sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział Dziewiąty: Znalezienie Louisa.

23.12.2012
Eleanor
Od trzech dni nie mogłam dodzwonić się do Louisa. Lottie dzwoniła dziś do mnie i pytała się czy nie wiem co dzieje się z nim bo już wczoraj miał przyjechać a jeszcze go nie ma. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do niego. W domu chyba nikogo nie było bo pukałam i dzwoniłam ale nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę i okazało się że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i uderzył mnie smród alkoholu i stęchlizny. Na podłodze leżały puste butelki po alkoholu a im głębiej się wchodziło tym bardziej śmierdziało. Szukałam Lou w każdym pomieszczeniu ale jak mogłam się tego spodziewać on był w pokoju Harrego. W tym pokoju waliło najgorzej. Louis leżał na łóżku we własnych wymiocinach. Po pierwszym odruchu wymiotnym pobiegłam do okna i otworzyłam je. Gdy nabrałam odpowiednią ilość świeżego powietrza, pobiegłam do niego i sprawdziła czy wogóle żyje. Sprawdziłam jego puls i na szczęście okazało się że żyje. Kurwa co on ze sobą zrobił, ostatni raz tak bardzo stoczył się po śmierci Freddiego, ale o tym wolałam nie myśleć. Nie wiedząc co mam zrobić zadzwoniłam do Lottie.
-Cześć Lottie, znalazłam go.
-Całe szczęście, mama już tu od zmysłów odchodzi. Powiedz mu żeby przyjechał.
-To może nie być takie proste.
-Dlaczego?
-On chyba nie będzie w stanie.
-Boże co się stało? Miał wypadek?-Jeszcze nigdy nie słyszałam takiej paniki w jej głosie.
-Nie, nic mu się nie stało. Ale lepiej będzie jeśli bliźniaczki nie będą oglądać go w takim stanie.
-Boże El o czym ty mówisz? Jakim stanie? Co tam się dzieje? Gdzie jest Harry?
-Wszystko ci wytłumaczę ale lepiej będzie jeśli tu przyjedziesz. Najlepiej sama. Daj mi twoją mamę do telefonu.- Rozmawiałam z panią Tomlinson i wytłumaczyłam że ja nie mogę zostać z Lou i nie może on też zostać sam. Ustaliłyśmy że Lottie przyjedzie wieczorem pociągiem a ja ją tylko odbiorę. Do wieczora miałam jeszcze sporo czasu więc postanowiłam ogarnąć dom i Louisa. Najpierw jakimś cudem zaciągnęła go do łazienki, rozebrałam go i wsadziłam do wanny. Nie puściłam jeszcze wody bo najpierw poszłam ściągnąć brudną pościel z łóżka. Gdy wróciłam do łazienki zastałem go w dokładnie takiej samej pozycji więc poszłam wstawić jeszcze brudne rzeczy do pralki i przynieść mu jakieś czyste ubrania. Nie znalazłam w jego szafie żadnej piżamy więc wzięłam tylko bokserski. Wykąpałam Louisa, wyciągnęłam go z wanny ubrałam i zaprowadziłam do jego sypialni bo w sypialni Hazzy nadal śmierdziało. Gdy Lou smacznie spał ja zabrałam się za dom. Najpierw otworzyłam wszystkie okna, zebrałam śmieci, umyłam podłogi i nim się obejrzałam była już siedemnasta. Lottie zadzwoniła że za godzinę będzie na dworcu. Sprawdziłam jeszcze czy Lou śpi czy może już nie. Okazało się że tak, więc wzięłam jego samochód i pojechałam na dworzec. Chwilę po osiemnastej pociąg z Doncaster wjechał na peron. Wysiadła Lottie ze swoim chłopakiem Martinem.
-Hej.- Przywitałam się z nią buziakiem w policzek.
-El proszę cię, powiedz w końcu o co chodzi z Lou? Gdzie jest Harry?- Dziewczyna zażądała odpowiedzi.
-Chodźcie do auta tam ci wszystko wytłumaczę.-Poszliśmy do samochodu a gdy do niego wsiedliśmy nie wiedziałam od czego zacząć.
-Powiesz mi teraz co się dzieje?
-Louis i Harry, oni zerwali.- Jakoś nie mogło mi to przejść przez gardło.
-Co?!! Kiedy?
-W czwartek.
-A ja dopiero teraz się o tym dowiaduje.- Powiedziała blondynka z pretensjami.
-Myślałam że on sam ci to powie, myślałam że on wróci do was na święta.-Odpaliłam silnik i zaczęłam wycofywać. Martin siedział z tyłu, ciekawe czy wogóle wiedział o tym że Lou jest gejem.
-Ale dlaczego ja musiałam tutaj przyjeżdżać?
-Pamiętasz Freddiego?-Dziewczyna pokiwała głową.- On, Lou i Stan od dziecka się przyjaźnili. Lou podkochiwał się we Freddiem ale nigdy mu tego nie powiedział.
-On zginął prawda?-Zapytała Lott.
-Tak, miał szesnaście lat, wracał z jakiejś imprezy na której był z Lou i Stanem, ale wracał sam i wtedy potrącił go pijany kierowca. Louis się po tym załamał, zaczął pić a potem miał problemy z heroiną. Wtedy gdy znikną na pół roku to był właśnie na odwyku. Pisałaś do niego kartki, Fizzy też robiła dla niego laurki ale jeszcze nie umiała pisać. A ty w jednej napisałaś że choć nie wiesz co się z nim dzieje to ma się nie podawać, ma wrócić bo go kochasz i tęsknisz za nim.- Z moich oczu zaczęły wypływać łzy, a Lottie płakała już na całego.- Dlatego pomyślałam że teraz też go z tego wyciągniesz.
Lucas
W domu trwały wielkie przygotowania do świąt, porządki, gotowanie, byliśmy dzisiaj nawet w kościele. Tony na zabój zakochał się w Kubusiu, co chwilę go nosił, przewijał, karmił, bawił się z nim. A pewnej nocy gdy myślał że już śpię powiedział że chciałby mieć dziecko, więc pewnie ucieszy się z mojego prezentu choć nie jest nim malutka dzidzia. Po ulepieniu chyba setki pierogów babcia pozwoliła nam odpocząć. Alexis otworzyła laptopa i połączyła nas z Vicki.
-Hej.- Pomachała Is do kamerki.
-Siema!-Na ekranie pojawił się Niall który jak zwykle coś szamał.
-Nialler żałuj że cię tu nie ma, mamy tyle jedzenia.-Powiedział Harry.
-Tu też mam jedzenie.- Odpowiedział blondyn pokazując czipsa.
-Nooo stary, ale nie takie.- Tony podszedł do nas i usiadł obok mnie z Kubą na kolanach.
-Vika pakuj się, lecimy do Polski.-Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tony a co ty masz za maleństwo.-Zapytała Vicki.
-Słodki co nie, to jest Kuba ja jestem jego ulubionym wujkiem.
-Chciałbyś.-Powiedział Harry.- To ja jestem jego ulubionym wujkiem, bo też mam takie loczki jak on.
-No chyba nie.
-No chyba tak.
-No to niech któryś z ulubionych wujków zmieni mu pieluchę bo śmierdzi.-Powiedziała Lexi zatykając nos.
-Wygrałeś to ty jesteś ulubionym wujkiem.-Powiedział Harry.
-Ale to ty masz loczki.-Zaprotestował Tony podając loczkowi małego.
-Ale ciebie bardziej lubi.-Hazza zapierał się rękami i nogami.
-Uuggghhh zawsze ja.- Tony wziął małego i poszedł do sypialni Bonnie i Dawida.
-Poczekaj pomogę ci!-Harry pobiegł za nim.
-A jak on się trzyma?-Zapytała Vicki.
-Zawarliśmy pakt że nie będziemy rozmawiać o smutnych rzeczach przez cały tydzień więc na razie jest dobrze.-Wytłumaczyła Alex.
-To dobrze.-Powiedziała Vicki a po chwili wszedł Harry.
-Ej Vikson, jutro idziemy na pasterkę a ja nawet nie wiem co to jest.-Harry usiadł obok Alex.
-To fajnie Harry tylko się nie upij na tej pasterce.
-To jest w kościele ciołku.-Harry zrobił facepalm a reszta się zaśmiała.
-A jest u was śnieg?-Zapytał Niall.
-Jest i to pełno, wczoraj lepiliśmy takiego wielkiego bałwana.- Harry wstał żeby pokazać jak wielki był ten bałwan.
-Geniuszu nie widzę przez kamerkę.-Powiedziała Vicki.
-No to był taki duży jak ja z podniesionymi do góry rękami.
-Koniec przerwy.- Wydarła się Bonnie z kuchni.
-My już musimy lecieć dalej sprzątać, zadzwonimy jutro cześć.- Powiedziała Is i pomachała im na pożegnanie i my wszyscy też pomachaliśmy.
-Kochamy was!!!- Usłyszeliśmy jeszcze zanim połączenie zostało przerwane.
Lottie
Do późnej nocy siedziałam przy łóżku Louisa, ale się nie obudził, boże ile on wypił. Gdy byłam już mega zmęczona, położyłam się obok niego i zasnęłam. Na rano obudziła mnie dłoń przeczesująca moje włosy.
-Hej.- Powiedziałam gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Louisa.
-Co tu robisz króliczku?
-Nie mów do mnie króliczku, nie mam pięciu lat.- Powiedziałam pokazując mu język.
-A więc Charlloto, co tu robisz?- Teraz on pokazał mi język.
-Opiekuje się tobą.-Mówiliśmy do siebie przez ten cały czas szeptem ale po tym zdaniu głos Louisa pewnie się podniesie.
-Opiekujesz się mną?- A nie mówiłam, o ton wyżej.-Dlaczego?
-Nie chcę żebyś się znowu stoczył.
-Słucham? O czym ty mówisz?- Lou aż wstał z łóżka.
-Boo ja już wszystko wiem, powiedz mi co się tam wtedy stało, znam cię nigdy nie upadł byś tak nisko z powodu śmierci przyjaciela. Co cię dręczy, albo dręczyło, powiedz mi, proszę.- Oczy zaszły mi łzami, jego też już były wilgotne.
-Ja, ja mu wtedy na tej imprezie powiedziałem że go kocham, a on uciekł i wtedy zdarzył się ten wypadek.-Wiedziałam że musi siebie za to obwiniać, przytuliłam go mocno do siebie a on się rozpłakał.- To prze zemnie, gdybym nie był gejem to nigdy bym się w nim nie zakochał, a on by żył.
-Boo nie możesz tak mówić, to nie twoja wina.-Głaskałam go po głowie.
-Właśnie że moja, moja i mojego pieprzonego pedalstwa.
-Nigdy tak nie mów, to że jesteś gejem nie jest niczym złym. Pomyśl gdybyś nie był gejem to nigdy byś nie zakochał się w Harrym.
-Przynajmniej bym go nie skrzywdził.
-Nie skrzywdziłeś go.
-Skrzywdziłem, każdy już mi to powiedział, spójrzmy prawdzie w oczy. Jestem zwykłym samolubnym i bezuczuciowym chujem.-Chwyciłam jego głowę w swoje ręce i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nigdy tak nie mów. Nigdy więcej nie waż się już tak powiedzieć. Jesteś najwspanialszą osobą na świecie, jesteś moim starszym bratem, nigdy nie pozwól nikomu mówić że jesteś chujem.

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział Ósmy: Podróż do Polski.

21.12.2012
Alex
To był najdziwniejszy lot samolotem w moim życiu. Siedząc obok Harrego jeszcze nigdy nie było tak cicho. Vicki chcąc aby Harry wszystko sobie na spokojnie przemyślał, wysłała go z nami do Polski. Nie żebym miała coś na przeciwko, ale taki smutny Harry to nie fajny widok.
-Kurczę stary, dobra wiem jest kiepsko ale mamy wakacje i są święta to może ustalmy sobie że nie będziemy smutać przez ten tydzień co?- Harry obrócił twarz od okna i spojrzał na mnie.
-Czyli co mam się cieszyć? - Syknął chłopak.
-Nie to nie, chciałam dobrze.-Założyłam słuchawki i z obrażoną miną zagłębiłam się bardziej w fotel. Jednak Harry odrazu zdjął moje słuchawki i nachylił się na demną.
-Przepraszam.-Nie spojrzałam nawet na niego.-Is nie gniewaj się, sorry jestem dupkiem, ale co ty byś zrobiła na moim miejscu? Właśnie zerwałem z miłością mojego życia.
-Skoro go kochasz to po co to komplikujesz?
-Widocznie bycie razem nie było nam pisane.
-Co ty pieprzysz, jesteście jedną z moich siedmiu ulubionych par. Patrząc na was widać tą chemie, nawet fani to widzą a nie wiedzą co jest między wami.
-Ale on się tego wstydzi, kiedyś cieszył się jak jakaś fanka wspomniała o Larrym, a teraz się wkurza.
-Trudno jest się czasami przyznać przed samym sobą do tego, a co dopiero przed milionami.
-A Lucas, on jest modelem i to znanym modelem a wszyscy wiedzą że jest gejem.
-Lucas to co innego, on po prostu nie ma z tym problemu. Nigdy nie miał z tym problemu. Kiedyś nawet był za wylewny.
-Co?
-Jak byłam młodsza to przez nasz dom przewinęło się wiele różnych kolesi. A teraz, weź sobie porównaj go z Tonym, kiedy się dowiedziałeś że on jest gejem?
-Gdy zaczął chodzić z Lucasem.
-No widzisz.
-Dobra, pożućmy ten temat. Po prostu przez ten tydzień nie smutamy i będzie git.
-Ok, zatraćmy się w magi świąt.
Tony
Z lotniska odebrał nas Dawid kuzyn Lucasa. Szybko się z nim przywitaliśmy i ruszyliśmy w stronę samochodu. Gdy wyszliśmy na zewnątrz przystaneliśmy przy samochodzie żeby zapalić. Wszyscy oprócz Harry'ego który odrazu skrył się w samochodzie.
- Jezu jak zimno.- Powiedział Lucas stukając zębami z zimna.
-Gdy byś nie palił to siedział byś już w aucie.-Wtrącił Dawid.
-Powiedział wkładając papierosa do ust.-Zaśmiała się Lexi.-A jak tam Kubuś, stęskniłam się za nim.
-Dobrze, już chodzi i mówi tata.
-Aaaa to tatuś dumny z synka.-Powiedział Lucas zaciągając się papierosem.
-No bardzo dumny.-Uśmiechnął się Dawid.- A wy już planujcie ślub? Bo słyszałem od babci że zręczny już były.
-Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.-Powiedziałem a Lucas się trochę zmieszał.
-Hmm to mam nadzieję że zaprosicie mnie bo na gejowskim ślubie to jeszcze nie byłem.
-Ej ja też nie, trzeba to będzie staranie zorganizować.- Powiedziała Alex zacierając ręce.
-Ty już lepiej nic nie organizuj.- Szybko ściągnąłem ją na ziemię.
-Dlaczego nie, wiesz jaka to by była dżampra.
-Wolę nie wiedzieć.
- Dobra chodźcie już bo zimno.-Powiedział Lu który milczał przez całą rozmowę. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Siedziałem pomiędzy Lucasem i Harrym. A właśnie Harry, dzisiaj wogóle go nie słyszałem oprócz powitalnego część nic więcej nie powiedział. Martwię się o niego, kurczę mam nadzieję że Lou o niego zawalczy bo inaczej go rozszarpie. I Lou chyba właśnie podjął walkę, bo telefon Hazzy co chwilę wibrował.
-W dupie kurwa!-Wszyscy spojrzelismy w stronę loczka który nerwowo się rozłonczył.- Nic nic.- Machnął na nas ręką i znowu rozłonczył połączenie. Lou będzie się musiał bardziej postarać żeby go odzyskać.
Louis
-W dupie kurwa!- Usłyszałem krzyk Harrego i dźwięk przerwanego połączenia. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, wyszedłem z sypialni Harrego w której ostatnio spędzałem najwięcej czasu i zszedłem na dół do salonu. Wszyscy rozjechali się do swoich rodzin, tylko ja zostałem tutaj. Kierowany ogromną chęcią najebania się, podszedłem do barku z którego wyciągnąłem butelkę wiskey. Otworzyłem ją i wziąłem łyka. Wziąłem jeszcze dwie butelki jakiegoś alkoholu i wróciłem do sypialni loczka. Przypomniałem sobie moją ostatnią rozmowę z Tonym, on powiedział mi wtedy że gdy pierwszy raz zobaczył Lucasa to chciał go poznać lepiej. I ja miałem tak samo. Gdy pierwszy raz zobaczyłem Hazze w łazience to poczułem coś czego nie czułem na widok żadnego innego człowieka. Wiedziałem już wtedy że podobają mi się faceci ale jeszcze nigdy nie czułem do żadnego chłopaka tego co w tamtym momencie poczułem do nieznajomego chłopaka w loczkach i z dołeczkami w policzkach. I wtedy powiedziałem do niego 'Hi' a on odpowiedział 'Oops' i zakochałem się w tym zachrypniętym głosie. Potem zostaliśmy połączeni w jeden zespół to myślałem że się posikam ze szczęścia. Ukrywałem co tak naprawdę do niego czuję, ale starałem się być jak najbliżej niego. A gdy pierwszy raz się przy nas rozebrał. Po prostu siedzieliśmy przy śniadaniu a tu nagle wyszedł nagi Hazza, dobrze że siedzieliśmy przy stole bo inaczej każdy by zobaczył jak z moich spodni tworzy się namiot. Skrywałem się z moimi uczuciami parę miesięcy a gdyby Harry się nie upił w sylwestra 2010 to nigdy byśmy pewnie nie byli razem. Byliśmy wtedy razem na imprezie, Harry miał szesnaście lat i upił się jak świnia, choć sam też wtedy piłem to byłem wściekły na niego bo przed dwunastą już siedział obok sedesu i wymiotował a ja siedziałem obok niego i podtrzymywał go żeby się nie obalił, potem zabrałem go do domu i pilnowałem całą noc. Gdy się obudził w południe to Harrego nie było już w łóżku. W domu też go nie było, a jego telefon nie odbierał. Po godzinie panikowania Harry pojawił się drzwiach z uśmiechem na ustach i paczką bułek w ręce. Opieprzyłem go wtedy za to że tak strasznie się bałem bo nagle zniknął i nie odbierał telefonu, a on wtedy posmutniał i mnie przeprosił. Przytuliłem go i powiedziałem że już nigdy ma mnie tak nie straszyć bo ja tak strasznie go kocham. Spojrzał w moje oczy i powiedział że on też mnie kocha i nagle pocałował mnie. Tak więc od pierwszego stycznia 2011 byliśmy parą. Tylko że musiałem to wszystko spieprzyć. Wypiłem do końca flaszkę i wzięłem się za drugą i tego momentu już za bardzo nie pamiętam.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział Siódmy: Pocałunek z Tete.

20.12.2012
Alex
Dawno nie czułam się tak jak teraz, to tak jakby po wielu deszczowych i pochmurnych dniach w końcu wyszło słońce. Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam z Tete przyrodnią siostrą Harrego. Od tego śniadania w Nowym Jorku nie było dnia żebyśmy się nie widziały. Tete przeprowadziła się do Londynu z Barcelony gdzie mieszkała ze swoją matką. Studiowała medycynę na Universidad Autonoma de Barcelona czy jakoś tak, ale przerwała studia i wyjechała do Londynu, dokładnie nie wiem dlaczego wyjechała z Hiszpanii i rzuciła studia. Powiedziała tylko że to przez jednego takiego którego imienia już nie wymawia. Tete uwielbia malować i rysować, chce zostać kiedyś malarką, albo rysować komiksy, ale narazie dorabia sobie jako nauczycielka plastyki w podstawówce. Wynajęła mieszkanie, choć czy maleńka klidka na dziesiątym piętrze jakiegoś bloku można nazwać mieszkaniem? Jutro lecę z Tonym i Lucasem do Polski na święta więc przyszłam pożegnać się z Tete, a że byłam już spakowana to mogłam zostać na kawę.
-Co to właściwie jest?.- Zapytałam wskazując na jeden z obrazów które wisiały na ścianie. Mieszkanie Tete może nie było za duże ale za to przytulne, wszystko było tutaj jakby w nieładzie który idealnie się ze sobą komponował, ściany były pomalowane na biało a wszystkie meble i dodatki były kolorowe. Wszędzie wisiały kryształki które były tak porozwieszane że gdy świeciło słońce to na ścianach było widać tęczę.
-To jest portorykańska prostytutka w lesie.- Wytłumaczyła szatynka, obraz ten był abstrakcyjny więc tak właściwie to mogło być wszystko.
- Dlaczego akurat prostytutka?
- Bo taki jest tytuł tego obrazu. Ty naprawdę tego nie widzisz? - Zapytała zdziwiona na co ja pokiwałam tylko głową. - Spójrz na te kolory, czerwień, fiolet, czerń i kiczowaty róż. Co widzisz na pierwszym planie? 
- Trójkąt. - Odpowiedziałam nie wiedząc jakie to ma znaczenie.
- Trójkąt ze szpicem wierzchołka w dół, symbol kobiecy, metafora łona. 
- Wiec dlaczego ten obraz nie nazywa się "kobieta w lesie"? 
- Pomimo tych żywych kolorów ten obraz jest smutny, pełen niepokoju. Nie widzisz tego?
Siedziałyśmy bardzo blisko siebie. Przez wino które wypiłyśmy zrobiło mi się bardzo gorąco, a przez pasję z jaką Te opowiadała o obrazie i przez to jak patrzyła mi się w oczy, zrobiło mi się niezręcznie.
-A czemu ty mi jeszcze nie pokazałaś swoich rysunków?-Odezwałam się żeby przerwać ten moment krępującej ciszy.
-Nie wiem, po prostu to nie jest coś niezwykłego.-Powiedziała zawstydzona.
-No weź, na pewno są super.
-No dobra.- Tete wstała i podeszła do biurka po szkicownik. Podała mi go a jej policzki zarumieniły się. Otworzyłam go na pierwszej stronie i zaczęłam przeglądać. Już wiem dlaczego Tete tak się rumieniła podając mi szkicownik, prawie na każdym obrazku były akty i bardzo często powtarzał się jakiś chłopak, ale głównie były narysowane dziewczyny.
-To jest zajebiste, jak prawdziwi.-Zachwycałam się, a okazało się że to dopiero początek bo dalej były sceny seksu.- O ja cie, podnieciłam się.-Tete zaśmiała się.
-Cieszę się że ci się podobają.
-Podobają się to za mało, to jest jak playboy tylko ładniejsze.
-Przesadzasz. - Tete zarumieniła się jeszcze bardziej, spojrzałam jej głęboko w oczy, ma takie piękne zielone ślepia jak Harry. Jej czerwone usta były lekko otwarte i ja zapragnęłam je pocałować. A że często najpierw robię a potem myślę, sekundę później moje usta były przyciśnięte do jej ust. Tete była chyba tak samo zaskoczona jak ja ale oddała pocałunek, trwało to jednak tylko chwilę bo zaraz delikatnie ale jednak, odepchnęła mnie od siebie.
-Przepraszam! Ja już pójdę. Wesołych świąt.- Wstałam i szybko uciekłam z mieszkania zapominając swojego szala, na szczęście wzięłam kurtkę. Gdy dopadłam do windy byłam już cała we łzach, a do tego winda była zepsuta. Schodząc szybko po schodach nic nie widziałam, kilka razy się przewróciłam i przez co caczęłam płakać. Gdy wyszłam z budynku postanowiłam się ogarnąć, pewnie wyglądałam teraz jak siedem nieszczęść ale miałam to gdzieś. Przetarłam twarz rękami i ruszyłam w stronę domu. Boże co ja zrobiłam, co to w ogóle było? Nie podobają mi się dziewczyny, nigdy nie chciałam z żadną się całować jednak dzisiaj naprawdę chciałam zrobić to z Tete. Jednak nie czuje żebym coś do niej czuła, bo nie czuję. Więc dlaczego teraz płaczę?
" A może liczyłaś na to że do czegoś dojdzie?" powiedział głos w mojej głowie.
- Zamknij się.- Powiedziałam sama do siebie a jakiś facet który przechodził obok mnie spojrzał się dziwnie. No tak normalni ludzie nie mówią sami do siebie. Gdy doszłam do domu, byłam zmarznięta a do tego łzy nadal leciały z moich oczu, na domiar złego zapomniałam kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi a po chwili otworzyła mi Victoria.
-Co się stało?- Zapytała przejęta.
-Winda nie działa.- Wpadłam w jej ramiona i rozpłakałam się na dobre.
Vicki
Lexi zasnęła na kanapie, po długim nękaniu w końcu powiedziała mi dlaczego płakała. I rany , to było takie dziwne. Znam Alex jak nikt inny i nigdy bym nie pomyślała że zakocha się ona w dziewczynie. Chociaż czy ona się w niej zakochała? Pocałowała ją a ta ją odepchnęła. Nie znam Tete zbyt dobrze, wiem że jest miła i na pewno nigdy nie chciała by skrzywdzić Is ale czy nie mogła przerwać tego pocałunku w inny sposób? Boże czy wogóle Is jest lesbijką? Czemu wszystko musiało się zacząć pieprzyć i to akurat przed świętami. Siedziałam obok śpiącej Alex i przypatrywałam się jej raną na nadgarstkach, żeby tylko nic jej nie skusiło żeby sięgnąć po żyletkę. Włączyłam telewizor i usłyszałam że ktoś dobija się do drzwi, to pewnie Niall już wrócił z zakupów z Malikiem. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zapłakanego Harrego. Czy oni wszyscy mają dzisiaj dzień płaczu. 
- Tobie też zepsuła się winda? 
- Jaka kurwa winda, ja zerwałem z Lou.- Zamurowało mnie, nie mogłam znaleźć w głowie powodu dla którego Harry mógłby zerwać z Louisem.
- Och Skarbie- Harry stał w samej bluzie, wciągnęłam go szybko do domu i mocno go przytuliłam.-Już cii nie płacz.-Głaskałam go po plecach.- Będzie dobrze. 
- Nie będzie dobrze, nic już kurwa nie będzie dobrze.- Zaszlochał loczek. 
- Chodź.- Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam na krześle, i wstawiłam wodę na herbatę. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. Harry wpatrywał się w swoje buty.
- To zaczęło się od tego że zaczęły się pojawiać te plotki że ja i Is jesteśmy razem. 
- Lou był zazdrosny? 
- No właśnie kurwa nie, zapytał mi się czy nie chcę czasami udawać że to moja dziewczyna żeby media przestały mówić o Larrym.-Powiedział Harry ze łzami w oczach. 
- Co?!-Nie no ja go zabije. 
- No właśnie to, ja zareagowałem tak samo jak ty. On zaczął się tłumaczyć, potem zaczęliśmy się kłócić. Ja mu wykrzyczałem że on się mnie wstydzi a on krzykną że nie wstydzi się mnie tylko bycia pierdolonym gejem. To mu powiedziałem że ja go do niczego nie zmuszałem i już nie musi być pierdolonym gejem.- Czajnik zaczął wyć ogłaszając że woda już się zagotowała, ale ja nie miałam teraz do tego głowy. - A potem przyszedłem tutaj, mogę u ciebie zostać na kilka dni? 
- Jasne, możesz zostać jak długo chcesz.- Uśmiechnęłam się do niego. 
- Dzięki, a i mogła byś jechać po moje rzeczy, nie chcę go teraz widzieć. 
-Jasne Curly.-Harry na moje słowa wybuchnął histerycznym płaczem, cholera jak mogłam zapomnieć że to Lou go tak nazywa.-Jezu, przepraszam, już Harry nie płacz proszę.-Przytuliłam go mocno do siebie.-Idź się teraz prześpi to dobrze ci zrobi. 
- Okej.- Harry udał się do salonu a ja wyciągnęłam telefon i papierosy. Zapaliłam jednego i postanowiłam napisać do Louisa.
Do:Louis
Tomlinson ty skończony idioto.
Odpowiedzi już nie otrzymałam.
Tony
Gdy wróciliśmy z Lucasem do domu po ostatnich świątecznych zakupach przed jutrzejszym wylotem, okazało się że tego dnia wiele się wydarzyło. Lexi leżała smutna na kanapie a Harry obok niej z tą samą kwaśną miną. Vicki wytłómaczyła nam co im się stało. Sprawa Alex trochę nas zaniepokoiła jednak Vicki powiedziała że sytuacja jest już opanowana. U Harry'ego jednak nic noe było opanowane. Ich zerwanie mnie trochę zaskoczyło ale nie zdziwiło. To było jasne że Harry w takim układzie długo nie wytrzymie. Znam go już trochę i wiem że on nie lubi kłamać. Ja jednak nadal bardziej przejmowałem się stanem Lexi, Lucas też się przejmował. Wyszedłem na chwilę z Vick do kuchni. 
- Co się stało z Is?-Zapytałem pół szeptem. 
- Pocałowała Tete.- Powiedziała Vicki na pół wesoło, pół smutno. 
- Pierdolisz?-O ja ciebie.- Ale to dlaczego ona jest smutna? 
-A jak byś się czuł gdybyś pocałował jakiegoś faceta a on by cię odepchnął? 
- Nie wiem.-Odpowiedziałem spuszczając wzrok na swoje buty. -Dobra Is zostaw mnie i Lucasowi. Teraz mam do ciebie prośbę.-Vicki odpaliła papierosa. 
-Jaką? 
- Pojedziesz po rzeczy Harrego. 
- Dlaczego ja, nie może Niall, albo ty?- No super teraz jeszcze ja będę musiał załatwiać najtrudniejsze sprawy. 
- Niall nie ma prawa jazdy, a ja jeśli bym teraz tam pojechała to dobrze wiesz że bym go rozszarpała, a poza tym czy Tomlinson nie przypomina ci innego chłopaka który wstydził się bycia gejem?-No i tu mnie ma. 
- No dobra, mam wziąść wszystkie jego ciuchy? 
- Nie, ale weź takie jakieś ciepłe, albo nie. Weź ich dużo, nie wiadomo kiedy oni do siebie wrócą. 
- Ok.
Wyszedłem z kuchni i udałem się do salonu gdzie siedział mój chłopak.
-Daj mi kluczyki.-Wyszeptałem mu do ucha.
-Jedziesz gdzieś?-Zapytał Lucas. 
-Po rzeczy Harrego. 
-Ok, będę na ciebie czekał.-Lucas zrobił uwodzicielską minę a ja zachichotałem. 
- Nie mogę się doczekać, pa.-Pocałowałem go w usta i wyszedłem na zewnątrz. Akurat zaczął padać śnieg. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu chłopaków. Gdy zajechałem nie paliło się żadne światło na dole, a to dziwne bo zazwyczaj tam wszyscy siedzą. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili otworzył mi Zayn. 
-Siema.-Przywitał się ze mną i wpuścił mnie do środka. 
- Cześć, jest Louis? 
- Siedzi u Harrego w pokoju.-Westchnął brunet.- Przyszedłeś z nim pogadać czy? 
- Przyszedłem po rzeczy Harrego, ale pogadam z nim. 
-To dobrze, bo z nami nie chce gadać, a ty wiesz, bardziej go zrozumiesz.- Tłumaczył Zayn. 
- Jasne, to pójdę do niego. 
- Ok, powodzenia, wieże w ciebie.-Malik poklepał mnie po plecach i powiedział to jakby mówił do jakiegoś superbohatera z komiksu. I tak się teraz czułem, jak bohater pieprzonego gejowskiego komiksu. Zapukałem do pokoju ale nikt mi nie odpowiedział więc wszedłem. To co zastałem łamało serce. Louis leżał skulony na łóżku, ubrany w sweter Harrego, i chyba spał. To nawet lepiej, najpierw spakuje rzeczy a potem z nim pogadam. Podszedłem do szafy i zacząłem wykładać z niej ubrania do walizki którą przyniosłem ze sobą. 
- Co ty robisz?-Zapytał Lou zaspanym głosem, usiadł na łóżku a jego oczy były czerwone od płaczu .-Dlaczego zabierasz jego rzeczy, dlaczego mi go zabierasz?-Wykrzyczał i rzucił się na mnie. Wpadł w szał, nie dziwie mu się. Lou był silniejszy odemnie ale był w szale więc łatwo było mi go unieszkodliwić. 
- Lou słuchaj mnie, nie zabieram ci Harrego, on sam odszedł.-Po wypowiedzeniu tych słów Lou przestał się miotać, stanął i rozpłakał się. Przytuliłem go do siebie i mocno trzymałem.-Ciii, spokojnie. 
- Jak mam być kurwa spokojny?- Zaczął uderzać pięściami w moją klatkę piersiową.-Ja go kocham, rozumiesz! Kocham go!- Przestał mnie bić. 
- Usiądź.-Posadziłem go na łóżku i usiadłem obok.- Też kiedyś taki byłem. 
- Jaki?-Zapytał Lou ocierając łzy. 
- Bałem się, bałem i wstydziłem się bycia gejem. Sam przed sobą udawałem że jestem normalny, że wcale nie podobają mi się chłopacy. Nawet spotykałem się z dziewczynami, i wiesz co? 
- Co? 
- Byłem cholernie nieszczęśliwy. Swój pierwszy raz też miałem z dziewczyną, a wyobrażałem sobie wtedy jej brata. Co było łatwe bo jego zdjęcie stało na jej szafce nocnej.-Zaśmiałem się na to wspomnienie, Lou też cicho zachichotał. 
- To jak się z tym pogodziłeś? 
-Poznałem Lucasa.-Uśmiechnąłem się na myśl o moim narzeczonym- Znasz to uczucie gdy poznajesz jakąś osobę albo tylko mijasz ją na ulicy i nagle chcesz ją poznać? Chcesz wiedzieć jak ma na imię, czy ma rodzeństwo, czy nosi białe bokserki.-Lou uśmiechnął się i pokiwał głową.- Ja go właśnie takiego zobaczyłem, wychodził zapłakany ze szpitala, a ja wszystko co chciałem zrobić to tylko go przytulić i powiedzieć że będzie dobrze choć nawet nie wiedziałem dlaczego on płacze. Potem widywałem go codziennie, ale wstydziłem się do niego zagadać. Po miesiącu gdy Vicki mogła już wychodzić na spacery po ogrodzie, to on też tam był z Alex. Zapytałem się jej czy go zna a ona powiedziała że tak, że to jest brat jej koleżanki. Podeszliśmy, Vicki mnie przedstawiła a on się uśmiechnął, i wtedy już chciałem sprawiać żeby codziennie się uśmiechał, a imię Lucas wydawało mi się najpiękniejszcze na świecie. Potem dopiero po dwóch miesiącach zdecydowałem się go zaprosić na kawę. Tam gadaliśmy o sobie. Gdy doszliśmy do tematów związków, Lucas powiedział że obecnie nie ma chłopaka a ja na to że jeszcze nie miałem chłopaka, i tak mu się wygadałem że jestem gejem. Ale nie wstydziłem się tego, bo przy nim się nie wstydzę, on mi dodaje odwagi. Wiem że tobie jest trudniej się ujawnić bo jesteś sławny ale przecież jest Elton John, Adam Lambert, Ricky Martin, Barney Stinson. 
- Chyba Neil Patrick Harris? 
- Oj no ale wiesz o kogo chodzi. 
- Co ja mam teraz zrobić?-Zapytał z westchnieniem. 
- To co nakazuje ci serce.-Spakowałem do końca rzeczy Harrego i wyszedłem zostawiając Lou samego.
21.12.2012
Tete
Wbiegając na lotnisko miałam tylko jeden cel, jak najszybciej dostać się do informacji. 
- Przepraszam przy którym stanowisku odlatuję samolot do Polski.- Zapytałam panią z recepcji. 
- Do jakiego miasta?-Zapytała kobieta stukając coś na klawiaturze. 
- No do Polski.- Powiedziałam zirytowana. 
- Wiem że do polski ale do jakiego miasta. 
- Gdzieś nad morze.-Jezu zapomniałam jak to miasto się nazywało. 
-Do Gdańska? 
- Tak właśnie tam.-Wykrzyczałam uradowana. 
- To przy wyjściu numer 6. 
- Dziękuje. - Powiedziałam i pobiegłam dalej. Kobieta wykrzykiwała za mną coś że przecież żeby się dostać się dalej muszę kupić bilet i się odprawić ale ja miałam nadzieję jakoś to omonąć. Alex wylatywała za pół godziny a mi udało się ją złapać akurat gdy dtanęła w kolejce do odprawy, a ja musiałam z nią porozmawiać zanim wyleci. Stała obok jakiegoś chłopaka, miała spięte włosy i była ubrana w zimową puchatą kurtkę w której wyglądała uroczo. 
- Alex.-Zawołałam podbiegając bliżej. 
- Tete? Co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Is. 
- Zapomniałaś szala.- Powiedziałam wyciągając rękę z szalem w jej stronę. 
- Dzięki, ale nie musiałaś się fatygować. 
- Ale chciałam.-Uśmiechnęłam się do niej ciepło. 
-Muszę już iść, to pa.-Alex obróciła się i chciała już pójść dalej. 
- Czekaj.-Chwyciłam ją za ramię i obróciłam ją w moją stronę.-Wtedy byłam w szoku a teraz sama nie wiem co robię.-Wyrzuciłam z siebie szybko i chwytając ją za szalik przyciągnęłam do siebie i pocałowałam ją.-Wesołych świąt.-Powiedziałam i odeszłam zostawiając zaszokowaną Alex w tyle.
Louis
Całą noc nie spałem, nie mogłem bez niego spać. Gdy w końcu zasnąłem nad ranem to obudził mnie Liam który przyszedł się pożegnać, bo już jedzie do swoich rodziców na święta. A co ze mną? Mieliśmy spędzić święta z moją rodziną, a teraz co miałem tam przyjechać sam? Gdy w końcu choć trochę ogarnąłem swoje myśli to doszedłem do wniosku że na sam początek muszę go przynajmniej przeprosić. Wstałem z łóżka, umyłem się i ubrałem a potem pojechałem do domu Vicki gdze obecnie przebywał Harry. 
- Co ty tu robisz?-Zapytała chłodno Victoria. 
- Przyszedłem porozmawiać z Harrym. 
- Ale go tu niema. 
- Wiem że jest u ciebie, proszę ja naprawdę muszę z nim porozmawiać, błagam- Mój głos zadrżał na końcu. 
- Ale go tu naprawdę nie ma.-Zmieniła głos na trochę cieplejszy.-Wyjechał. 
- Co? Gdzie wyjechał?-Spanikowałem w tym momencie. 
-Nie mogę ci powiedzieć gdzie teraz jest, bo gdybyś miał wiedzieć gdzie on jest to by on wcale nie wyjeżdżał. 
- To co ja mam teraz zrobić?- Do moich oczu napłynęły łzy, Vicki wyglądała jakby się jej żal mnie zrobiło choć nadal była na mnie wściekła. 
- Posłuchaj mnie. Pójdziesz teraz do domu i to wszystko przemyślisz, a gdy już to zrobisz to przemyślisz to jeszcze raz. Będziesz tak robił aż Hazza nie wróci, a gdy wróci będziesz go przepraszał na kolanach i błagał żeby dał ci jeszcze jedną szansę. A tą szansę wykorzystasz tak żeby był szczęśliwy. Zrozumiałeś? 
- Zrozumiałem.-Vicki przytuliła mnie do siebie i wyszeptała do ucha. 
- Wierze w ciebie.- Pożegnałem się z nią i wsiadłem z powrotem do samochodu, nie wiedziałem co mam teraz zrobić, ale muszę go odzyskać to jest mój jedyny cel.



                                                                                                               



wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział Szósty: Po występie na MSG.



3.12.2012
Harry
To była chyba najlepsza noc mojego życia. Zagraliśmy na scenie Madison Square Garden. Nadal nie mogę w to uwierzyć, choć przed chwilą śpiewałem, skakałem i wygłupiałem się to to wszystko wydaje mi się snem.
-Uszczypnij mnie bo nie wieżę że to zrobiliśmy.-Powiedziałem do Zayna który stał obok mnie.- Ała! Pojebało cię!- Krzyknąłem gdy ten to zrobił.
-Przecież powiedziałeś że mam cię uszczypnąć.-Tłumaczył się Malik.
-Bo tak się mówi.
-Chyba kurwa w Rumuni.
-Dobra nie szczypcie mi tu mojego Harrego.- Louis podszedł do mnie.- Chodź.- Chwycił mnie za rękę i pociągną za sobą.
-Dokąd?
-Niespodzianka.- Szliśmy chwilę jakimiś pustymi korytarzami aż w końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
-Miałem nadzieję że dzisiaj.- Zatrzymałem się w pół zdania.
-Co dzisiaj?
-Nieważne.- Zbyłem go chwytając za klamkę, ale Louis chwycił mnie za ramię i odwrócił do siebie.
-Na co miałeś nadzieję.
-Na to że po koncercie weźmiesz mnie tak jak jeszcze nigdy.- Powiedziałem i wpiłem się w jego seksowne wargi, ale tak naprawdę miałem nadzieję że Lou w końcu powie o nas wszystkim. Tu na scenie Madison Square Garden. Ale dupa pozostaję mi jedynie pieprzenie się z nim po kontach.
-Taki właśnie był mój plan.- Lou otworzył drzwi małego pokoiku, który oświetlony był jedynie malutkimi świeczkami poustawianymi na podłodze i parapecie. Na środku pokoju stała kanapa a obok niej butelka wina.- Eleanor mi pomagała, mam nadzieję że ci się podoba.- Lou stał za mną zawstydzony jak 14 latek na pierwszej randce.
-Jest cudownie.- Odwróciłem się do niego i mocno go przytuliłem.-Dziękuję.- Szepnąłem. Staliśmy przez chwilę wtuleni w siebie. Naglę Louis odsunął się.
-Czekaj chwilę.- Wyją z kieszeni swojego iphona i podłączył go do głośników które stały w kącie pokoju. Usłyszałem znaną mi melodię z piosenki Gabrielle Aplin- The Power of Love.- Zatańczysz?- Lou wyciągną rękę w moją stronę.
-Z przyjemnością.- Pociągnąłem go do siebie i objąłem w pasie. Bujaliśmy się w rytm muzyki.
-Cieszę się że najlepsze chwilę w moim życiu spędzam właśnie z tobą.- Wyszeptał to tak delikatnie i z takim uczuciem że do moich oczu napłynęły łzy.
-Spotkanie ciebie było najlepszą rzeczą w moim życiu.- Pocałowałem go, w tej chwili wszystkie negatywne myśli wyleciały z mojej głowy. Była tylko ta chwila, był tylko Lou.
Vicki
Dzień powoli się rozpoczynał, ptaszki ćwierkały, taksówki trąbiły, a moja głowa pękała. Jedyne co moje pocieszenie to widok śpiącego Nialla. Całe życie mogła bym spędzić patrząc się na niego. Przejechałam opuszkami palców po jego suchych wargach, Niall poruszył się ale nie obudził, pogładziłam go po policzku a on się obrócił na drugi bok.
-A to tak, to se śpi.- Też odwróciłam się w drugą stronę. Poczułam ruch za sobą i nagle dwie ręce oplotły mnie.
-Żartowałem, chciałem po prostu żebyś mnie posmyrała po pleckach.- Chciałam się zaśmiać, ale nie, przecież udaje focha.
-Za to ty teraz możesz mnie posmyrać po dupie.
-A z przyjemnością.-Powiedział Niall i zanurkował pod kołdrę.
-Ej stop! Mam tam gilgotki, Nialll przeeeeestań.- Śmiałam się w niebo głosy, mam straszne łaskotki na całym ciele, a on to perfidnie wykorzystuje.
-Jeśli się nie będziesz gniewać to przestanę.
-Dobra, nie gniewam się, tylko już przestań.- Niall przestał, jego głowa znajdowała się nad moją, a ciało przylegało do mojego, aż zrobiło mi się gorąco, Niall jest gorący. Wzrokiem od którego dziewczyny zachodzą w ciąże, wpatrywał się w moje oczy. Pocałował mnie w czubek nosa, potem w usta, zjechał niżej i całował moje piersi, brzuch, potem drastycznie omijając jak myślałam jego cel, zjechał na uda, całował je, robił malinki, ale też jechał językiem coraz wyżej. W końcu dojechał językiem tam gdzie powinien. Zaczął od delikatnych pocałunków, a potem coraz pewniej pieścił ją językiem. Oddychałam coraz szybciej, dłońmi błądziłam po swoich piersiach. Niall doprowadzał mnie do granic rozkoszy. Gdy szczytowałam, zacisnęłam swoje dłonie na prześcieradle i aż usiadłam. Spod kołdry wyłonił się uśmiechnięty blondyn. Gdy ma taki niewinny wyraz twarzy to aż mi głupio że uprawiam z nim seks, ale potem przypominam sobie że on nie jest grzecznym aniołkiem, bardziej upadłym aniołem, a na pewno zdemoralizowanym.
-No to teraz twoja kolej.- Położył się obok mnie z rękami pod głową a ja wybuchnęłam śmiechem i weszłam pod kołdrę.
Liam
Obudziłem się czując że ktoś jeździ palcem po mojej klatce piersiowej. Otworzyłem oczy i zobaczyłem burzę blond loków, spod nich zerkały na mnie brązowe oczy mojej dziewczyny. Jakie to wspaniałe uczucie gdy mogę znowu nazywać ją swoją dziewczyną.
-Dlaczego się uśmiechasz?-Zapytała Danielle.
-Tęskniłem za tobą, a teraz jesteś tutaj obok i jestem szczęśliwy.-Pocałowałem ją w czoło.
-Tęskniłam za twoimi pocałunkami.-Pocałowała mnie w usta.-Za tym jak bezpiecznie czułam się w twoich ramionach.- Położyła się na mnie.-Za tym jak nazywałeś mnie swoją tancereczką.-Spojrzała w moje oczy.- Nie spieprzmy tego powtórnie.- Wpiłem się w jej usta i obróciłem nas tak że teraz ja byłem na górze.
-Nigdy już nie pozwolę żeby coś nas rozdzieliło.
Alex
Nie no ja mam już tego dość, już więcej nie pije. Nie dość że boli mnie głowa to jeszcze teraz jakieś jebane promienie, jebanego słońca drażnią mi oczy. Obróciłam się na drugi bok, otwarłam na sekundę oczy.
-AAAAAAAA!!!!-Zerwałam się z łóżka. Dziewczyna która spała obok mnie też zaczęła krzyczeć i spadła z łóżka.
-Ała!-Usłyszałam syk dziewczyny, chyba bolało, ale kto to do cholery jest.
-Kim jesteś?
-A ty?
-No sorry ale to chyba mój pokój, i ty śpisz w moim łóżku. więc chyba ja pierwsza mogła bym się dowiedzieć?
-Jesteśmy w moim pokoju, ja jestem Tete, a ty byłaś wczoraj tak pijana że chciałaś jechać i przespać się z Barneyem.
-Jakim Barneym?- Podeszłam do niej i podałam dłoń.
-Stinsonem.-Tete chwyciła się niej i stanęła przedemną, trochę wyższa jest odemnie, więc żeby spojrzeć w jej oczy musiałam patrzeć się delikatnie w górę.
-A tym, ale przecież on jest gejem.
-No ja wiem ale to ty to wczoraj mówiłaś.
-A ty jesteś Tete siostra Harrego.
-Jednak coś pamiętasz.
-To działo się coś jeszcze?
-Chodź na śniadanie to wszystko ci opowiem.
-Wolę tego nie wiedzieć.
-To chodź po prostu na śniadanie.-Uśmiechnęła się do mnie.
-Okej, tylko może ubierzmy coś.-Dopiero teraz się zorientowałam że ja byłam w samej bieliźnie a Tete nie miała na sobie niczego. Jednak coś musi być w tych Stylesowych genach.

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział Piąty: Dzień w Nowym Jorku.

2.12.2012
Vicki
Po dziewiątej czasu Nowojorskiego byliśmy już na Lotnisku w NYC gdzie przywitali nas Niall i Harry. Gdy tylko zobaczyłam blondyna to od razu się na niego rzuciłam.
-Tęskniłaś.-Stwierdził Harry ze śmiechem.
-Jak cholera.-Powiedziałam nie odrywając się od Horana.
-Ale mnie to już tak nie przywitasz.-Powiedział z wyrzutem loczek.
-Ja cię mogę tak przywitać.-Powiedziała Alex.
-No to dawaj.-Alex rzuciła się na Stylesa, oplatając go nogami w pasie.
-Weź bo jutro będą mówić że jesteś jego nową dziewczyną.-Is odkleiła się o Harrego i teraz ja się do niego przytuliłam.
-A gdzie Tony i Lucas.-Zapytał Niall biorąc jedną torbę.
-Zostali w domu z Larrym.-Wytłumaczyła mu Is.
-Louis zabije was za to imię.-Powiedział Harry biorąc drugą torbę.
-Wiesz co?-Powiedziałam ściszonym głosem.-Jebie mnie to tak mocno że chyba zaraz dojdę.
-Vicki.-Niall upomniał mnie.
-Co Vicki? Co Vicki? Przecież już każdy to widzi jak on się zachowuje.-Szliśmy w stronę wyjścia.
-Ale wiesz przecież że....-Odezwał się Harry ale mu przerwałam.
-Ale co? Nigdy nikt wam nie zakazał być razem, Simon tylko poprosił żeby na razie się nie ujawniać, ale to co on robi to już mnie wkurwia.- Wyszliśmy na parking, wyciągnełam z paczki papierosa i włożyłam go do ust po czym dałam paczkę Lexi.
-Dobra nie rozmawiajmy o tym teraz.-Powiedział Niall, a Harry już się nie odezwał tylko otworzył bagażnik samochodu i włożył tam walizkę po czym wsiadł do niego.-Musiałaś?-Zapytał Irlandczyk. Westchnęłam wzięłam jeszcze dwa buchy po czym wyrzuciłam nie do końca spalonego papierosa. Podeszłam do drzwi kierowcy, otworzyłam je i uklękłam przed Harrym.
-Przepraszam, wiem że nie powinnam była tego mówić, ale wiesz że ja chcę tylko tego żebyś był szczęśliwy.-Łzy zaczęły napływać do moich oczu.
-Ja to wiem, ale co ja mam zrobić? Przecież nie mogę powiedzieć o tym wszystkim bez jego zgody, bo go stracę.-Otarł łzy które spływały po jego policzkach. Chwyciłam jego dłoń i ucałowałam ją delikatnie.
-Przepraszam.- Wyszeptałam po czym wstałam.-Dasz radę prowadzić?
-Tak, już jest dobrze, wsiadajcie.- Zamknęłam jego drzwi i usiadłam z tyłu. Po chwili do samochodu wsiadł Niall zajmując miejsce obok mnie i Alex która usiadła z przodu. Gdy zajechaliśmy na miejsce zobaczyłam pod hotelem mnóstwo fanek. Z trudem przecisnęliśmy się przez ten tłum, gdy już byliśmy w środku udaliśmy się do swoich pokoi. Ja miałam pokój z Niallem a Alex miała cały pokój tylko dla siebie. Gdy weszliśmy z Niallem do naszego pokoju to od razu rzuciłam się na niego. Wpiłam się w jego usta dociskając go do drzwi. Zaczęłam dobierać się do jego spodni ale blondyn szybko mnie powstrzymał.
-Później słońce.
-Później?- Zapytałam zawiedziona.
-Później, później, teraz chodź na dół do moich rodziców.
-No dobra, ale na pewno później.- Podeszłam szybko do lustra żeby doprowadzić do porządku moje napalone oblicze.
-Obiecuję.- Powiedział Niall ścierając ślady mojej szminki z jego twarzy.-Idziemy?
-Idziemy.-Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.
Alex
-W porządku?- Zapytałam Harrego który siedział na łóżku i przyglądał mi się jak rozpakowuję swoje rzeczy.
-Tak, jest spoko.- Odpowiedział spoglądając na okno.
-Kłamiesz.- Usiadłam obok niego.
-No dobra, jest do dupy, okej.- Harry zacisną usta i dalej wpatrywał się w okno.
-A co powiesz na to żebyśmy opróżnili zawartość tego barku.- Loczek prychną.
-Na te smutki napijmy się wódki?- Zapytał i spojrzał na mnie z uśmiechem, ale w jego oczach nadal było widać łzy.
-No a jak.-Wstałam i podeszłam do barku.-Co my tu mamy?- Otworzyłam drzwiczki i moim oczom ukazało się dość sporo malutkich buteleczek.- To co pijemy?
-Dawaj wódkę.- Zabrałam z barku wszystkie buteleczki z wódką i przeniosłam je na łóżko.
-A ty masz czas żeby tu tak ze mną pić?- Zapytałam odkręcając pierwszą buteleczkę.
-Tak moja mama przyleci dopiero jutro na rano.-Odpowiedział Styles odkręcając swoją.
-No to spoko.- Zabraliśmy się za picie. Zaczęliśmy gadać o rodzicach Harrego, o ich rozwodzie i ogólnie o dzieciństwie.
-A jak to było z tobą?-Zapytał po jakimś czasie.
-Ze mną?
-No nigdy z Lucasem nie mówicie nic o waszych rodzicach, w klinice też ich nigdy nie spotkałem.
-A o tym mówisz, z moimi rodzicami jest tak jak z rodzicami Vicki, tylko że moi żyją.- Powiedziałam odpalając papierosa.- Chcesz?- Harry wyciągną z paczki fajkę i włożył ją do ust.
-Nie rozumiem.- Stwierdził odpalając.
-Po prostu nie mam z nimi żadnego kontaktu, oprócz tego że ojciec co miesiąc zasila moje konto.- Wzięłam łyka i kontynuowałam swoją beznadziejną historię.- Gdy byłam mała to jeszcze jakoś było normalnie, no rodziców nigdy nie było a mnie i Lucasa wychowywały opiekunki, głównie Polki dlatego też umiem gadać po Polsku.
-To czym się zajmują że ich nigdy nie było.- Zapytał Harry kładąc się na plecy.
-Matka jest modelką, mieszka w Japonii czy jakiejś innej Azji, a ojciec jest biznesmenem i mieszka tu w Nowym Jorku.-Położyłam się obok Hazzy.- Gdy byłam dzieckiem to jakoś o tym nie myślałam ale teraz myślę że oni nas nigdy nie lubili a może i nie kochali.
-Co?-Loczek spojrzał na mnie zdziwioną miną.-W jakim sensie nie lubili?
-No normalnie nie lubili i nie kochali, nigdy nie odczułam tej matczynej ani ojcowskiej miłości, Lucas zresztą też nie. Ja byłam gruba, a jak to tak żeby modelka miała grube dziecko, a Lucas jest gejem, czego nie mógł zaakceptować ojciec. Gdy Lucas skończył 18 lat, przestali oni wogóle przyjeżdżać. Przesyłali tylko pieniądze na konto.
-A gdy się dowiedzieli o twojej zapaści?
-Wtedy widziałam ich po raz ostatni. Przyjechali i udawali przejętych rodziców, całą winę zrzucili na Lucasa. Ojciec wykrzyczał mu wtedy że skoro żyłam pod jednym dachem z pedałem to nic dziwnego że skończyłam właśnie w takim bagnie. A on wygarnął im wtedy wszystko, to że ich nigdy nie było, to że nas nie kochają, to jak nas to boli że nas nie chcieli a pozakładali sobie inne rodziny. Tak o tym ci nie powiedziałam, ale matka ożeniła się z jakimś bogatym gościem z Australii, a ojciec z Amerykanką. Co więcej ma z nią dwie córki z czego jedna jest tylko półtora roku młodsza ode mnie.- Przerwałam na chwilę żeby się napić.- A potem Lucas kazał im wypierdalać, i już ich nie widziałam.- Nie wiem czemu ale rozpłakałam się, Harry usiadł na łóżku i mocno przytulił mnie do siebie.
-Ciii, nie płacz. Masz nas, pamiętaj o tym, i nigdy nie zapominaj.-Harry głaskał mnie po włosach.
-Nie zapomnę, obiecuję.
Louis
Po całym dniu spędzonym z Eleanor i moją rodziną, chciałbym spędzić trochę czasu z Harrym. Problem w tym że nigdzie nie mogę go znaleźć, w naszym pokoju go niema, w restauracji też go niema, telefonu nie odbiera. Ale przecież dzisiaj przyleciała Vicki więc pewnie jest w jej pokoju. Udałem się do pokoju 390, zapukałem i nic, zapukałem raz jeszcze i nic, chwilę poczekałem i zapukałem jeszcze raz.
-Czego?!- Warknęła Vicki otwierając drzwi, zawinięta jedynie w pościel.
-Sądząc po twoim stroju, a raczej jego braku. Nie ma u ciebie Harrego?- Zapytałem zmieszany.
-Nie, nie widziałam go od rana. Ale idź zobacz do Is może u niej siedzi.
-Ok, a w którym pokoju?
-403.
-Okej, dzięki i miłej zabawy.- Puściłem jej oczko. Victoria zaśmiała się.
-I wzajemnie.- Zamknęła drzwi a ja udałem się do pokoju 403. Gdy zapukałem w drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział, zapukałem znowu i dalej cisza, nacisnąłem klamkę i okazało się że drzwi są otwarte. Wszedłem do sierotka i zastałem Harrego z Is śpiących razem na łóżku w naprawdę dziwnej pozycji. Co było takiego dziwnego w tej pozycji? A to że Harry leżał normalnie na łóżku, a Alex na odwrót, czyli tak że głowę miała obok jego stóp, a tak właściwie to przytulała się do jego nogi. Wokoło nich leżało pełno małych pustych butelek, a w całym pomieszczeniu było czuć papierosami. Otworzyłem okno żeby tu trochę wywietrzyć po czym postanowiłem obudzić Harrego i zabrać go do siebie, ale najpierw może lepiej powyciągam z łóżka te wszystkie butelki. Gdy już wszystkie stały na stole, delikatnie spróbowałem odkleić is od nogi Harrego, bez skutków. Po paru nieudanych próbach, postanowiłem obudzić Harrego żeby się sam uwolnił.
-Harry obudź się.-Szturchnąłem go delikatnie.-Kotek wstawaj.
-Hhmfhfhm.- Powiedział loczek coś niezrozumiale przeciągając się, po czym otworzył oczy, zrobił to tak słodko jedno po drugim, jak słodki kociak.-Louis?
-Chodź.- Wyciągnąłem rękę w jego stronę, ale Harry nie wyciągną swojej.
-Zaniesiesz mnie?- Zapytał głosem pięciolatka. Zaśmiałem się pod nosem.
-Zaniosę.- Włożyłem jedną rękę pod jego plecy a drugą pod kolana, on oplótł się rękami wokół mojej szyi. Harry jest leciutki więc podniosłem go bez problemu. Ruszyłem w stronę drzwi które na szczęście zostawiłem otwarte. Nim wyszliśmy na korytarz Harry już spał z głową na moim ramieniu. Na szczęście nasz pokój był tylko 5 pokoi od pokoju Is. Położyłem Harrego na łóżku i szybko poleciałem zamknąć drzwi od pokoju Alex. Gdy zamykałem te drzwi zobaczyłem że Is leży na skraju łóżka i za chwilę może z niego spaść. Położyłem ją dobrze i nakryłem kołdrą po czym wróciłem do Hazzy.
-Oj Harreh, Harreh, ty mój pijaku jeden.- Zdjąłem z niego ciuch, żeby było mu wygodniej. Poszedłem pod prysznic, gdy wróciłem Harry spał rozwalony na całym łóżku. Położyłem się obok niego a że miałem mało miejsca to wtuliłem się w Hazzę jak w misia po czym zasnąłem.