sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział Piąty: Dzień w Nowym Jorku.

2.12.2012
Vicki
Po dziewiątej czasu Nowojorskiego byliśmy już na Lotnisku w NYC gdzie przywitali nas Niall i Harry. Gdy tylko zobaczyłam blondyna to od razu się na niego rzuciłam.
-Tęskniłaś.-Stwierdził Harry ze śmiechem.
-Jak cholera.-Powiedziałam nie odrywając się od Horana.
-Ale mnie to już tak nie przywitasz.-Powiedział z wyrzutem loczek.
-Ja cię mogę tak przywitać.-Powiedziała Alex.
-No to dawaj.-Alex rzuciła się na Stylesa, oplatając go nogami w pasie.
-Weź bo jutro będą mówić że jesteś jego nową dziewczyną.-Is odkleiła się o Harrego i teraz ja się do niego przytuliłam.
-A gdzie Tony i Lucas.-Zapytał Niall biorąc jedną torbę.
-Zostali w domu z Larrym.-Wytłumaczyła mu Is.
-Louis zabije was za to imię.-Powiedział Harry biorąc drugą torbę.
-Wiesz co?-Powiedziałam ściszonym głosem.-Jebie mnie to tak mocno że chyba zaraz dojdę.
-Vicki.-Niall upomniał mnie.
-Co Vicki? Co Vicki? Przecież już każdy to widzi jak on się zachowuje.-Szliśmy w stronę wyjścia.
-Ale wiesz przecież że....-Odezwał się Harry ale mu przerwałam.
-Ale co? Nigdy nikt wam nie zakazał być razem, Simon tylko poprosił żeby na razie się nie ujawniać, ale to co on robi to już mnie wkurwia.- Wyszliśmy na parking, wyciągnełam z paczki papierosa i włożyłam go do ust po czym dałam paczkę Lexi.
-Dobra nie rozmawiajmy o tym teraz.-Powiedział Niall, a Harry już się nie odezwał tylko otworzył bagażnik samochodu i włożył tam walizkę po czym wsiadł do niego.-Musiałaś?-Zapytał Irlandczyk. Westchnęłam wzięłam jeszcze dwa buchy po czym wyrzuciłam nie do końca spalonego papierosa. Podeszłam do drzwi kierowcy, otworzyłam je i uklękłam przed Harrym.
-Przepraszam, wiem że nie powinnam była tego mówić, ale wiesz że ja chcę tylko tego żebyś był szczęśliwy.-Łzy zaczęły napływać do moich oczu.
-Ja to wiem, ale co ja mam zrobić? Przecież nie mogę powiedzieć o tym wszystkim bez jego zgody, bo go stracę.-Otarł łzy które spływały po jego policzkach. Chwyciłam jego dłoń i ucałowałam ją delikatnie.
-Przepraszam.- Wyszeptałam po czym wstałam.-Dasz radę prowadzić?
-Tak, już jest dobrze, wsiadajcie.- Zamknęłam jego drzwi i usiadłam z tyłu. Po chwili do samochodu wsiadł Niall zajmując miejsce obok mnie i Alex która usiadła z przodu. Gdy zajechaliśmy na miejsce zobaczyłam pod hotelem mnóstwo fanek. Z trudem przecisnęliśmy się przez ten tłum, gdy już byliśmy w środku udaliśmy się do swoich pokoi. Ja miałam pokój z Niallem a Alex miała cały pokój tylko dla siebie. Gdy weszliśmy z Niallem do naszego pokoju to od razu rzuciłam się na niego. Wpiłam się w jego usta dociskając go do drzwi. Zaczęłam dobierać się do jego spodni ale blondyn szybko mnie powstrzymał.
-Później słońce.
-Później?- Zapytałam zawiedziona.
-Później, później, teraz chodź na dół do moich rodziców.
-No dobra, ale na pewno później.- Podeszłam szybko do lustra żeby doprowadzić do porządku moje napalone oblicze.
-Obiecuję.- Powiedział Niall ścierając ślady mojej szminki z jego twarzy.-Idziemy?
-Idziemy.-Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.
Alex
-W porządku?- Zapytałam Harrego który siedział na łóżku i przyglądał mi się jak rozpakowuję swoje rzeczy.
-Tak, jest spoko.- Odpowiedział spoglądając na okno.
-Kłamiesz.- Usiadłam obok niego.
-No dobra, jest do dupy, okej.- Harry zacisną usta i dalej wpatrywał się w okno.
-A co powiesz na to żebyśmy opróżnili zawartość tego barku.- Loczek prychną.
-Na te smutki napijmy się wódki?- Zapytał i spojrzał na mnie z uśmiechem, ale w jego oczach nadal było widać łzy.
-No a jak.-Wstałam i podeszłam do barku.-Co my tu mamy?- Otworzyłam drzwiczki i moim oczom ukazało się dość sporo malutkich buteleczek.- To co pijemy?
-Dawaj wódkę.- Zabrałam z barku wszystkie buteleczki z wódką i przeniosłam je na łóżko.
-A ty masz czas żeby tu tak ze mną pić?- Zapytałam odkręcając pierwszą buteleczkę.
-Tak moja mama przyleci dopiero jutro na rano.-Odpowiedział Styles odkręcając swoją.
-No to spoko.- Zabraliśmy się za picie. Zaczęliśmy gadać o rodzicach Harrego, o ich rozwodzie i ogólnie o dzieciństwie.
-A jak to było z tobą?-Zapytał po jakimś czasie.
-Ze mną?
-No nigdy z Lucasem nie mówicie nic o waszych rodzicach, w klinice też ich nigdy nie spotkałem.
-A o tym mówisz, z moimi rodzicami jest tak jak z rodzicami Vicki, tylko że moi żyją.- Powiedziałam odpalając papierosa.- Chcesz?- Harry wyciągną z paczki fajkę i włożył ją do ust.
-Nie rozumiem.- Stwierdził odpalając.
-Po prostu nie mam z nimi żadnego kontaktu, oprócz tego że ojciec co miesiąc zasila moje konto.- Wzięłam łyka i kontynuowałam swoją beznadziejną historię.- Gdy byłam mała to jeszcze jakoś było normalnie, no rodziców nigdy nie było a mnie i Lucasa wychowywały opiekunki, głównie Polki dlatego też umiem gadać po Polsku.
-To czym się zajmują że ich nigdy nie było.- Zapytał Harry kładąc się na plecy.
-Matka jest modelką, mieszka w Japonii czy jakiejś innej Azji, a ojciec jest biznesmenem i mieszka tu w Nowym Jorku.-Położyłam się obok Hazzy.- Gdy byłam dzieckiem to jakoś o tym nie myślałam ale teraz myślę że oni nas nigdy nie lubili a może i nie kochali.
-Co?-Loczek spojrzał na mnie zdziwioną miną.-W jakim sensie nie lubili?
-No normalnie nie lubili i nie kochali, nigdy nie odczułam tej matczynej ani ojcowskiej miłości, Lucas zresztą też nie. Ja byłam gruba, a jak to tak żeby modelka miała grube dziecko, a Lucas jest gejem, czego nie mógł zaakceptować ojciec. Gdy Lucas skończył 18 lat, przestali oni wogóle przyjeżdżać. Przesyłali tylko pieniądze na konto.
-A gdy się dowiedzieli o twojej zapaści?
-Wtedy widziałam ich po raz ostatni. Przyjechali i udawali przejętych rodziców, całą winę zrzucili na Lucasa. Ojciec wykrzyczał mu wtedy że skoro żyłam pod jednym dachem z pedałem to nic dziwnego że skończyłam właśnie w takim bagnie. A on wygarnął im wtedy wszystko, to że ich nigdy nie było, to że nas nie kochają, to jak nas to boli że nas nie chcieli a pozakładali sobie inne rodziny. Tak o tym ci nie powiedziałam, ale matka ożeniła się z jakimś bogatym gościem z Australii, a ojciec z Amerykanką. Co więcej ma z nią dwie córki z czego jedna jest tylko półtora roku młodsza ode mnie.- Przerwałam na chwilę żeby się napić.- A potem Lucas kazał im wypierdalać, i już ich nie widziałam.- Nie wiem czemu ale rozpłakałam się, Harry usiadł na łóżku i mocno przytulił mnie do siebie.
-Ciii, nie płacz. Masz nas, pamiętaj o tym, i nigdy nie zapominaj.-Harry głaskał mnie po włosach.
-Nie zapomnę, obiecuję.
Louis
Po całym dniu spędzonym z Eleanor i moją rodziną, chciałbym spędzić trochę czasu z Harrym. Problem w tym że nigdzie nie mogę go znaleźć, w naszym pokoju go niema, w restauracji też go niema, telefonu nie odbiera. Ale przecież dzisiaj przyleciała Vicki więc pewnie jest w jej pokoju. Udałem się do pokoju 390, zapukałem i nic, zapukałem raz jeszcze i nic, chwilę poczekałem i zapukałem jeszcze raz.
-Czego?!- Warknęła Vicki otwierając drzwi, zawinięta jedynie w pościel.
-Sądząc po twoim stroju, a raczej jego braku. Nie ma u ciebie Harrego?- Zapytałem zmieszany.
-Nie, nie widziałam go od rana. Ale idź zobacz do Is może u niej siedzi.
-Ok, a w którym pokoju?
-403.
-Okej, dzięki i miłej zabawy.- Puściłem jej oczko. Victoria zaśmiała się.
-I wzajemnie.- Zamknęła drzwi a ja udałem się do pokoju 403. Gdy zapukałem w drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział, zapukałem znowu i dalej cisza, nacisnąłem klamkę i okazało się że drzwi są otwarte. Wszedłem do sierotka i zastałem Harrego z Is śpiących razem na łóżku w naprawdę dziwnej pozycji. Co było takiego dziwnego w tej pozycji? A to że Harry leżał normalnie na łóżku, a Alex na odwrót, czyli tak że głowę miała obok jego stóp, a tak właściwie to przytulała się do jego nogi. Wokoło nich leżało pełno małych pustych butelek, a w całym pomieszczeniu było czuć papierosami. Otworzyłem okno żeby tu trochę wywietrzyć po czym postanowiłem obudzić Harrego i zabrać go do siebie, ale najpierw może lepiej powyciągam z łóżka te wszystkie butelki. Gdy już wszystkie stały na stole, delikatnie spróbowałem odkleić is od nogi Harrego, bez skutków. Po paru nieudanych próbach, postanowiłem obudzić Harrego żeby się sam uwolnił.
-Harry obudź się.-Szturchnąłem go delikatnie.-Kotek wstawaj.
-Hhmfhfhm.- Powiedział loczek coś niezrozumiale przeciągając się, po czym otworzył oczy, zrobił to tak słodko jedno po drugim, jak słodki kociak.-Louis?
-Chodź.- Wyciągnąłem rękę w jego stronę, ale Harry nie wyciągną swojej.
-Zaniesiesz mnie?- Zapytał głosem pięciolatka. Zaśmiałem się pod nosem.
-Zaniosę.- Włożyłem jedną rękę pod jego plecy a drugą pod kolana, on oplótł się rękami wokół mojej szyi. Harry jest leciutki więc podniosłem go bez problemu. Ruszyłem w stronę drzwi które na szczęście zostawiłem otwarte. Nim wyszliśmy na korytarz Harry już spał z głową na moim ramieniu. Na szczęście nasz pokój był tylko 5 pokoi od pokoju Is. Położyłem Harrego na łóżku i szybko poleciałem zamknąć drzwi od pokoju Alex. Gdy zamykałem te drzwi zobaczyłem że Is leży na skraju łóżka i za chwilę może z niego spaść. Położyłem ją dobrze i nakryłem kołdrą po czym wróciłem do Hazzy.
-Oj Harreh, Harreh, ty mój pijaku jeden.- Zdjąłem z niego ciuch, żeby było mu wygodniej. Poszedłem pod prysznic, gdy wróciłem Harry spał rozwalony na całym łóżku. Położyłem się obok niego a że miałem mało miejsca to wtuliłem się w Hazzę jak w misia po czym zasnąłem.


1 komentarz:

  1. Cudowny <3 Wow, Alex na prawdę dużo przeżyła . Hahah Larry <3 Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń