niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział Dwudziesty Drugi: Będziesz ojcem.

25.01.2013
Alex
Po przyjściu Danielle, Tony wyszedł na popołudniowy wykład, Lucas był na sesji a mi się nudziło więc wzięłam Larrego i pojechałam na zakupy. Zaparkowałam pod Tesco, założyłam szelki na psa i udałam się do sklepu.
-Przepraszam ale tu nie można wchodzić z psem.-Powiedział ochroniarz przy wejściu.
-Ale ja jestem niesłysząca.- Powiedziałam nie wiedząc co innego mogę wymyślić.
-To w jaki sposób pomaga pani pies przewodnik?-Zapytał zaintrygowany.
-Szczeka gdy trąbi samochód.-Próbowałam utrzymać poważną minę,
-Aha no dobrze.- Powiedział drapiąc się po głowie, chyba moja logika go rozwaliła.-Zaraz, jesteś niesłysząca a słyszysz jak szczeka pies?-Ups skapnął się.
-Oj no panie władzo, zrobię szybkie zakupy i już mnie nie ma.-Zrobiłam maślane oczy.
-Przykro mi ale nie mogę pani wpuścić z psem.
-No to pan się nim zajmie a ja zaraz wracam.-Powiedziałam wciskając mu smycz w ręce i szybko odeszłam.
-Ale ja nie mam na to czasu.-Krzyknął za mną.
-Przykro mi!- Odkrzyknęłam łapiąc za koszyk. Od razu udałam się na dział ze słodyczami, wrzucałam do koszyka czekolady, żelki, chipsy, wszystko co tylko przykuło moją uwagę. Po 20 minutach stałam już przy kasie, zapłaciłam i udałam się do ochroniarza.
-Następnym razem niech pani przyjdzie z pitbulem to może chociaż będę poważniej wyglądał.
-Postaram się jakiegoś załatwić.-Uśmiechnęłam się do niego.-A to w ramach podziękowania-Wyciągnęłam z torby czekoladę.
-A może w ramach podziękowania wybrałaby się pani ze mną na kawę?
-Przykro mi nie umawiam się z facetami w mundurach.-Zabrałam Larrego i wyszłam z ze sklepu.- W razie co to kiedyś będę na ciebie podrywać.-Powiedziałam do psa który merdając ogonem grzecznie przy mnie szedł. Wróciłam do domu a w korytarzu spotkałam Dani.
-I jak?-Zapytałam puszczając psa.
-Będzie dobrze, musi być.-Odpowiedziała zakładając płaszcz.
-Może zostaniesz, zrobimy sobie taki babski wieczór?
-Chętnie ale obiecałam mamie że przyjdę dzisiaj na obiad.
-No to szkoda, ale jeszcze raz dziękuje ci że przyszłaś.
-Nie ma za co, w końcu jesteśmy tak jakby rodziną.-Przytuliłyśmy się na pożegnanie a gdy Danielle wyszła, ja poszłam rozładować zakupy i przygotować przekąski na mój babski wieczór z Vicki. Gdy wszystko było gotowe poszłam zawołać przyszłą mamę.
-Mogę wejść?-Zapytałam uchylając drzwi.
-Przecież i tak wejdziesz.- Odpowiedziała siadając na łóżku.
-No tak.-Zaśmiałam się krótko.- Vick, przepraszam.-Powiedziałam podchodząc do niej.
-Ja też przepraszam.-Wstała i przytuliła mnie do siebie.- Urodzę je.-Powiedziała zaciskając oczy.
-Naprawdę?-Odsunęłam się od niej.
-Tak.- Westchnęła ciężko po czym się uśmiechnęła.-Tak urodzę.
-Aaaahhhh.-Zaczęłam skakać i piszczeć ze szczęścia a Vicki po chwili zaczęła robić to samo.-Będę ciocią, będę ciocią.-Wykrzykiwałam.-Chodź musimy to uczcić.- Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia.
-Ale ja nie mogę pić alkoholu.
-A kto tu mówi o alkoholu.
Vicki
Zazwyczaj gdy byłyśmy smutne lub wesołe to zalewałyśmy się z Is winem, ale jako że ja wina teraz nie mogę to postanowiłyśmy pić kakao. Ale przy czwartym kubku już zaczęłam wymiękać.
-Zaraz się porzygam.-Jęknęłam odstawiając pusty kubek na stolik.
-Pij nie pierdol.-Zaśmiała się Alex unosząc swój kubek w górę.
-Nie myślisz czasami że nasze życie jest trochę popierdolone.-Położyłam się na brzuch, postanowiłam korzystać z tej możliwości puki jeszcze mogę.
-W jakim sensie?
-W ogólnym.
-No trochę jest.-Zaśmiała się Alex.- Biorąc pod uwagę to co się stało przez ostatnie trzy miesiące to jest.- Obróciłam się jednak na plecy i zaczęłam gładzić ręką po brzuchu.
-Myślisz że będę dobrą matką?-Zapytałam.
-Ale w sensie wychowawczym, czy uczuciowym?-Zapytała wpychając sobie do buzi garść popcornu.
-W obu.
-W uczuciowym będziesz wspaniała.- Powiedziała z pełną buzią.
-A wychowawczym?-Drążyłam dalej, ale Alex odpowiedziała mi tylko długim ironicznym śmiechem.- No co?
-To będzie najbardziej wredne, pyskate, manipulacyjne, rozpieszczone dziecko na świecie.
-Dlaczego wredne i pyskate?-Zapytałam mrużąc oczy.
-No jeśli wda się w mamusię.
-Ja wcale nie jestem wredna!- Warknęłam na co odpowiedział mi kolejny długi i ironiczny śmiech mojej przyjaciółki.- A pierdol się.
-Widzisz, ale nie przejmuj się na pewno wda się w Nialla.- Położyła pocieszająco rękę na moim ramieniu.
-No to jak będzie żarłokiem po ojcu to już mogę się pożegnać z cyckami.-Złapałam się za piersi a po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Zrobisz sobie najwyżej silikony.
-To już chyba wolę wredne dziecko.
- Wiesz jakie ty teraz będziesz miała cycki, nie ogarniesz.- Zaczęłyśmy się śmiać.
-A tak na serio, teraz wszystko się zmieni.-Westchnęłam, Lexi przysunęła się do mnie i mocno przytuliła.
-Ale do póki mamy siebie to wszystko będzie dobrze.
26.02.2013
Louis
Obudził mnie zimny powiew wiatru, otworzyłem oczy i zobaczyłem Harrego który siedział przy oknie i palił papierosa.
-Nie pal kotek.- Powiedziałem przeciągając się.
-Po takiej nocy to aż grzech nie zapalić.- Przygryzł seksownie wargę.
-Mówisz że było aż tak dobrze.-Podszedłem do niego i zabrałem mu papierosa po czym sam się nim zaciągnąłem.
-Było intensywnie.- Zamruczał tą swoją seksowną poranną chrypką.
-No wiesz, zacząłem uprawiać jogę.- Starałem się powiedzieć to zmysłowo, po chwili obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
-A tak na poważnie, Vicki dzwoniła.-Powiedział gasząc papierosa.
-Tak? I co?
-Urodzi.-Harry uśmiechnął się szeroko a ja westchnąłem z ulgą.
-To będzie pierwsze dziecko One Direction.
-No, ciekawe kto będzie następny?-Wstaliśmy z podłogi.
-Stawiam na Malika.-Powiedziałem drapiąc się po nosie.
-To ja w takim razie na Payna.- Podaliśmy sobie ręce.
-Ok, to o co zakład?
-O to co zawsze. - Przeciąłem i wpiłem się Hazie w usta, było dość wcześnie więc mieliśmy jeszcze czas na szybki numerek przed śniadaniem.
Niall
Ok, ten koncert mogę uznać za najgorszy w swoim życiu, co chwilę zapominałem albo myliłem tekst, dwa razy się przewróciłem i ogólnie nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o Vicki, już powoli dostawałem paranoi, już nawet zacząłem myśleć że może kogoś mieć.
-Ej Niall co jest?-Zapytał Zayn gdy byliśmy już w hotelu, dzieliłem z nim pokój.
-Myślę że Vicki może kogoś mieć.
-Że co?-Zayn zakrztusił się colą.-Ty chyba sam w to nie wierzysz?
-Nie wiem, sam już nie wiem.- Usiadłem na łóżko i schowałem twarz w dłoniach.
-Stary ona świata za tobą nie widzi.-Usiadł obok mnie i położył rękę na moim ramieniu.
-Ale jak w takim razie wytłumaczyć to jak ona się ostatnio zachowuje. W poprzedniej trasie dzwoniła do mnie codziennie, nawet kilka razy dziennie a teraz, ostatni raz dzwoniła w niedzielę a gadaliśmy nawet nie pięć minut.
-No to ja nie wiem, pogadaj z Harrym.
-Z Harrym?
-No to w końcu jej najlepszy przyjaciel, on musi coś wiedzieć.
-Masz racje.-Poderwałem się z miejsca.
-Gdzie idziesz?-Zapytał zaskoczony.
-Do Harrego.
-Ale jest dwunasta w nocy.
-Nie bądź przesądny.
-No dobra, ale jeśli ich przyłapiesz w jakiejś nieodpowiedniej sytuacji to nie mów że cię nie ostrzegałem.
-Spoko.-Wybiegłem z pokoju i udałem się do Harrego i Louisa. Dobiegłem do ich drzwi i chciałem wejść ale drzwi były zamknięte więc zacząłem mocno w nie pukać. Po chwili otworzył mi wkurzony Louis.
-Czego?!
-Jest Harry?-Nawet się nie czekałem na odpowiedź tylko wyminąłem Loisa i wszedłem do pokoju. To co zrobiłem nie było przemyślane i żałowałem tego zaraz po tym jak zobaczyłem nagiego loczka.-Kurwa mać!- Szybko zakryłem oczy i obróciłem się tyłem do Hazzy.-Harry muszę wiedzieć co się dzieje?
-No nie wiem Niall, może to że właśnie kochałem się ze swoim chłopakiem i nagle ty tu przychodzisz i domagasz się wyjaśnień.- Powiedział ironicznie wkurwiony Lou.
-Nie o to mi chodzi idioto, co się dzieje z Victorią.-Louis zrobił zmieszaną minę i spojrzał na Harrego.
-Niall zaczekaj na korytarzu.-Powiedział Harry, wyszedłem z pokoju i oparłem się o ścianę kompletnie zmieszany tą sytuacją. Po chwili z pokoju wyszedł ubrany Haza i zaproponował żebyśmy się przeszli. Wyszliśmy z hotelu, Harry wyciągną paczkę papierosów i poczęstował mnie, zapaliliśmy i szliśmy w ciszy w końcu jednak loczek postanowił się odezwać.
-Nie mogę ci powiedzieć co się dzieje z Victorią bo mnie zabije jeśli się dowie że ci powiedziałem.
-Czyli jednak mnie zdradza.-Westchnąłem.
-Pojebało cię?!-Krzyknął.- Nigdy tak nawet nie myśl.
-No to co się do kurwy nędzy z nią dzieje, tnie się znowu, tak?-Harry zaprzeczył.- Harry ja już paranoi dostaję, proszę powiedz mi co się z nią dzieje.
-No dobra w końcu i tak będziesz musiał się dowiedzieć.-Zatrzymał się i stanął przede mną.- Niall.-Jego głos stał się wesoły a na twarzy pojawił wielki uśmiech.- Będziesz ojcem!


No na reszcie udało mi się skończyć. I jak wam się podoba? Mam coraz mniej pomysłów i już powoli zastanawiam się nad końcem ale że nie mam pomysłu na zakończenie to jeszcze trochę to pomęczę. I proszę jak przeczytacie to zostawiajcie komentarz, może to być nawet tylko :) a ja już będę się cieszyć, bo nawet nie wiecie jak mi się morda cieszy gdy widzę nowy komentarz. Kocham was xx

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział Dwudziesty Pierwszy: Ochrona życia.

24.02.2013
Niall
Właśnie zagraliśmy ostatni koncert w Londynie a jutro jedziemy do Glasgow. Jestem bardzo podekscytowany z powodu trasy ale też zasmucony że będę musiał się rozstać z Victorią, na szczęście tylko na miesiąc bo gdy w kwietniu zagramy kolejny koncert w Londynie to ona pojedzie dalej z nami. Ale nie jestem pewny czy ona będzie chciała jeszcze jechać, od paru dni się dziwnie zachowuje, unika mnie, chodzi smutna albo zdenerwowana. A najgorsze jest to że Harry i Alex robią to samo, boją mi się spojrzeć w oczy, jakby mieli coś na sumieniu. Po koncercie pojechałem do Vicki ale o tej godzinie ona już spała, w końcu nie ma się co dziwić jest po pierwszej w nocy. Położyłem się obok niej i zacząłem jeździć ręką wzdłuż jej tali i całowałem ją po karku.
-Niall przestań.-Szepnęła zaspana.
-Dlaczego?
-Bo nie mam ochoty.-Strzepnęła moją rękę ze swojego ciała.
-Vicki co jest? Jutro wyjeżdżam i nie będziemy się widzieli przez miesiąc.-Usiadłem i zapaliłem światło.
-Jak ci się będzie chciało jebać to nie widzę problemu żebyś przygruchał sobie jakąś fankę.-Warknęła wściekła.
-Tu nie chodzi o seks, ale ostatnio coś się z tobą dzieje, proszę powiedz mi co się stało?
-Nic się nie stało.-Zaprzeczyła.
-Tak? To jak wytłumaczysz to że z wiecznie napalonej dziewczyny która chciała się kochać nawet po kilka razy dziennie, nagle nie chcesz tego w ogóle robić, no chyba nie jesteś w ciąży.
-Nie, po prostu nie mam ochoty i już ci mówiłam że jak tak bardzo brakuje ci seksu to.-Zaczęła się unosić.
-Już mówiłem że nie chodzi o seks, martwię się o ciebie.-Chwyciłem ją za rękę.
-Nie ma o co, chodźmy już spać.-Położyła się i obróciła do mnie plecami, ja też się położyłem i próbowałem zasnąć ale nie udawało mi się to, po chwili usłyszałem jak Vicki pociąga nosem, przytuliłem ją do siebie i szepnąłem jej do ucha.
-Mogę już do końca życia nie uprawiać seksu jeśli tylko będziesz przy mnie.
25.02.2013
Vicki
Gdy żegnałam się z Niallem na lotnisku próbowałam się zachowywać najnormalniej jak tylko umiałam. Od paru minut staliśmy przytuleni do siebie, choć na około pełno ludzi robiło nam zdjęcia to Niall nawet nie zwracał na nich uwagi. A co będzie gdy mój brzuch będzie widoczny, nie wyobrażam sobie nawet tego, reakcje fanek i mediów.
-Niall.-Szepnęłam przytulona do jego piersi.
-Tak kochanie?
-Będę tęsknić.-Chciałam mu powiedzieć ale nie dałam rady.
-Ja też, ale zobaczysz nim się obejrzymy już będziemy się witać.
-Obiecujesz.
-Obiecuję.- Nachylił się i pocałował mnie w usta, a gdzieś za sobą usłyszałam jak jakaś dziewczyna krzyczy ''dziwka'' prawdopodobnie było to do mnie, nie ja nie mogę tego zrobić, dziecko dla niego w tej chwili będzie jak zbędny balast.
***
-Co chcesz zrobić?!-Wydarła się na mnie Is.-Nie! Nie pozwalam ci rozumiesz!
-Ej dziewczyny, co się stało?-Zapytał Tony wchodząc do mojej sypialni.
-Jeśli to zrobisz to obiecuję ci że już nigdy się do ciebie nie odezwę.
-Nie masz prawa mnie osądzać!-Krzyknęłam siadając na łóżku i podciągnęłam kolana pod brodę.- Co byś ty zrobiła na moim miejscu?
-Na pewno nie to co ty chcesz zrobić. Jeśli masz zamiar bawić się w boga to proszę bardzo, ale rób to kurwa be zemnie!- Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
-O co jej chodziło mówiąc bawić się w boga, Vick co ty chcesz zrobić?-Zapytał Tony siadając obok mnie.
-Ja nie mogę mu tego zrobić, dziecko go zniszczy, on jest za młody.-Zaczęłam się bujać w tył i przód a łzy spływały po moich policzkach i zdawały się nie mieć końca.
-Zaraz, jakie dziecko?
-Normalne dziecko, Nialla dziecko.
-Czekaj, Niall zrobił komuś dziecko. Zabije gnoja.-Tony wściekł się i już chciał wstać.
-Nie! To ja jestem w ciąży.
-Ochh.-Usiadł z powrotem i przytulił mnie mocno do siebie.-Czy Alex mówiła o aborcji?
-Tak.-Szepnęłam ledwo słyszalnie.
-Vick, przecież wiesz że on cię kocha i nie zostawi cię samej z dzieckiem
-Ale to zniszczy jego karierę, on tak ciężko na to pracował a ja to wszystko zniszczę.
-Powiedz mi w jaki sposób.
-Nie wiem, po prostu.
Danielle
-Dzięki że przyjechałaś.-Powiedziała Alex wpuszczając mnie do domu.-Przepraszam że musiałaś się fatygować ale po tamtej naszej rozmowie uznałam że tylko ty jesteś w stanie ją przekonać że to zły pomysł.
-Nie masz za co przepraszać, gdybym ja wtedy komuś powiedziała to dzisiaj może by mi było lepiej.-Alex przytuliła mnie do siebie i szepnęła że wszystko będzie dobrze. Zaprowadziła mnie do pokoju Victori i poszła do siebie. Zapukałam lekko w drzwi i weszłam do środka. Na łóżku leżała skulona Vicki a obok niej siedział Tony.-Śpi?-Zapytałam cicho. Tony zaprzeczył kręcąc głową.
-Vicki kochanie, zostawię cię teraz z Danielle, dobrze?-Ona nic mu nie odpowiedziała, nawet nie podniosła głowy żeby się ze mną przywitać czy coś. Tony wyszedł a ja zdjęłam buty i położyłam się obok niej.
-Mamy przerąbane co nie?-Zero reakcji.- Zakochałyśmy się w idolach nastolatek, w takich przypadkach masz zazwyczaj przy sobie księcia z bajki ale czasami jego dwór cię nienawidzi, i myślisz sobie że to nie twoja bajka ale to nie prawda, po prostu bajki nie istnieją, są tylko ludzie których kochasz.-Przytuliłam się do jej pleców i położyłam rękę na jej brzuchu, Vicki zadrżała na ten dotyk.-Wiesz dlaczego zerwałam z Liamem?
-Dlaczego?-Zapytała cicho.
-Bo byłam w tej samej sytuacji co ty, zaszłam w ciąże i nie wiedziałam co dalej. Po pierwsze moja kariera taneczna stanęła pod znakiem zapytania, po drugie nie wiedziałam jak na to Liam zareaguje, więc nic mu nie powiedziałam, nikomu nie powiedziałam. Poszłam do klinki i po prostu je usunęłam i myślałam że problem z głowy, i tak się czułam, znowu wolna i ''szczęśliwa''. Po paru miesiącach mojej przyjaciółce urodził się synek, poszłam do niej z Liamem i jak zobaczyłam tego chłopca w ramionach Liama to to wszystko wróciło. Wydawało mi się że jestem silna ale nie byłam, nie mogłam wytrzymać myśli że usunęłam nasze dziecko, zerwałam z nim dalej nic mu nie mówiąc o tym co się stało, ale to nadal mnie dręczyło. Dopiero gdy wyznałam mu prawdę to poczułam się lepiej.-Vicki chwyciła mnie za rękę i przytuliła się do niej.-Niall to wspaniały chłopak, prawdziwy książę z bajki, a dworem się nie przejmuj, bo nic nie wypełni pustki która po tym powstanie.-Wydaje mi się że udało mi się ją przekonać, i choć nic mi już nie zwróci mojego dziecka to poczułam się lepiej wiedząc że ocaliłam jakieś inne.


Hej, oto przed wami 21 rozdział który mógłby być dłuższy ale nie chce wam od razu wszystkiego napisać bo powoli kończą mi się już pomysły na nowe wątki. Jakoś taki smutny mi wyszedł i nie mam w nim seksu ale nie chciałam psuć tej atmosfery że niby smutno a tu na koniec jakieś wesołe bzykanie. Do następnego pa pa xx



czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział Dwudziesty: Jeszcze nie gotowa.

18.02.2013
Harry
Po odwiezieniu dziewczyn wróciłem do domu, dobrze że Niall śpi u Vicki bo nie wiem jak bym mu spojrzał w oczy nie mogąc mu powiedzieć że zostanie ojcem. To wszystko jest szalone, najgorsze jest to że Victoria nie jest gotowa na dziecko, a Niall, on się ich boi, no może nie w dosłownym sensie ale jakoś tak go do nich nie ciągnie, gdy Lux była malutka to każdy chciał ją ponosić, dotknąć tylko nie on bo się bał że coś może jej zrobić, albo że ona go nie polubi, ale jak można nie lubić Nialla. Opadłem na kanapę w salonie i włączyłem telewizor, Louis jeszcze nie wrócił a mi się już powoli zaczynało nudzić, skakałem po kanałach aż w końcu trafiłem na jakiś program z bajkami na którym leciał królik Bugs.
-Co jest doktorku.-Powiedział Lou wskakując na mnie z marchewką w dłoni.
-Aahhh!!! Jezu, ale mnie wystraszyłeś.-Złapałem się za serce.-Nie słyszałem jak wszedłeś.
-No nie dziwię się, tak się śmiałeś że nie usłyszałbyś nawet gdybym tu wparował czołgiem.
-No już nie przesadzaj.-Lou usiadł obok mnie i odgryzł kawałek marchewki.-Skąd masz marchewkę.
-Z kuchni, nawet nie zauważyłeś jak przeszedłem przez cały salon.
-Och no dobra, zdradzę ci teraz sekret ale obiecaj że nikomu o nim nie powiesz.-Lou pokiwał głową a ja spojrzałem mu głęboko w oczy i z poważnym głosem powiedziałem.-Królik Bugs jest moim idolem, a ciebie polubiłem tylko dlatego że lubisz marchewki.- Lou przez chwilę wydawał się zagubiony ale po chwili wybuchną śmiechem.
-Głupek.-Położył swoje nogi na moje.
- Zaśmiałem się i pocałowałem go.- Nie lubię jak nią pachniesz.-Powiedziałem odchylając się do tyłu.
-Pójdę się wykąpać.-Zaczął wstawać.
-Nie, zostań tak mi się dobrze siedzi.-Zatrzymałem go.
-A tobie jak minął dzień z dziewczynami?
-Normalnie, trochę się upiliśmy, trochę pogadaliśmy o facetach.-Trochę posiedzieliśmy w szpitalu, dodałem w myślach.
-Nie czuć od ciebie alkoholem.-Pocałował mnie.-Nie tylko kawa i fajki, ile razy mówiłem ci żebyś nie palił.
-No wiem ale to była wyjątkowa sytuacja.
-Coś się stało?
-To.-Powiedziałem wyciągając z kieszeni zdjęcie USG, tak marudziłem Vicki że wzięła dla mnie kopię.
-Co to jest?-Zapytał obracając kartkę we wszystkie strony.
-Niall junior.
-Pierdolisz, Niall już wie?
-Nie i nie jestem pewny czy się w ogóle dowie.
-Przecież nie ukryje przed nim ciąży.
-Ciąży nie. 
Alex
Nie mogę zasnąć, od jakiś dwóch godzin tylko wiercę się w tym łóżku co chwile budząc Mazza. Postanowiłam pójść się czegoś napić i zapalić, w kuchni spotkałam Victorie która siedziała przy stole z papierosem i jakąś kartką w ręce.
-Nie powinnaś.-Powiedziałam siadając obok niej.
-Nie powinnam to ja była wpaść.-Odpowiedziała gorzko.
-Ale wpadłaś, teraz już za późno.
-Nie koniecznie.-Zaczęła jeździć papierosem po bokach USG lekko je przypalając, wyrwałam jej papierosa z ręki i zgasiłam go w popielniczce.
-Co ty wygadujesz?!-Wydarłam się na nią.- Straciłaś rodziców a teraz chcesz zabić swoje dziecko.-Vicki próbowała zachować neutralną minę.
-Ja, ja nie jestem gotowa.-Maska pękła a jej twarz wykrzywił szloch.-Boj się rozumiesz, boje się że nie będę umiała go pokochać, boję się że gdy ono już się urodzi to nawet nie będę umiała się nim zająć. Ostatnio gdy zostałam sama z psem to cały dzień musiał siedzieć na dworze bo zapomniałam o nim, a co dopiero z takim dzieckiem. Będę złą matką.-Wstałam z krzesła i mocno ją do siebie przytuliłam.
-Vicki nie mów tak, będziesz zajebistą matką, lepszą niż moja.-Próbowałam ją pocieszyć.
-A co jeśli nie.
-Będziesz wspaniałą matką bo jesteś wspaniałą osobą, a poza tym to dziecko będzie cząstką Nialla, pokochasz je.-Zaczęłam głaskać ją po głowie żeby się trochę uspokoiła.
-A co jeśli Niall nas nie zechce, on jest teraz u szczytu kariery, on nawet nie może mieć teraz dziecka.
-Niall jest w ciebie wpatrzony jak obrazek, kocha cię, a kariera wyobraź sobie te wszystkie fanki które będą się zachwycać jego dzieckiem.
-A co jeśli mnie znienawidzą, powiedzą że go wykorzystuje że odbieram mu młodość. Is ja mam dopiero osiemnaście lat ja nie mam szkoły, ani zawodu, jedyne z czego się utrzymuje to pieniądze ze spadku po dziadku i rodzicach.- Nie wiem co jeszcze mogę jej powiedzieć żeby w końcu się ogarnęła. 
-Zaczekaj tu.-Odkleiłam ją od siebie i udałam się do salonu gdzie z regału z książkami wzięłam rodzinny album Vicki.- Nie będę podejmować za ciebie decyzji ale zanim coś postanowisz przejrzy to i porozmawiaj z Niallem, w końcu to on jest ojcem.- Położyłam album na stole i wyszłam z kuchni zostawiając ją samą.

Wow już 20 rozdział, napisała bym coś dłuższego ale muszę iść spać. W weekend nic niestety nie napiszę bo śpi u mnie koleżanka a przy niej się nie skupię, więc kolejny rozdział dopiero po weekendzie. Do przeczytania i dobranoc xx

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział Dziewiętnasty: Stan wyjątkowy.

18.02.2013
Vicki
Postanowiliśmy z Harrym i Alex spędzić wieczór tylko we trójkę, bo następna taka okazja będzie dopiero w listopadzie. Pozbyliśmy się naszych chłopaków i rozsiedliśmy się w salonie z winem i pizzą której zażądałam bo naszła mnie na nią straszna ochota.
-Jak ci się udało wyrwać od Louis?-Zapytałam Harrego.-Ostatnio praktycznie nie odstępuje cię na krok.
-Jest na ''randce'' z Eleanor, wiesz zakochana para nie będzie się widzieć przez kilka miesięcy.-Powiedział loczek z kwaśną miną.
-To głupie że teraz nagle zaczęli wam zabraniać okazywać co do siebie czujecie, kiedyś Modest miał w dupie czy jesteście blisko czy nie.
-No ale widzisz, na początku nie chodziło o takie pieniądze.
-A mi w tym wszystkim najbardziej żal jest Eleanor.-Powiedziała Alex włączając się do rozmowy.
-Dlaczego?-Zapytałam.
-No bo zobacz, niby ma chłopaka a ani nie porucha, ani nie pocałuje, ani to nie jest jej chłopak. Louis ma Harrego a ona nie może sobie nikogo znaleźć, chyba że by się z tym ukrywała ale jaki koleś chciałby mieć dziewczynę która jest dziewczyną kogoś innego.-Powiedziała biorąc sobie kawałek pizzy.
-W sumie racja.-Sięgnęłam po mój czwarty już kawałek pizzy.
-A co ty masz taki apetyt ostatnio.-Zapytał Harry.
-Zaczęłam uprawiać jogging to muszę uzupełniać kalorie.
-Bieg do osiedlowego sklepu po papierosy to jeszcze nie jogging.-Zaśmiała się Lexi.
-Ale zawsze coś, poza tym cały dzień nic nie jadłam, od rana tak mi się rzygać chciało że masakra.
-Może chora jesteś, nie złapałaś czasami czegoś w tych Indiach?-Zapytał Harry kładąc mi rękę na czoło.
-Nie raczej nie, zaszczepiona byłam i wogóle, ale wiecie jak tam cudownie było, chciałabym móc zostać tam na dłużej.-Rozmarzyłam się na wspomnienie Indii.
-Wiem, zorientowałam się po tym jak przez tydzień chodziłaś w tych chustach.-Zaśmiała się Is, w sumie to ona się zawsze śmieje po alkoholu, wystarczy parę łyków i już włancza się głupawka.
-No w końcu po to je kupiłam żeby je nosić, a ty też, niby nic, tylko seks, przyjeżdżam po tygodniu a tu zakochana para, ale tak szczerze to już myślałam że złamiesz zasady naszego klubu i jako jedyna będziesz miała dziewczynę.-Skończyłam pokazując jej język.
-A właśnie, co to było z moją siostrą?-Zapytał zaciekawiony Harry.
-Wiesz jak to mówią.-Pomimo że jest dopiero pietnasta już jej się język plątał i się chichrała.-Raz dziewczynka, raz chłopaczek.-Wybuchnęła śmiechem ale po chwili się uspokoiła.-A tak na serio to po prostu jakoś tak samo wyszło.
-A jak wyszło z Mazzim?
-Powiedział mi że mnie kocha.-Pisnęła Is chowając się za poduszką.
-Awwww.-Westchnął Harry, chciałam też coś powiedzieć ale nagle tak mnie zemdliło. Wybiegłam do łazienki a zaraz za mną pobiegł Harry.- Już lepiej?-Zapytał trzymając mi włosy, gdy ja klęczałam przy muszli.
-Tak już dobrze, pewnie za dużo zjadłam na raz.
-Powinnaś pójść z tym do lekarza.-Powiedziała Alex stojąc w drzwiach.
-Nic mi nie jest, pewnie zwykła niestrawność.
-No żeby potem nie było.-Umyłam zęby i wyszłam za Harrym, w połowie drogi do salonu nagle zakręciło mi się w głowie, usłyszałam jeszcze tylko krzyk i ból po tym jak upadłam na podłogę.
***
Obudziłam z głową na czyjś kolanach i czułam że jestem w samochodzie. Otwarłam powoli oczy i zobaczyłam nad sobą twarz Alex.
-Vicki! Dzięki bogu.-Westchnęła blondynka z ulgą.
-Gdzie jedziemy?-Zapytałam powoli wstając.
-Leż,-Zatrzymała mnie Is.-do szpitala.
-Po co? Już mi lepiej.
-Byłaś nieprzytomna przez dziesięć minut.
-O kurwa.
-Nie mogę się dodzwonić do Nialla.-Odezwał się Harry siedząc z przodu taksówki.
-Nie dzwoń do niego teraz, on jest gdzieś za miastem.
-No dobra.-Po piętnastu minutach byliśmy w szpitalu, lekarz mnie zbadał, pobrał krew ale do osiemnastej nie chcieli mnie wypuścić. Posiedzieliśmy do tego czasu w szpitalnej stołówce a o osiemnastej poszłam odebrać wyniki.
-To było na szczęście niegroźne omdlenie ale pani organizm jest wyczerpany, powinna pani przejść na zdrową dietę ze względu na pani stan i rzucić palenie przynajmniej na to parę miesięcy.-Powiedział młody doktor trzymając moją kartoteke.
-Ale ze względu na jaki stan?
-To pani nie wie?
Alex
Czekałam z Harrym pod gabinetem lekarskim.
-A jeśli ona coś naprawdę złapała w tych Indiach.-Harry chodził nerwowo w tę i z powrotem.
-Przecież była szczepiona, a poza tym już z dwa tygodnie minęły od jej powrotu więc już by się chyba wcześniej tak źle czuła.- Nagle drzwi się otworzyły a z gabinetu wyszła Vicki blada jak ściana, doskoczyliśmy do niej.
-Weź mnie ktoś przytul.-Pisnęła cicho po czym Harry przygarnął ją do siebie chowając w ramionach, dopiero teraz zobaczyłam jaka ona jest drobna, a jeśli faktycznie coś złapała.-Jestem w ciąży.-Szepnęła tak cicho że ledwie ją słyszałam a potem wybuchnęła płaczem.


Hello! :D Tęskniliście? A oto nowy rozdział, ale bardzo krótki bo muszę iść już spać a postanowiłam nie pisać rozdziałów w nocy bo wtedy do głowy wpadają mi głupie pomysły, takie jak seks na drzewie( boże co ja ćpam?) ale to i tak lajtowo w porównaniu do mojej wymyślonej historyjki o seksie w redlinach( którą wymyśliłam 2 lata temu w wakacje na wsi) lol. A więc, jak podoba wam się pomysł z ciążą, muszę przyznać że zainspirował mnie film Baby Blues którego jeszcze nie widziałam ale nie mogę się doczekać aż go obejrzę. Następny rozdział postaram się dodać do piątku, dobra ja idę spać więc dobranoc xx


niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział Osiemnasty: Szczęście na wyspie.

30.01.2012
Vicki
Nigdy bym sobie nie pomyślała że Niall zabierze mnie do Indii, nigdy nawet nie myślałam o wakacjach tutaj, ale gdy w samolocie dowiedziałam się że właśnie tu jedziemy to byłam strasznie podekscytowana. Indie zawsze kojarzyły mi się z Bollywoodzkimi filmami pełnymi roztańczonych i rozśpiewanych bogaczy i z biedą i brudem jaki został przedstawiony w Slumdogu, i dokładnie tak tu jest. Pierwszy i drugi dzień spędziliśmy w Delhi stolicy Indii, był to dla mnie szok, tylu ludzi nie widziałam jeszcze nigdy w życiu. Na ulicach był wielki tłum, samochody, rowery, furgonetki i słonie(?) każdy jechał w swoim kierunku. Pierwszego dnia po dziesięcio godzinnym locie byliśmy tak zmęczeni że od razu po zameldowaniu się w hotelu poszliśmy spać. Na drugi dzień wyszliśmy zwiedzać, najpierw udaliśmy się na bazar na którym było pełno stoisk ze wszystkim, stragany z przyprawami, materiałami, jedzeniem, zabawkami, biżuterią. Ja sama to chyba kupiłam sobie ze sto bransoletek, kupiłyśmy też sobie z Perrie sari czyli długie pasma materiału który noszą hinduski, nie byłyśmy pewne czy będziemy umiały to na siebie ubrać ale było to tak śliczne że nie mogłyśmy się powstrzymać , ja wybrałam zieloną i niebieską a Perrie fioletową i żółtą, kupiłyśmy też parę spódnic i chust, jednolitych i wielobarwnych, w sumie to brałyśmy wszystko co nam się nasunęło. Niall oczywiście od razu rzucił się na jedzenie, a Zayn chodził za nami i robił zdjęcia a jedyne co sam sobie kupił to faje wodną i szisze. W jednym miejscu trafiliśmy na ludzi którzy rzucali się proszkiem, a raczej farbą taką samą jak chłopcy w jednej sesji, tylko że tu było więcej kolorów. Zwiedziliśmy też meczet Dżami Masdżid i pięknie zdobiony Grobowiec Hajumana. Najlepsze w tych wakacjach było to że pomimo wielu ludzi mogliśmy się czuć jak normalni turyści, raz chyba tylko podeszła dziewczyna która chciała sobie zrobić zdjęcie z Niallem i Zaynem. Na wieczór wróciliśmy padnięci do hotelu a na rano wymeldowaliśmy się i ruszyliśmy do Radżastanu. Tam też mogłyśmy się zaprezentować z Pezz w naszych nowych strojach, ponieważ wiele kobiet też tak było tam ubranych, ja wybrałam niebieską spódnice, różowy krótki top i niebieską chustkę, a Perrie fioletową spódnicę, żółty top i fioletowo-złotą chustę. Założyłam moje bransoletki na ręce i nogi i brzęczałam nimi co chwilę podskakując i tańcząc żeby tylko usłyszeć ten dźwięk. Zameldowaliśmy się w hotelu i poszliśmy zwiedzać, zwiedziliśmy kilka pałaców a potem poszliśmy coś zjeść. Mieliśmy już tyle zdjęć że zapełniły dwie karty pamięci. Potem wybraliśmy się na wycieczkę wielbłądami na pustynię gdzie spędziliśmy noc na wydmach pod gołym niebem, tam też wypaliliśmy sziszę kupioną przez Zayna. Na rano wróciliśmy do hotelu i ruszyliśmy dalej. Dzisiaj wreszcie jedziemy zwiedzić słynny Tadż Mahal. Gdy tam dojechaliśmy wreszcie zrozumiałam dlaczego jest on jednym z cudów świata, żadne zdjęcie nie jest porównywalne z widokiem na żywo.
-Wiecie że cesarz Mumtaz kazał zbudować Tadż Mahal ku pamięci jego zmarłej żony.-Powiedziała Perrie czytając przewodnik turystyczny.
-Miał facet gest.-Powiedział Niall.
-Skarbie dla ciebie zbudował bym dwa razy lepszy, sam gołymi rękami.-Powiedział Zayn całując Pezz.
-Romantyk.-Westchnęłam spoglądając na Nialla.
-Kochanie ja bym dla ciebie drugi mur Chiński wybudował.-Przyciągnął mnie do siebie.
-Idiota.-Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Tadż Mahal miał być ostatnią rzeczą którą zwiedzamy, jutro jedziemy na Południe, na plaże Goa gdzie spędzimy resztę wakacji na nic nie robieniu.
Harry
Czas na wyspie płynął inaczej, wolniej i spokojniej. Całymi dniami nic nie robiliśmy, oprócz jednego telefonu który był tu wrazie co nie mieliśmy żadnego połączenia ze światem zewnętrznym. Oprócz seksu który uprawialiśmy już prawie wszędzie, opalaliśmy się na plaży, pływaliśmy w oceanie, oglądaliśmy filmy na dvd, uprawialiśmy seks a nie to już mówiłem. Teraz właśnie oglądaliśmy film, nudził mnie trochę więc delikatnie zacząłem dobierać się do Louisa.
-Ty nigdy nie masz dość.-Powiedział wyjmując moją rękę spod jego koszulki.
-Chcę po prostu wykorzystać to że mam cie tylko dla siebie, na maksa.-Powiedziałem siadając na jego kolanach.
-Co chcesz zrobić?-Zapytał ze śmiechem Lou.
-No wiesz, niedługo zaczyna się trasa i nie będzie już tak wiele czasu, a tu jesteśmy sami i mogę cię całować i dotykać kiedy tylko chcę.
Louis przybliży się całując mnie w usta, po chwili przewrócił nas tak że leżałem na kanapie a on na mnie, nie mogliśmy przestać się całować.
-Jestem z tobą taki szczęśliwy, Hazza.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, od przybycia na wyspę nie opuszczało mnie pewne uczucie, nie wiedziałem jak je nazwać lecz teraz już wiem. To szczęście, takie wielkie,nieskończone,niepojęte szczęście.
- Chodźmy na spacer. - Zaproponowałem.
- Dokąd? 
- Niespodzianka.
Louis pocałował mnie jeszcze raz po czym wstał, leżeliśmy ubrani w same bokserki więc najpierw poszliśmy się ubrać.
Wyszliśmy z domu trzymając się za rękę. Nigdy nie byłem w miejscu do którego nas prowadziłem ale od Johnny'ego słyszałem że jest przepiękne.
Gdy doszliśmy okazało się że jest tu jeszcze piękniej. Małe jeziorko z wodospadem było nieźle ukryte, gdyby Johnny nie wytłumaczył by mi jak tu dojść to nigdy bym nie trafił. Woda w jeziorze była czysta jak w basenie, trawa i drzewa zielone i błyszczące jakby codziennie ktoś polerował listek po listku, a tak pięknych kolorów kwiatów nie widziałem jeszcze nigdy.
- O ja pierdziele. - Westchnął Louis na widok tego raju na ziemi. - Kto pierwszy będzie w wodzie!
Krzyknął puszczając moją dłoń. W biegu zaczął się rozbierać a ja postanowiłem zostawać w tyle. Louis prawie wygrał ale zbyt długo mocował się z paskiem od spodni, podbiegłem do niego i biorąc go na ręce wybiegłem do wody. Woda była przyjemnie orzeźwiająca, taka czysta, wręcz pachnąca. Bawiliśmy się jak dzieci chlapiąc na siebie wodą, skcząc ze skał czy ściągając się kto pierwszy dopłynie do określonego celu. W końcu po jakiejś dobrej godzinie zabaw w wodzie wyszedłem na brzeg. Położyłem się na miękkiej trawie obserwując jak Louis przebiega pod wodospadem. Był szczęśliwy jak mały chłopiec przebiegając w tę i z powrotem. W końcu stanął w miejscu pozwalając żeby woda lała mu się na głowę.
- Chodź tu do mnie!- Zawołał odgarniając mokre włosy z czoła.
- Nie, wolę na ciebie patrzeć!
- Co?! - Szum wodospadu zagłuszył pewnie moje słowa.
- Wolę na ciebie patrzeć stąd! - Powtórzyłem.
- Co?! - Lou nadal nie słyszał, podszedł kilka kroków bliżej a ja wstałem i podszedłem bliżej jeziora tak że woda dotykał moich stóp.
- Kocham Cię! - Wykrzyczałem najgłośniej jak tylko umiałem. Louis Uśmiechnął się szeroko, zamachnął się rękoma i rozprysnął wodę wysoko w górę.
-Też Cię kocham! Kocham Harry'ego Stylesa najmocniej na świecie! Kocham! Kocham! Kocham! 
Louis darł się w niebo głosy, rozpryskując wodę na wszystkie strony. Niewiele myśląc wskoczyłem do wody podpływając do niego.
- Bądźmy już na zawsze razem. - Powiedziałem przytulając się do niego.
- Jestem jak najbardziej za.

Wreszcie, wreszcie udało mi się napisać. Najwięcej trudności przyniosło mi opisanie wakacji w Indiach ale jakoś sobie poradziłam i mam nadzieje że będziecie umieli to sobie wyobrazić tak samo cudownie jak ja. Do następnego xoxo 

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział Siedemnasty: Tylko mnie kochaj.

26.01.2013
Alex
Pół nocy nie spałam, przepłakałam praktycznie każdą minutę od odejścia Mazziego. Ale co mu strzeliło do głowy żeby mówić co do mnie czuje ''Nie, co tobie strzeliło do głowy żeby tak zareagować?" Zapytał ten pieprzony głosik w mojej głowie.
-Oh weź się zamknij.-Powiedziałam sama do siebie. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam do szafki nocnej po chusteczki, ale natknęłam się na coś innego. Zdjęcie, ja i Buffy u niej w ogródku, miałyśmy wtedy pięć lat, stałyśmy przy jej baseniku przytulone i uśmiechnięte od ucha do ucha. Buffy to moja, to była moja najlepsza przyjaciółka od kąt tylko pamiętam, byłyśmy nierozłączne, gdy inne dzieciaki śmiały się ze mnie to ona zawsze przy mnie była, pocieszała, chroniła, była zawsze przy mnie. Od dziecka była śliczna i drobna, miała długie kruczoczarne włosy i czekoladowe oczy, chciała zostać modelką, chciała żeby jej zdjęcia pojawiły się w Vogue albo jakiejś innej gazecie tego typu. Gdy miałyśmy dwanaście lat Buffy wystąpiła w pierwszej sesji, była bardzo rozwinięta jak na swój wiek wyglądała co najmniej na szesnaście. Pewnego dnia przyszła do mnie i powiedziała że ma dla mnie coś co pomoże mi schudnąć, bo ona sama dzięki temu w dwa tygodnie zgubiła pięć kilo. Tym czymś okazała się amfetamina, wtedy wszystko się zaczęło. Ja chudłam, Buffy robiła karierę i myślałyśmy że możemy podbić świat, potem zaczęłyśmy chodzić na imprezy i przerzuciłyśmy się na kwas który dostawałyśmy od znajomych Buffy z ''branży''. Pewnej nocy jakiś facet zaproponował nam kreskę, uważałyśmy wtedy że heroina to dno ale raz można spróbować. Chciałam postawić zdjęcie na szafkę ale przypadkowo ramka zsunęła się na ziemie i rozbiła na dwie części, podniosłam zdjęcie a pod nim znalazłam jeszcze jedno. To zdjęcie pochodziło z najgorszego okresu mojego życia,, stałam z Buffy na jakiejś ulicy przytulone do siebie, byłyśmy strasznie chude, zaćpane i ubrane jak kurwy a po mimo to się śmiałyśmy ale no tak byłyśmy naćpane. Było to moje ostatnie zdjęcie z Buffy. Spojrzałam na kawałki szkła które leżały na ziemi, przez impuls podniosłam jeden z nich. Zaczęłam obracać go w palcach, ''Nie rób tego, Is to jest dno!'' znowu ten głosik, ale tym razem nie mój, tym razem to był głos Buffy która powiedziała to samo gdy zobaczyła pierwszy raz moje pocięte nadgarstki.
-Ale ciebie już nie ma.-Powiedziałam na głos i podciągnęłam rękaw.-Nie ma ciebie, zostawiłaś mnie samą nie pamiętasz?!- Jedno płytkie cięcie. Nagle wszystko zaczęło przewijać mi się przed oczami, moment gdy dowiedziałam się że ojciec ma inną rodzinę i córki które są o kilka lat młodsze ode mnie, uczucie gdy pierwszy raz władowałam sobie w żyłę, śmierć Conora mojego pierwszego chłopaka który został zastrzelony za długi, twarze tych wszystkich gości którym musiałam obciągać za działkę, chwila gdy dowiedziałam się o tym że Buffy umarła po przedawkowaniu. Nagle z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi, naciągnęłam szybko rękaw na krwawiącą rękę i poszłam otworzyć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Mazziego.
-Chciałem przeprosić cię za wczoraj, nie powinienem był, boże Is ty krwawisz.-Spojrzałam w tym samym kierunku i zobaczyłam wielką czerwoną plamę na moim swetrze, odruchowo chwyciłam się za tą rękę i zwinęłam się z bólu.-Gdzie masz apteczkę?-Zapytał wciągając mnie do środka, ale nie odpowiedziałam mu.-Alex kurwa gdzie masz apteczkę?!-Wydarł się ale ja wpatrywałam się tylko pusto w dal.-Sam znajdę.- Powiedział i pobiegł do łazienki, po chwili wrócił z apteczką i ręcznikiem. Chwycił moją rękę i próbował podciągnąć rękaw do góry.
-Ałłł!-Zawyłam z bólu.
-Nożyczki?
-Tam.-Wskazałam palcem na szufladę komody. Maz zaprowadził mnie do kuchni, rozciął rękaw swetra i pociągnął mnie do zlewu, obmył moją rękę z krwi i dopiero teraz szło dostrzec ranny, zauważyłam pięć głębokich sznyt i osiem płytszych nacięć. Maz przez chwilę był zaszokowany ale zaraz się otrząsnął i chwycił za wodę utlenioną.-Aaa- Syknęłam gdy zaczęło szczypać.
-Nie trzeba tego zaszyć?-Zapytał chłodno.
-Nie.-Obwiązał moją rękę bandażem i usiadł obok.
-Alex powiedz dlaczego?-Zapytał ale ja nie odpowiedziałam.-To przeze mnie?
-Nie. I widzisz mówisz że coś do mnie czujesz a nawet nic o mnie nie wiesz. Nigdy się nie pytałeś o to skąd te blizny, nigdy nie pytałeś o moją przeszłość,nie znasz mnie a kochasz dziewczynę która się ciągle śmieje. A ja nie jestem gotowa na to żeby kogoś pokochać, nie jestem gotowa żeby znowu ktoś ode mnie odszedł.
-Ale ja wiem, nie wszystko ale wiem. Po sylwestrze rozmawiałem z Liamem, zapytałem o twoje blizny a on opowiedział mi to co sam wiedział i kazał nigdy cię nie skrzywdzić, więc nie mów mi że zakochałem się w kimś kogo nie ma bo zakochałem się w dziewczynie która przeszła piekło.- Zauważyłam łzy w jego oczach, otarł je dłonią a potem odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła.
-A wiesz że zakochałeś się w ćpunce która sprzedawała się za dragi a potem próbowała się zabić bo się brzydziła sobą. Masz racje odpycham ludzi którzy mnie kochają ale za wiele razy cierpiałam przez odejście aby teraz się zakochać.-Schowała twarz w dłoniach.
-Każdy dźwiga swój krzyż ale tylko od nas zależy czy będziemy go nieśli sami czy pozwolimy komuś na to żeby nam pomógł.-Maz wstał i wyszedł, po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Poderwałam się z miejsca i wybiegłam za nim. Na dworze było zimno ponuro i padał deszcz a ja byłam tylko w swetrze i nie miałam spodni. Dostrzegłam go kilka metrów dalej.
-Maz!-Zawołałam biegnąc za nim.-Powiedz mi co ja mam zrobić.-Zapytałam stojąc przed nim.
-Nic.-Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, byliśmy już cali mokrzy.- Tylko mnie kochaj.-Nachylił się nade mną i pocałował tak delikatnie jakby bał się że pod cięższym naciskiem rozpadnę się na małe kawałeczki.
Louis
Obudziłem się sam w wielkim łóżku, wybraliśmy najfajniejszą sypialnie z pokoi gościnnych, ściany i meble są w niej brązowe a dodatki turkusowe, a po za tym w tej było łóżko wodne. Wstałem i założyłem bokserki które znalazłem w jeszcze nie rozpakowanej walizce. Wczoraj cały dzień spędziliśmy na plaży robiąc to i o wo. Wyszedłem z pokoju i poczułem przyjemny zapach, w kuchni stał Harry w samym fartuszku.
-Dzień dobry.-Powiedział nakładając jajecznicę na talerze.
-Seksownie wyglądasz w tym fartuszku.-Przytuliłem się do jego pleców i pocałowałem go w policzek.
-Wiem.-Powiedział z tą swoją seksowną poranną chrypką. Usiadłem przy stole a Harry na przeciwko mnie.
-Hazz.- Głośno westchnąłem.-To jak wczoraj chodziłeś nago to to jeszcze było zabawne ale teraz to już się robi irytujące.
-Przecież mam fartuch, ale czy ja mam rozumieć że moje ciało cię irytuje, tak?-Zapytał zdezorientowany.
-Nie!-Zaprzeczyłem szybko.-Irytuje mnie to że nie mogę spokojnie najeść bo moje ciało na samą myśl o tym że siedzisz obok mnie nago reaguje w sposób w jaki reaguje.-Powiedziałem spoglądając znacząco w dół.
Harry roześmiał się wesoło, a na jego twarzy twarz zarumieniła się w uroczy sposób.
- Tu jest za gorąco nawet na to żeby chodzić nago, cały się lepię.
To prawda, na wyspie panował upał, przyjemnie robiło się dopiero po południu gdy słońce było już niżej.
- A więc kochanie co chcesz dzisiaj robić? - Zapytałem zmieniając temat, żeby tylko odciągnąć myśli od gorącego ciała Hazy.
- Na dzisiaj przygotowałem pełno atrakcji. - Powiedział tajemniczo.
- Mogę wiedzieć jakich?
- No nie wiem czy na to zasłużyłeś. - Harry zaczął się droczyć że mną, poczułem jego stopę ocierającą się o moją łydkę.
- Myślę że po wczorajszym dniu zasłużyłem na bardzo dużo.- Przygryzłem wargę patrząc mu głęboko w oczy.
- No nie wiem, bardzo szybko poszedłeś spać.- Jego stopa wedrowała coraz wyżej.
- Ale dzisiaj jestem za to wypoczęty i gotowy na wszystko. - Chwyciłem jego stopę robiąc mu masaż. Harry po drugiej stronie stołu w prowokacyjny sposób jadł śniadanie.
- Mam nadzieje bo dzisiaj będziemy robili dosłownie wszystko.


Głupio mi tak że tylko dwie scenki dzisiaj ale nie chce mi się już pisać a nie mogłam się już doczekać aż przeczytacie scenę Alex i Mazziego. 
Do następnego xx