sobota, 2 lutego 2013

Rozdział Dwudziesty Trzeci: Naleśniki w środku nocy.

26.02.2013
Harry
-Będziesz ojcem.-Po wypowiedzeniu tych słów już czułem jak Vicki wbija mi nóż w brzuch i wykonuje inne tortury, ale także cieszyłem się że to ja mogłem przekazać mu tą nowinę.-Hallo Niall, ziemia do Nialla, słyszysz mnie?-Pomachałem mu ręką przed oczami ale on nawet nie mrugnął tylko patrzył się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Ale jak to ojcem?-Zapytał a ja nie darowałbym sobie gdybym mu na to nie odpowiedział.
-Jak wiesz mężczyźni mają penisa, a kobiety waginy i jak...
-Wiem jak się robi dzieci!-Przerwał mi blondyn.
-No to co się głupio pytasz.-Potrząsnąłem głową z miną ''nie ogarniam ciebie człowieku'', Niall usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
-Ale my przecież się zabezpieczaliśmy.
-To przypomni sobie jak to robiliście z jakieś osiem tygodni temu.-Niall uniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Osiem tygodni?-W jego oczach mogłem zobaczyć wahanie, ale takie jakieś pozytywne wahanie, jakby on sam nie wiedział czy ma się cieszyć czy nadal być zaszokowany.-Jestem ojcem od ośmiu tygodni?-To pytanie bardziej zadał sobie samemu niż mi.-Jezu jestem ojcem.-Pisnął potrząsając niedowierzająco głową.
-No kto by pomyślał, Niall Horan ojcem, to powino być zabronione.-Zaśmiałem się, usiadłem obok niego i położyłem mu rękę na ramieniu.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne.-Powiedział wywracając oczami.
-Ale tak na poważnie, wierzę że sobie z tym poradzisz.-Uśmiechnąłem się do niego.-Ale jeśli ich kiedykolwiek skrzywdzisz to choć pomimo tego że cię kocham to cię zabije.-Powiedziałem to najpoważniejszym tonem jakiego kiedykolwiek użyłem.
-Obiecuję ci że nigdy ich nie zranię, ani nie pozwolę żeby ktoś inny to zrobił.-Przytuliłem go mocno do siebie.
-Będziesz najlepszym ojcem na świecie.-Wyszeptałem do jego ucha a potem wróciliśmy do hotelu. Gdy wszedłem do pokoju, Louis już spał. Rozebrałem się i położyłem obok niego, nagle naszły mnie myśli że dwa miesiące temu prawie go straciłem, zrobiło mi się słabo. Przytuliłem się mocno do jego pleców i poczułem jak zaczynają mi lecieć łzy.
-Udusisz mnie zaraz.-Pisnął.
-Przepraszam.-Chlipnąłem i poluzowałem uścisk.
-Ej kotek co się stało?-Lou odwrócił się w moją stronę i chwycił mnie za brodę spoglądając mi prosto w oczy.
-Nic tylko pomyślałem o tym że prawie mogłem cię stracić i jakoś tak samo przyszło.-Louis zacisnął oczy.
-Przepraszam.-Szepnął przyciskając swoje czoło do mojego, przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko tak leżeliśmy.
-Gdy ciebie zabierali,-Szepnąłem.- czułem jakbym coś tracił, jakby razem z tobą na noszach wynosili cząstkę mnie. Nigdy czegoś takiego nie czułem, to tak jakby ktoś wyrwał mi serce i kazał teraz żyć bez niego. Ale człowiek nie może żyć bez serca, i pierwsze co pomyślałem to to że jeśli ty umrzesz to ja też, nie myślałem w jaki sposób się zabije, wiedziałem jednak że jeśli twoje serce przestanie bić,-Położyłem dłoń na jego sercu.- to moje zrobi to samo.
27.02.2013
Alex
Byłam w trakcie bardzo fajnego snu, to był jeden z tych snów gdzie ma się super moce albo jakieś inne zdolności. I gdy właśnie skakałam z wieżowca na wieżowiec, ktoś mnie musiał obudzić i to do tego dmuchaniem w twarz. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Vicki pochylającą się nade mną.
-O już nie śpisz.-Udała zaskoczoną.-To skoro nie śpisz to może zrobisz mi naleśniki?-Zapytała słodkim głosikiem.
-Co?-Zapytałam jeszcze nie do końca wybudzona.
-Pytałam się czy zrobisz mi naleśniki.
-Vikson czy ciebie popierdoliło? Jest czwarta w nocy.- Przewróciłam się na drugi bok mając nadzieje że ta kobieta sobie pójdzie. Ona jednak nie dawała za wygraną bo po chwili poczułam jak włazi na mnie, usiadła i zaczęła szlochać.
-Ale ja chcę naleśniczka.-Wysepleniła.
-Jeśli zrobisz jej te pieprzone naleśniki to pójdę z tobą na zakupy i będę wyrozumiały nawet jeśli będziesz się zastanawiała dwie godziny które buty wybrać a potem i tak weźmiesz obydwie pary.-Odezwał się Mazzi wygrzebując się spod kołdry.
-Ale obiecujesz?
-Obiecuję.- Przyrzekł kładąc rękę na sercu.
-No to dobra.-Westchnęłam.
-Aaaaa kocham cię.-Pisnęła Vicki i przytuliła mnie po czym zeszła z łóżka i pobiegła do kuchni.
-Jeszcze nie cały miesiąc i pojedzie do Nialla.-Powiedziałam pocieszając Maza który jęczał że nie cierpi jak mu się przeszkadza w spaniu.
-Mam nadziej, bo inaczej zabieram cię do siebie.-Pocałowałam go szybko i z trudem wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie koszulkę Mazziego i ostatni raz spojrzałam z tęsknotą w stronę łóżka. Gdy weszłam do kuchni, Vicki siedziała na stole z głową opartą na rękach i z wkurzającym szerokim uśmiechem, a obok niej leżały wszystkie potrzebne rzeczy do zrobienia naleśników.
-Nie rozumiem dlaczego sama nie możesz ich sobie zrobić.- Westchnęłam wsypując mąkę do miski.
-Bo ty je jakoś tak lepiej robisz.
-Oj długo to ja z tobą nie pociągnę dziewczyno.-Zmiksowałam wszystkie składniki i zabrałam się za smażenie. Gdy wysmażyłam już całe ciasto podałam Vicki talerzyk ze stosem naleśników.-Tylko proszę cię zejdź z tego stołu i usiądź jak człowiek.
-No dobra.-Jęknęła i posłusznie wykonała moje polecenie.-A ty nie chcesz?
-Nie dzięki.-Usiadłam na parapecie i uchyliłam trochę okno żeby zapalić.-Bardzo się cieszę że ci tak smakuje ale wolałabym żebyś jadła używając noża i widelca.-Powiedziałam widząc jak Vicki rękami rozrywa naleśnika na kawałki i wkłada je sobie do ust.
-Ale tak mi lepiej smakuje.-Powiedziała z pełną buzią.
-Ty to jesteś jakaś zakręcona kosmitka.-Zaśmiałam się.
-Różnie mówią.-Zrobiła zeza po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.- Jeszcze by się jakaś herbatka przydała.
-No i co jeszcze?-Prychnęłam.
-Możesz mi pomasować stopy.
-W twoich snach.-Pokazałam jej język i ruszyłam do wyjścia.
-A ty dokąd?-Zapytała zdziwiona tym że wychodzę.
-Spać.
-Posiedź ze mną jeszcze trochę, boję się tak sama tu siedzieć.
-No dobra, ale wstawisz wszystkie brudne naczynia do zmywarki.-Wróciłam na parapet.
-Okej.-Westchnęła.-Ale to nieładnie wykorzystywać tak ciężarną kobietę.-Wstała i zaczęła podnosić naczynia tak jakby to były głazy.
-No dobra, zostaw to, jak któryś z gejów wstanie to posprząta.-Zeskoczyłam z parapetu i pociągnęłam ją za rękę.- Choć pooglądamy powtórki w tv.
Louis
Zbiegliśmy zdyszani ze sceny po zaśpiewaniu ostatniej piosenki i pożegnaniu się z fanami. Zaciągnąłem Harrego do kąta gdzie szybko i namiętnie go pocałowałem.
-Mmmm a to za co?-Zapytał gdy się od niego oderwałem.
-Za to że jesteś.-Cmoknąłem go jeszcze a potem zaciągnąłem go do garderoby gdzie przebierała się reszta. Po wczorajszej rozmowie z Harrym wiele się zmieniło, ja się zmieniłem. Wiedziałem że Harry mnie kocha, ale nigdy bym nie pomyślał że tak bardzo żeby nie móc żyć beze mnie. Wyjaśniliśmy sobie też wszystkie inne sprawy, opowiedziałem mu o Freddim, o odwyku i o wszystkich tych rzeczach o których nigdy mu nie mówiłem, a on zrobił to samo. Przebraliśmy się, wsiedliśmy do busa i pojechaliśmy do hotelu.
-A ty nie wysiadasz?-Zapytał Zayn Nialla który zamiast wysiąść z nami siedział dalej w busie.
-Nie, jadę do Vicki.-Odpowiedział.
-Tylko nie nawal tato.-Wymamrotał zaspany Harry opierając się na moim ramieniu.
-Jasne.-Niall zamknął drzwi a po chwili samochód odjechał.
-O co chodziło z tym tatą?-Zapytał Liam.
-Nie uwierzysz.
Vicki
O dwudziestej trzeciej w końcu mogłam pójść spać, to był bardzo męczący dzień. Zaczęło się od tego że zasnęłam z Lexi w salonie i na rano obudził mnie zapach jajecznicy który dosłownie postawił mnie na nogi i kazał szybko lecieć do łazienki. Takich wycieczek miałam chyba z dwanaście, wszystko co mięsne, warzywne, kwaśne i ostre mnie odrzucało, jedyne co mogłam jeść to słodkie, więc obrobiłam pudełko lodów, jakieś ciastka i dwie paczki żelek. Jak tylko położyłam się na łóżko poczułam jak każda moja kość rozpływa się pod błogim uczuciem wygody. Po jakiś pięciu minutach już spałam.
Niall
O czwartej nad ranem byłem pod domem Victorii, całe szczęście że mam klucz i nie muszę nikogo budzić, bo w tym domu jeśli obudzisz kogoś przed ósmą możesz mieć czasami oderwaną głowę. Po cichu wszedłem do pokoju Vicki, zdjąłem buty, spodnie,bluzę i położyłem się obok niej. Przytuliłem się do jej pleców i położyłem rękę na brzuchu który już nie był płaski ale troszkę zaokrąglony, i wtedy to poczułem, dopiero teraz zdałem sobie sprawę że naprawdę zostanę ojcem. Zacząłem gładzić Vicki po brzuchu a ona coś zamruczała i wtuliła się we mnie. Zacząłem nucić do jej ucha piosenkę.
-Przepraszam.-Odezwała się po chwili drżącym głosem.
-Za co?
-Nie wiem, już sama nie wiem co mam myśleć. Ale nie chcę cię do niczego zmuszać, musisz sam zdecydować.
-Myślisz że cię zostawię? Myślisz że się przestraszę i ucieknę? Za takiego mnie masz?
-Nie! Ja po prostu,-Zacięła się na moment.-to nie jest dla ciebie odpowiedni czas na dziecko.
-Mała.-Obróciłem ją na plecy tak żebym mógł patrzeć jej się w oczy.-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.-Pocałowałem ją delikatnie.-Wychowamy razem to dziecko, wychowamy razem jeszcze parę innych, potem się zestarzejemy i popierdalając na wózeczkach lub z balkonikiem będziemy śpiewać forever young, więc skończ gadać bzdury i zaakceptuj to że cię kocham i nigdy cię nie zostawię.

No i jest kolejny rozdział :) Muszę przestać się tak zagłębiać w tą ciążę Vicki bo jak czytam te wszystkie artykuły o ciąży to sama chciałabym już mieć takiego bobasa :D tak wiem dziwna jestem. Liczę nas komentarze i do następnego xx






2 komentarze:

  1. Piękny rozdział, strasznie mnie wciągnęła ta ciąża :D czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń