wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział Szesnasty: Maz chcę się spotykać.

25.01.2012
Louis
Na lotnisku wszystko działo się szybko, lotnisko było małe a o tej godzinie nie było tu wiele ludzi. Byłem tak śpiący że nawet nie zauważyłem dokąd lecimy, gdy tylko usiadłem w wygodnym fotelu pierwszej klasy to od razu zasnąłem. Obudził mnie Harry dmuchając mi w ucho.
-Wstawaj misiek.- Pocałował mnie dyskretnie.- Jesteśmy na pierwszym przystanku.
-Samolot nie robi przystanków.- Powiedziałem ignorując jego dmuchanie i bardziej zagłębiłem się w fotel.
-No to musimy wysiąść żeby się przesiąść.
-Ale ja chcę spać.
-Wyśpisz się na miejscu.- Po wyjściu z samolotu uderzyła we mnie fala gorąca, no pięknie Harry zabrał mnie na tropiki a ja mam w walizce same swetry.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś że jedziemy na jakieś wyspy, spakował bym coś mniej sweterowatego.
-Spokojnie, ja wszystko zaplanowałem, a po za tym tam gdzie jedziemy nie będziesz potrzebował wiele ciuchów.- Powiedział puszczając mi oko. Po odebraniu bagaży złapaliśmy taksówkę która zabrała nas do portu.
-Gdzie ty mnie zabierasz?-Zapytałem kompletnie zagubiony.
-Oj no zaraz się dowiesz.- Zauważyłem tablice z napisem ''Port w Nassau'' ale nic mi ta nazwa nie mówiła, wiem tylko to że jestem na jakiejś wyspie, a właściwie to już ją opuszczam. Wsiedliśmy na motorówkę , powitał nas śniady mężczyzna o imieniu Benjamin, Harry porozmawiał z nim chwilę a zaraz potem ruszyliśmy.
-No ja jestem bardzo ciekawy gdzie ty mnie zabierasz.-Powiedziałem gdy siedzieliśmy na ławce.
-Oj wyluzuj.-Powiedział kładąc głowę na moje ramię.
-Jestem wyluzowany.-Uśmiechnąłem się.-Spędzę tydzień sam na sam z moim chłopakiem. Czy może być coś lepszego?
-Nie.-Powiedział całując mnie szybko. Po jakiejś godzinie dopłynęliśmy na miejsce. Benjamin zacumował przy małym porcie wyjął nasze bagaże, pożegnał się i odpłynął. Nie wiem dokładnie która to mogła być godzina ale słońce powoli zaczynało zachodzić, piasek na plaży był śnieżno biały, przed nami stała wielka willa otoczona dżunglą, jednym słowem to jest najpiękniejsze miejsce na świecie.-Teraz mogę ci już powiedzieć gdzie jesteśmy. Ta wyspa nazywa się Little Hall's Pond Cay.-Gdzieś słyszałem tą nazwę.-I jest to prywatna wyspa Johnnego Deppa, przez tydzień będziemy tu zupełnie sami, odcięci od świata, możemy chodzić tu nago, możemy kochać się na plaży, nie koniecznie po całym domu bo Johnny mówił że będzie mu potem niezręcznie jak przyjedzie tu z dziećmi.-Zaśmiałem się.
-Oh Harry, kocham cię.-Przytuliłem go.-Jesteś niemożliwy.
-Ale w pozytywnym sensie?-Zapytał z twarzą w zagłębieniu mojej szyi.
-Bardzo pozytywnym.
-To co najpierw się rozpakujemy czy od razu przejdziemy do seksu na plaży.-Znowu się zaśmiałem.
-Może najpierw się rozpakujmy i odświeżmy, napaleńcu.
-Jak wolisz, ale ja nie zamierzam chodzić tutaj w ciuchach.-Odsunął się ode mnie i zaczął się rozbierać, ten tydzień to będzie najbardziej erotyczny tydzień w moim dwudziestojednoletnim życiu.
Vicki
- Wstawaj, wstawaj. -Obudził mnie Niall śpiewając mi do ucha.-Wstawaj, wstawaj, to będzie wspaniały dzień. Wstawaj, wstawaj jest już dzień idź się bawić. I uśmiechnij się do świata, otwórz oczy, wyskakuj z łóżka. Po prostu wstawaj, wstawaj. - Niall nie podawał się i śpiewał coraz głośniej.
- Nie budź mnie, mnie, mnie ee-Odśpiewałam mu nie podnosząc głowy z poduszki i nie otwierając oczu.
- Podnieś zaspaną głowę, nie zostawaj w łóżku. Jest tyle rzeczy do zrobienia i zobaczenia. Po prostu chodź ze mną. - Już mnie powoli zaczynał denerwować tą piosenką.
- Mam kacar, wo-oh! Wypiłam o wiele za dużo. Mam kaca, wo-oh! I coś tam coś tam nie pamiętam.- Nie zdołałam dalej śpiewać bo Niall wybuchną śmiechem a ja do niego dołączyłam. Niall położył się obok mnie a ja przytuliłam się do niego, szkoda że jest już ubrany.
-Ohh moje ty biedactwo.-Powiedział głaskając mnie po włosach.
-A może skoro już mnie obudziłeś to może zrobimy coś fajnego?- Zapytałam wkładając rękę w jego spodnie.
-Przykro mi skarbie ale teraz nie ma na to czasu.-Powiedział wyjmując moją rękę.
-No ale weź tak szybko.-Powiedziałam z miną szczeniaczka.
-Ciebie to jest naprawdę ciężko zaspokoić.-Odebrałam to jako podanie się,więc wsadziłam rękę z powrotem.-Vicki bo nigdzie nie pojedziemy.
-Gdzie pojedziemy?-Zapytałam szybko wyciągając dłoń i usiadłam obok niego z głową opartą na rękach.
-Harry postanowił zabrać swojego chłopaka na wakacje to ja zabieram swoją dziewczynę, ale za chwile nigdzie nie pojedziemy bo jeśli nie ubierzesz się w dziesięć minut to samolot nam ucieknie.-Zerwałam się z łóżka i popędziłam do szafy.
-Niall ale ja nie mam się w co ubrać.-Powiedziałam widząc puste pułki.
-Tam masz uszykowane ubrania.-Wskazał na fotel gdzie wszystko leżało.-Poczekam na ciebie w holu.- Wstał i wyszedł. Ubrałam się i poszłam do wyjścia gdzie czekał Niall, Zayn i Perrie.
-O wy też jedziecie?-Zapytałam podchodząc do nich.-A gdzie tak w ogóle jedziemy?
-Nie chcą powiedzieć.-Odpowiedziała mi Perrie.
-Dowiecie się w swoim czasie.-Powiedział Zayn.
-Boże jakie tajemnice.-Prychnęła Pez.
-Nie tajemnice tylko niespodzianka, to co możemy iść?-Zapytał Niall.
-Jasne.-Odpowiedzieliśmy troje na raz i ruszyliśmy do wyjścia.
Tony
O dwudziestej pierwszej pożegnaliśmy ostatnich gości, a byli to Alex i Mazzi, i zabierali ze sobą Larrego.
-Tylko mi się nim dobrze opiekuj.-Powiedziałem do Is.-Żeby miał świeżą wodę i nie ulegaj jego słodkim oczkom bo on nie może za dużo jeść.
-Przecież wiem.-Powiedziała wywracając oczami.-W końcu to ja wychodzę z nim o szóstej rano na spacer.
-Po pierwsze wypuszczenie go na ogródek to nie jest wcale spacer, a po drugie tylko ty wstajesz o tak chorej porze.
-Dobra nie kłócicie się już.-Powiedział Lucas dając Alex Larrego.
-No przecież muszę się trochę ze szwagrem pospierać.-Uderzyła mnie lekko pięścią w remie.
-Ej no proszę mi tu męża nie bić.-Powiedział z udawaną wkurzoną miną.
-Przepraszam.-Zrobiła minę zbitego psa, ale po chwili się roześmiała.-To miłego tygodnia, i żeby dzieci z tego nie było, bo jeszcze nie jestem gotowa na zostanie ciocią.
-Ha ha, ty lepiej matką nie zostań przez ten tydzień.-Powiedział Lucas spoglądając na Maza.
-Ale ja...-Zająkał się.
-Nie musisz mu się tłumaczyć on tylko żartuje.-Pocieszyłem go.
-No ale młodzież lepiej ostrzec.
-Nie pamiętasz jaki byłeś w ich wieku?
-To tym bardziej uważam że Alex powinna zostać tu z nami, a ja mam nadzieje że ty jeszcze nic nie robiłeś z moją siostrą.-Zwrócił się do Maza, żal mi się go trochę zrobiło, jego oczy mówiły ''boże jak stąd uciec''.
-Dobra już się naśmiałeś to teraz możesz już przestać.-Powiedziała Alex lekko podenerwowana.
-No dobra już się nie wtrącam w twoje życie seksualne, jedźcie już bo się spóźnicie na samolot.-Przytuliłem do siebie Lexi po czym pożegnałem się z Mazzim.
-Tylko wiesz przezorny zawsze ubezpieczony.-Usłyszałem jak Lucas mówi to po cichu do Alex i wciska jej coś do kieszeni.
-Ale ty głupi jesteś naprawdę.-Powiedziała ciężko wzdychając.-Udanego tygodnia miodowego.- Usłyszałem jeszcze jak wychodząc Maz zapytał Alex czy Lucas naprawdę żartował. Zaraz jak opuścili hotel oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Widziałeś jego minę?-Zapytał Lucas łapiąc się za brzuch.
-Biedak nie wiedział co powiedzieć. ty to jednak jesteś zły.-Przytuliłem go do siebie.
-No jestem.-Powiedział po czym pocałował mnie wgryzając się w moją dolną wargę.
Maz
O drugiej w nocy byliśmy już w Londynie. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu Lexi. Gdy staliśmy na ganku a Alex szukała klucza w swojej torebce, zdecydowałem się że w końcu powiem jej co do niej czuje.
-Lexi.-Położyłem ręce na jej tali i przytuliłem się do jej pleców.-Nie uważasz że może powinniśmy przejść dalej?
-W jakim sensie dalej?
-No wiesz, żeby nie tylko sam seks, może byśmy spróbowali ze sobą być?-Zapytałem ostrożnie dobierając słowa. Alex zdjęła moje ręce ze swojej tali i odwróciła się do mnie przodem.
-Przecież ustaliliśmy żadnych uczuć i związku.-Powiedziała lekko zdenerwowana
-To ty to ustaliłaś, myślisz że przespałem się z tobą bo byłaś pijana a mi się chciało pieprzyć, spodobałaś mi się najpierw wizualnie a potem cię polubiłem, a teraz myślę że coś do ciebie czuję.-Uśmiechnąłem się do niej ciepło mając nadzieje że ona też się uśmiechnie.
-Myślę że powinieneś już iść.-Powiedziała z kamienną twarzą.
-Co?! Ale Alex.
-Po prostu idź stąd, ok?-Pociągnęła nosem a po jej policzku popłynęła łza którą starłem kciukiem.
-Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc, dlaczego nie chcesz być szczęśliwa?-Zapytałem chwytając ją za rękę ale ona szybko ją zabrała.
-Nie rozumiesz?! Idź już sobie!- Krzyknęła.
-Okej, ale uważaj bo odpychając ludzi którzy cię kochają w końcu zostaniesz sama.-Wziąłem swoją torbę i odszedłem nie obracając się do tyłu.


Jest w końcu mi się udało napisać coś co nie nadaje się tylko do usunięcia. Ale to i tak nie jest zbyt udany rozdział bo podoba mi się tylko ostatnia scena, reszta jest taka nijaka. Jutro postaram się dodać kolejny rozdział bo mam na niego taki zajebisty plan że już nie mogę się doczekać aż zacznę go pisać. A więc do jutra xx

2 komentarze:

  1. jak zawszę super :D więcej wiary w siebie :D bo mnie drażni jak piszesz że coś co stworzyłaś jest nijakie a jest naprawdę zajebiste :D pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <3 Aww czemu Is odrzuciła Mazziego ? :C CZekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń