niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział Osiemnasty: Szczęście na wyspie.

30.01.2012
Vicki
Nigdy bym sobie nie pomyślała że Niall zabierze mnie do Indii, nigdy nawet nie myślałam o wakacjach tutaj, ale gdy w samolocie dowiedziałam się że właśnie tu jedziemy to byłam strasznie podekscytowana. Indie zawsze kojarzyły mi się z Bollywoodzkimi filmami pełnymi roztańczonych i rozśpiewanych bogaczy i z biedą i brudem jaki został przedstawiony w Slumdogu, i dokładnie tak tu jest. Pierwszy i drugi dzień spędziliśmy w Delhi stolicy Indii, był to dla mnie szok, tylu ludzi nie widziałam jeszcze nigdy w życiu. Na ulicach był wielki tłum, samochody, rowery, furgonetki i słonie(?) każdy jechał w swoim kierunku. Pierwszego dnia po dziesięcio godzinnym locie byliśmy tak zmęczeni że od razu po zameldowaniu się w hotelu poszliśmy spać. Na drugi dzień wyszliśmy zwiedzać, najpierw udaliśmy się na bazar na którym było pełno stoisk ze wszystkim, stragany z przyprawami, materiałami, jedzeniem, zabawkami, biżuterią. Ja sama to chyba kupiłam sobie ze sto bransoletek, kupiłyśmy też sobie z Perrie sari czyli długie pasma materiału który noszą hinduski, nie byłyśmy pewne czy będziemy umiały to na siebie ubrać ale było to tak śliczne że nie mogłyśmy się powstrzymać , ja wybrałam zieloną i niebieską a Perrie fioletową i żółtą, kupiłyśmy też parę spódnic i chust, jednolitych i wielobarwnych, w sumie to brałyśmy wszystko co nam się nasunęło. Niall oczywiście od razu rzucił się na jedzenie, a Zayn chodził za nami i robił zdjęcia a jedyne co sam sobie kupił to faje wodną i szisze. W jednym miejscu trafiliśmy na ludzi którzy rzucali się proszkiem, a raczej farbą taką samą jak chłopcy w jednej sesji, tylko że tu było więcej kolorów. Zwiedziliśmy też meczet Dżami Masdżid i pięknie zdobiony Grobowiec Hajumana. Najlepsze w tych wakacjach było to że pomimo wielu ludzi mogliśmy się czuć jak normalni turyści, raz chyba tylko podeszła dziewczyna która chciała sobie zrobić zdjęcie z Niallem i Zaynem. Na wieczór wróciliśmy padnięci do hotelu a na rano wymeldowaliśmy się i ruszyliśmy do Radżastanu. Tam też mogłyśmy się zaprezentować z Pezz w naszych nowych strojach, ponieważ wiele kobiet też tak było tam ubranych, ja wybrałam niebieską spódnice, różowy krótki top i niebieską chustkę, a Perrie fioletową spódnicę, żółty top i fioletowo-złotą chustę. Założyłam moje bransoletki na ręce i nogi i brzęczałam nimi co chwilę podskakując i tańcząc żeby tylko usłyszeć ten dźwięk. Zameldowaliśmy się w hotelu i poszliśmy zwiedzać, zwiedziliśmy kilka pałaców a potem poszliśmy coś zjeść. Mieliśmy już tyle zdjęć że zapełniły dwie karty pamięci. Potem wybraliśmy się na wycieczkę wielbłądami na pustynię gdzie spędziliśmy noc na wydmach pod gołym niebem, tam też wypaliliśmy sziszę kupioną przez Zayna. Na rano wróciliśmy do hotelu i ruszyliśmy dalej. Dzisiaj wreszcie jedziemy zwiedzić słynny Tadż Mahal. Gdy tam dojechaliśmy wreszcie zrozumiałam dlaczego jest on jednym z cudów świata, żadne zdjęcie nie jest porównywalne z widokiem na żywo.
-Wiecie że cesarz Mumtaz kazał zbudować Tadż Mahal ku pamięci jego zmarłej żony.-Powiedziała Perrie czytając przewodnik turystyczny.
-Miał facet gest.-Powiedział Niall.
-Skarbie dla ciebie zbudował bym dwa razy lepszy, sam gołymi rękami.-Powiedział Zayn całując Pezz.
-Romantyk.-Westchnęłam spoglądając na Nialla.
-Kochanie ja bym dla ciebie drugi mur Chiński wybudował.-Przyciągnął mnie do siebie.
-Idiota.-Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Tadż Mahal miał być ostatnią rzeczą którą zwiedzamy, jutro jedziemy na Południe, na plaże Goa gdzie spędzimy resztę wakacji na nic nie robieniu.
Harry
Czas na wyspie płynął inaczej, wolniej i spokojniej. Całymi dniami nic nie robiliśmy, oprócz jednego telefonu który był tu wrazie co nie mieliśmy żadnego połączenia ze światem zewnętrznym. Oprócz seksu który uprawialiśmy już prawie wszędzie, opalaliśmy się na plaży, pływaliśmy w oceanie, oglądaliśmy filmy na dvd, uprawialiśmy seks a nie to już mówiłem. Teraz właśnie oglądaliśmy film, nudził mnie trochę więc delikatnie zacząłem dobierać się do Louisa.
-Ty nigdy nie masz dość.-Powiedział wyjmując moją rękę spod jego koszulki.
-Chcę po prostu wykorzystać to że mam cie tylko dla siebie, na maksa.-Powiedziałem siadając na jego kolanach.
-Co chcesz zrobić?-Zapytał ze śmiechem Lou.
-No wiesz, niedługo zaczyna się trasa i nie będzie już tak wiele czasu, a tu jesteśmy sami i mogę cię całować i dotykać kiedy tylko chcę.
Louis przybliży się całując mnie w usta, po chwili przewrócił nas tak że leżałem na kanapie a on na mnie, nie mogliśmy przestać się całować.
-Jestem z tobą taki szczęśliwy, Hazza.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, od przybycia na wyspę nie opuszczało mnie pewne uczucie, nie wiedziałem jak je nazwać lecz teraz już wiem. To szczęście, takie wielkie,nieskończone,niepojęte szczęście.
- Chodźmy na spacer. - Zaproponowałem.
- Dokąd? 
- Niespodzianka.
Louis pocałował mnie jeszcze raz po czym wstał, leżeliśmy ubrani w same bokserki więc najpierw poszliśmy się ubrać.
Wyszliśmy z domu trzymając się za rękę. Nigdy nie byłem w miejscu do którego nas prowadziłem ale od Johnny'ego słyszałem że jest przepiękne.
Gdy doszliśmy okazało się że jest tu jeszcze piękniej. Małe jeziorko z wodospadem było nieźle ukryte, gdyby Johnny nie wytłumaczył by mi jak tu dojść to nigdy bym nie trafił. Woda w jeziorze była czysta jak w basenie, trawa i drzewa zielone i błyszczące jakby codziennie ktoś polerował listek po listku, a tak pięknych kolorów kwiatów nie widziałem jeszcze nigdy.
- O ja pierdziele. - Westchnął Louis na widok tego raju na ziemi. - Kto pierwszy będzie w wodzie!
Krzyknął puszczając moją dłoń. W biegu zaczął się rozbierać a ja postanowiłem zostawać w tyle. Louis prawie wygrał ale zbyt długo mocował się z paskiem od spodni, podbiegłem do niego i biorąc go na ręce wybiegłem do wody. Woda była przyjemnie orzeźwiająca, taka czysta, wręcz pachnąca. Bawiliśmy się jak dzieci chlapiąc na siebie wodą, skcząc ze skał czy ściągając się kto pierwszy dopłynie do określonego celu. W końcu po jakiejś dobrej godzinie zabaw w wodzie wyszedłem na brzeg. Położyłem się na miękkiej trawie obserwując jak Louis przebiega pod wodospadem. Był szczęśliwy jak mały chłopiec przebiegając w tę i z powrotem. W końcu stanął w miejscu pozwalając żeby woda lała mu się na głowę.
- Chodź tu do mnie!- Zawołał odgarniając mokre włosy z czoła.
- Nie, wolę na ciebie patrzeć!
- Co?! - Szum wodospadu zagłuszył pewnie moje słowa.
- Wolę na ciebie patrzeć stąd! - Powtórzyłem.
- Co?! - Lou nadal nie słyszał, podszedł kilka kroków bliżej a ja wstałem i podszedłem bliżej jeziora tak że woda dotykał moich stóp.
- Kocham Cię! - Wykrzyczałem najgłośniej jak tylko umiałem. Louis Uśmiechnął się szeroko, zamachnął się rękoma i rozprysnął wodę wysoko w górę.
-Też Cię kocham! Kocham Harry'ego Stylesa najmocniej na świecie! Kocham! Kocham! Kocham! 
Louis darł się w niebo głosy, rozpryskując wodę na wszystkie strony. Niewiele myśląc wskoczyłem do wody podpływając do niego.
- Bądźmy już na zawsze razem. - Powiedziałem przytulając się do niego.
- Jestem jak najbardziej za.

Wreszcie, wreszcie udało mi się napisać. Najwięcej trudności przyniosło mi opisanie wakacji w Indiach ale jakoś sobie poradziłam i mam nadzieje że będziecie umieli to sobie wyobrazić tak samo cudownie jak ja. Do następnego xoxo 

1 komentarz:

  1. hahahaha rozjebał mnie sex na drzewie :D genialny rozdział, genialny :D chociaż nie ukrywam że pierwszą połowę czytałem w pośpiechu by szybko dowiedzieć się co się dzieje z Harrym i Lou :D

    OdpowiedzUsuń