sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział Piętnasty: Aż do śmierci.

20.01.2012
Alex
Po sylwestrze między mną a Mazzim utworzył się układ który był prosty, żadnego związku, żadnych uczuć, tylko seks. I jak na razie jestem z tego zadowolona. Był tylko jeden drobiazg który mógłby zacierać granicę pomiędzy przyjacielskim seksem a związkiem.
-O czym tak myślisz?-Zapytał Maz widząc moją skupioną minę.
-O ślubie.-Byliśmy właśnie w dość intymnej sytuacji i poczułam jak po moich słowach Mazzi zmiękł.-O ślubie brata oczywiście, wiem że to może być już trochę za zbyt związkowe ale nie mam z kim iść a jedynymi singlami będzie tam chyba tylko moja babcia i synek mojego kuzyna.-Wytłumaczyłam się szybko.
-Nie no spoko, a kiedy?-Widać że mu ulżyło.
-Dwudziestego czwartego.
-To za cztery dni.
-Brawo, widzę że dobry z matmy jesteś.-Zaśmiałam się z niego.
-Ha ha ha, możemy rozmowę na temat moich zdolności matematycznych przełożyć na kiedy indziej, a nie gdy w tobie jestem?-Zapytał poirytowany.
-Oczywiście.-Powiedziałam łapiąc go za tyłek.-Możemy nawet do niej nie wracać.- Wpiłam się w jego usta i już nie mogłam skupić się na niczym innym tylko na tym co się tutaj teraz działo. Do tej pory to ja byłam na nim ale Maz szybko zmienił naszą pozycje. Wchodził we mnie agresywnie, Łączył nasze dłonie nad moją głową i całował mnie po szyi, moje głośne westchnienia zaczęły się przeradzać w jęki.
-O tak, O Mazz, o tak mi rób.- Włożył swoje ręce pod moje plecy i podniósł mnie, opadałam i unosiłam się coraz szybciej na jego kolanach. Włosy zaczęły mi się przyklejać do spoconego czoła, Maz całował mnie po piersiach i delikatnie przygryzał sutki. Moje ciało już nie wytrzymało takiej dawki rozkoszy, podczas szczytowania czułam się jakbym wybuchła. Pocałowałam go żeby nie zacząć krzyczeć. Mazz położył się na plecy a ja leżałam na nim, byliśmy spoceni i spełnieni.
-Ten ślub jest w Szwecji, w górach, więc jak chcesz możemy tam zrobić to na śniegu albo zaprosić jakąś szwedkę.-Powiedziałam nie odrywając swojego policzka od jego klatki piersiowej.
-Jesteś nie możliwa.-Zaśmiał się.-I za to cię lubię.
24.01.2012
Tony
-Gotowy?-Zapytała Vicki.
-Jak nigdy.-Staliśmy przed drzwiami kościoła w którym miałem wziąć ślub, w środku czeka na nas rodzina przyjaciele no i on.
-Ale wiesz jakbyś chciał się wycofać to teraz jest na to ostatnia chwila.
-Nie chcę się wycofywać.-Powiedziałem ściskając mocniej jej ramie.
-To czemu nie wchodzimy?
-Nie wiem.-Stałem sparaliżowany przed tymi głupimi drzwiami, trzymałem rękę na klamce ale jakoś nie mogłem jej nacisnąć. Vicki obróciła mnie przodem do siebie.
-Słuchaj będziesz najlepszym mężem i w przyszłości ojcem na świecie, więc się nie bój i po prostu to zrób, okej?
-Ok.-Vicki przytuliła mnie mocno do siebie.
-Kocham cię.-Wyszeptała mi do ucha.
-Ja ciebie też.-Oderwała się ode mnie i zrobiła znak krzyża na moim czole.
- Let's do it- Wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem na klamkę.
Lucas
Tony jeszcze nie słyszał mojej przysięgi, a ja jeszcze nie słyszałem jego i nie wiem czy bardziej się poryczę wypowiadając swoją czy słysząc jego. Ja byłem pierwszy więc przełykając ślinę zacząłem recytować tekst który znam już na pamięć.
-Ślubuję Ci zastąpić twojego anioła stróża, gdy ten będzie chciał wziąć urlop, kiedy będzie złamywał nad Tobą ręce i skrzydła, ja wtedy będę. Mi nigdy nie zabraknie sił. Podam Ci rękę gdy będziesz tonął, stanę twarzą w twarz, oko w oko z Twoim wrogiem, nigdy nie będę się bać. Gdy wieczorem po ciężkim dniu zechcesz spać, ja wtedy będę odstraszać złe sny i szeptać Ci czule do ucha: nie bój się śpij spokojnie, ja tu jestem, ochronię Cię od wszelkiego zła. ślubuję Ci prawdę, tak piękną i tak zwyczajną. Tą w słońcu czy deszczu. Prawda jest mocą, najważniejszą potęga, niech prawdą będzie wypełnione nasz życie.- Uśmiechnąłem się do niego jak najpiękniej umiałem, łza spłynęła po jego policzku a ja otarłem ją kciukiem.
-Kocham cię.-Powiedziałem bezgłośnie, tak żeby tylko on widział że to powiedziałem. Tony odkaszlnął i patrząc mi prosto w oczy zaczął mówić.
-Ślubuje zostać przy Tobie nawet gdy nie będę miał sił wypowiedzieć Twojego imienia, kiedy będzie zabierać Cię choroba i gdy będziesz całkiem zdrowy. Kiedy będzie potrzeba oddać swoje życie za Ciebie, odebrać każde cierpienie, wysuszyć i schować każą łzę, która nie będzie łzą szczęścia-zrobię to bez wahania. Ślubuje, że nie będę dla Ciebie tylko mężem, ale także przyjacielem u którego zawsze znajdziesz zrozumienie, który będzie patrzeć na świat z dystansem i tym który podzieli z Tobą Twoje pasje. Ofiarowuję Ci całe swoje serce i głowę pełna myśli o Tobie oraz całego siebie ze swoimi wadami i zaletami, po prostu całą swoją bezwarunkową miłość.- To były najpiękniejsze słowa które kiedykolwiek ktoś mi powiedział.
-Na mocy nadanej mi przez boga ogłaszam was małżeństwem, możecie się pocałować.- Chwyciłem jego głowę w swoje ręce i pocałowałem go najdelikatniej jak tylko umiałem a wokół nas rozległy się brawa.
Harry
-Chciałbyś tak.-Zapytał Louis przytulając mnie od tyłu i szepcząc do ucha.
-Ale że co?-Staliśmy pod ścianą i patrzeliśmy na tańczące na parkiecie pary. Wesele odbywało się w sali balowej jednego górskiego hoteliku w którym się zatrzymaliśmy.
-No tak tańczyć,-Powiedział zmieszany.
-Dopiero co przestaliśmy więc powiedz o co naprawdę chcesz się zapytać.
-No czy chciałbyś mieć taki ślub.-Zapytał zarumieniony.
-Oh Lou, jasne żebym chciał.-Obróciłem się.-A ty?
-Gdy nadejdzie czas to zrobimy takie wesele jak mieli Kate i William.-Zaśmiałem się.
-Już nie mogę się doczekać.-Pocałowałem go, fajnie było całować się z nim przy ludziach, no tylko że ci ludzie wiedzieli o nas, ale teraz nie mam już takiego ciśnienia na to żeby się ujawnić, na wszystko przyjdzie czas teraz liczy się tylko Lou.-Chodź już czas.-Powiedziałem ciągnąc go za rękę.
-Czas na co?
-Na moją niespodziankę.-Poszliśmy się pożegnać z parą młodą i udaliśmy się do naszego pokoju. Gdy przekroczyliśmy próg Lou zaczął mnie całować i dobierać się do mnie, z ciężkim żalem musiałem go jednak powstrzymać.-Nie teraz skarbie.
-Dlaczego nie?
-Bo się spóźnimy.-Wytłumaczyłem wyciągając nasze walizki których jeszcze nie rozpakowaliśmy.
-Spóźnimy na co?
-Na samolot, chyba nie myślałeś że moją niespodzianką będzie seks.
-Szczerze mówiąc miałem taką nadzieje.
-To później misiek, teraz musimy lecieć.
Niall
-Jak myślisz kto będzie następny.-Zapytałem Vicki bujając się z nią w rytm spokojnej melodii.
-Myślę że oni.-Vicki wskazała na Bonnie i Dawida którzy tańczyli z Kubą pomiędzy nimi.
-Ale chodzi mi o nas, znaczy o One Direction.
-Tonu i Lucas nie należą do zespołu.
-Dobra nieważne.-Czasami gdy jest trochę pijana ciężko się z nią dogadać.
-Nie no powiedz.-Nalegała.
-Ale co?
-Oh Nialler, Nialler.
-A co tak właściwie jest pomiędzy Alex i Mazem?-Zapytałem żeby zmienić temat.
-Seks.-Victoria położyła głowę na moim ramieniu.
-Ale że jak?
-No bzykają się gdy tylko mają na to ochotę ale nie nazywają siebie parą bo niby nią nie są.
-Ja myślę że to nie wypali.
-Też tak sądzę, w końcu jedno się zakocha, nie da się bzykać z kimś i nic do niego nie poczuć.
-Ja gdy się z tobą bzykam to cię kocham.-To zdanie nie miało sensu i było głupie ale jakieś takie ważne i uczuciowe, ale jesteśmy pijani więc.
-Napaliłam się, chodźmy.-Vicki pociągnęła mnie za ręce do naszego wynajętego pokoju. Całą drogę przebyliśmy całując się.
-Zniszczę ci fryzurę.-Powiedziałem gdy byliśmy już na łóżku.
-Pieprzyć to.-Zaczęła odpinać guziki mojej koszuli.-Uwielbiam cię w garniturze, a w czarnym to już w ogóle.-Jesteśmy pijani i napaleni więc wątpię żeby nasze ciuchy dało się jeszcze kiedyś założyć, bo na przykład moja koszula nie ma już trzech guzików. Vicki siedziała na moich kolanach i męczyła się z paskiem od spodni, a ja całowałem ją po szyi, podciągnąłem jej czarną sukienkę do góry i odkryłem że ma na sobie pończochy a ja uwielbiam ją w pończochach. Zdjąłem jej sukienkę przez głowę i rzuciłem nią gdzieś w bok, zaczęliśmy się całować a ja męczyłem się z jej stanikiem.
-Ja to zrobię.- Oderwała się ode mnie i odpięła stanik, już wiem czemu mi to nie wychodziło.-Ten ma zapięcie z przodu.-Wytłumaczyła mi wyrzucając go do tyłu. Pieściłem jej piersi a ona wplątywała palce w moje włosy odchylając się do tyłu. Obaliłem nas na łózko i obróciłem tak żebym to ja był na górze. Wstałem i ściągnąłem jej majtki po czym zdjąłem swoje spodnie, bokserki i koszulę, i wróciłem na łóżko.
-Jeszcze moje pończoszki.-Powiedziała przygryzając palec.
-Je zostawimy.- Uśmiechnąłem się i zanurkowałem jej pomiędzy nogi. Pieściłem językiem a moje dłonie zajęły się jej piersiami.
-Nialll...-Wiła się pode mną jak wąż. W końcu pociągnęła mnie za włosy do góry.-Rżnij mnie.- Te słowa jakoś kompletnie do niej nie pasowały i Vicki aż się zarumieniła wypowiadając je, ale pieprzyć to jesteśmy pijani. Wszedłem w nią agresywnie, Vicki aż wygięła się w pół, zacząłem poruszać się coraz szybciej.
-Aghhhh!-Syknąłem gdy Vicki wbiła paznokcie w moje plecy. Już wiedziałem że długo nie pociągnę, Vicki też wydawała się już na skraju wytrzymałości. Doszliśmy w tym samym momencie. Opadliśmy zmęczeni na łóżko.-Jak odpoczniesz to ja chcę jeszcze raz.
Tony
Ślub i wesele było cudowne, przyjechali nasi przyjaciele i rodzina, to znaczy rodzina Lucasa bo ja oprócz Vicki już nikogo nie mam, no teraz już mam, mam męża i to najlepszego na świecie.
-Mężu.-Powiedziałem tak kompletnie bez powodu.
-Tak?
-Nie nic tak po prostu chciałem cię nazwać, dziękuje.
-Za co?
-Za wszystko, za to że jesteś, za twoją przysięgę.- Byliśmy już w pokoju pół godziny a jeszcze nie zaczęliśmy się kochać, po prostu siedzimy i wpatrujemy się w siebie.
-Twoje była sto razy lepsza.-Uśmiechnął się.
-Nie prawda, obie były wspaniałe.
-Jesteś taki piękny.-Powiedział Lucas a ja się zarumieniłem.- Nigdy ci tego nie mówiłem ale byłem ciebie pewny już od początku, przed tobą byłem tylko w jednym stałym związku, tak to latałem z kwiatka na kwiatek, ale gdy zacząłem z tobą chodzić to byłem gotowy oświadczyć ci się już po miesiącu, już wtedy wiedziałem że jesteś miłością mojego życia, jesteś moją nagrodą. Całe życie myślałem że bóg mnie nienawidzi, najpierw dał mi takich rodziców a potem chciał zabrać siostrę ale gdy postawił ciebie na mojej drodze to już wiedziałem że skończyły się ciemne dni i od teraz już będzie dobrze.- Nie wiedziałem co powiedzieć, Lucas nigdy nie mówił zbyt wiele o swoich uczuciach do mnie, a teraz nagle powiedział wszystko.
-Czuję że powiedzieć ci kocham cię to to za mało żeby przekazać to co do ciebie czuję, to słowo jest za słabe żeby opisać moją miłość. Chcę mieć z tobą prawdziwą rodzinę, chcę mieć z tobą dzieci i chcę się z tobą zestarzeć, a jeśli dożyjesz stu lat to ja chcę żyć sto lat minus jeden dzień żebym nigdy nie musiał żyć bez ciebie.- Lucas zaczął mnie całować, potem rozbierać, potem wszedł we mnie i kochaliśmy się najczulej jak potrafiliśmy, gdy mnie dotykał czułem to każdym nerwem, każdą częścią ciała, to nie był efektywny seks z fajerwerkami, to był seks z miłością.


O Jezu ale się napisałam, aż mnie palce bolą. Mam nadzieje że sceny seksu się podobają bo to one zabierają mi najwięcej czasu, nie wiem czemu ale zawsze gdy je piszę to się śmiej, może przy tych gejowskich to tak nie ale przy tych hetero to nie mogę się powstrzymać, no i dyszę, nie wiem czemu ale tak jakoś lepiej mi się piszę. A i dedykuję ten rozdział dla @Hahaha_sexi żebyś mi powiedział jak masz na imię bo nie wiem.
Kocham was <3


2 komentarze:

  1. Dziękuję ci ogromnie :D rozdział jak zawszę cudowny, zasiałaś we mnie ciekawość w związku z niespodzianką Harrego :D <3 a mam na imię Jędrzej (Jędrek) ale często słyszę Lelek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny, bardzo mi się spodobał ten rozdział, już czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń