sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział Dziewiąty: Znalezienie Louisa.

23.12.2012
Eleanor
Od trzech dni nie mogłam dodzwonić się do Louisa. Lottie dzwoniła dziś do mnie i pytała się czy nie wiem co dzieje się z nim bo już wczoraj miał przyjechać a jeszcze go nie ma. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do niego. W domu chyba nikogo nie było bo pukałam i dzwoniłam ale nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę i okazało się że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i uderzył mnie smród alkoholu i stęchlizny. Na podłodze leżały puste butelki po alkoholu a im głębiej się wchodziło tym bardziej śmierdziało. Szukałam Lou w każdym pomieszczeniu ale jak mogłam się tego spodziewać on był w pokoju Harrego. W tym pokoju waliło najgorzej. Louis leżał na łóżku we własnych wymiocinach. Po pierwszym odruchu wymiotnym pobiegłam do okna i otworzyłam je. Gdy nabrałam odpowiednią ilość świeżego powietrza, pobiegłam do niego i sprawdziła czy wogóle żyje. Sprawdziłam jego puls i na szczęście okazało się że żyje. Kurwa co on ze sobą zrobił, ostatni raz tak bardzo stoczył się po śmierci Freddiego, ale o tym wolałam nie myśleć. Nie wiedząc co mam zrobić zadzwoniłam do Lottie.
-Cześć Lottie, znalazłam go.
-Całe szczęście, mama już tu od zmysłów odchodzi. Powiedz mu żeby przyjechał.
-To może nie być takie proste.
-Dlaczego?
-On chyba nie będzie w stanie.
-Boże co się stało? Miał wypadek?-Jeszcze nigdy nie słyszałam takiej paniki w jej głosie.
-Nie, nic mu się nie stało. Ale lepiej będzie jeśli bliźniaczki nie będą oglądać go w takim stanie.
-Boże El o czym ty mówisz? Jakim stanie? Co tam się dzieje? Gdzie jest Harry?
-Wszystko ci wytłumaczę ale lepiej będzie jeśli tu przyjedziesz. Najlepiej sama. Daj mi twoją mamę do telefonu.- Rozmawiałam z panią Tomlinson i wytłumaczyłam że ja nie mogę zostać z Lou i nie może on też zostać sam. Ustaliłyśmy że Lottie przyjedzie wieczorem pociągiem a ja ją tylko odbiorę. Do wieczora miałam jeszcze sporo czasu więc postanowiłam ogarnąć dom i Louisa. Najpierw jakimś cudem zaciągnęła go do łazienki, rozebrałam go i wsadziłam do wanny. Nie puściłam jeszcze wody bo najpierw poszłam ściągnąć brudną pościel z łóżka. Gdy wróciłam do łazienki zastałem go w dokładnie takiej samej pozycji więc poszłam wstawić jeszcze brudne rzeczy do pralki i przynieść mu jakieś czyste ubrania. Nie znalazłam w jego szafie żadnej piżamy więc wzięłam tylko bokserski. Wykąpałam Louisa, wyciągnęłam go z wanny ubrałam i zaprowadziłam do jego sypialni bo w sypialni Hazzy nadal śmierdziało. Gdy Lou smacznie spał ja zabrałam się za dom. Najpierw otworzyłam wszystkie okna, zebrałam śmieci, umyłam podłogi i nim się obejrzałam była już siedemnasta. Lottie zadzwoniła że za godzinę będzie na dworcu. Sprawdziłam jeszcze czy Lou śpi czy może już nie. Okazało się że tak, więc wzięłam jego samochód i pojechałam na dworzec. Chwilę po osiemnastej pociąg z Doncaster wjechał na peron. Wysiadła Lottie ze swoim chłopakiem Martinem.
-Hej.- Przywitałam się z nią buziakiem w policzek.
-El proszę cię, powiedz w końcu o co chodzi z Lou? Gdzie jest Harry?- Dziewczyna zażądała odpowiedzi.
-Chodźcie do auta tam ci wszystko wytłumaczę.-Poszliśmy do samochodu a gdy do niego wsiedliśmy nie wiedziałam od czego zacząć.
-Powiesz mi teraz co się dzieje?
-Louis i Harry, oni zerwali.- Jakoś nie mogło mi to przejść przez gardło.
-Co?!! Kiedy?
-W czwartek.
-A ja dopiero teraz się o tym dowiaduje.- Powiedziała blondynka z pretensjami.
-Myślałam że on sam ci to powie, myślałam że on wróci do was na święta.-Odpaliłam silnik i zaczęłam wycofywać. Martin siedział z tyłu, ciekawe czy wogóle wiedział o tym że Lou jest gejem.
-Ale dlaczego ja musiałam tutaj przyjeżdżać?
-Pamiętasz Freddiego?-Dziewczyna pokiwała głową.- On, Lou i Stan od dziecka się przyjaźnili. Lou podkochiwał się we Freddiem ale nigdy mu tego nie powiedział.
-On zginął prawda?-Zapytała Lott.
-Tak, miał szesnaście lat, wracał z jakiejś imprezy na której był z Lou i Stanem, ale wracał sam i wtedy potrącił go pijany kierowca. Louis się po tym załamał, zaczął pić a potem miał problemy z heroiną. Wtedy gdy znikną na pół roku to był właśnie na odwyku. Pisałaś do niego kartki, Fizzy też robiła dla niego laurki ale jeszcze nie umiała pisać. A ty w jednej napisałaś że choć nie wiesz co się z nim dzieje to ma się nie podawać, ma wrócić bo go kochasz i tęsknisz za nim.- Z moich oczu zaczęły wypływać łzy, a Lottie płakała już na całego.- Dlatego pomyślałam że teraz też go z tego wyciągniesz.
Lucas
W domu trwały wielkie przygotowania do świąt, porządki, gotowanie, byliśmy dzisiaj nawet w kościele. Tony na zabój zakochał się w Kubusiu, co chwilę go nosił, przewijał, karmił, bawił się z nim. A pewnej nocy gdy myślał że już śpię powiedział że chciałby mieć dziecko, więc pewnie ucieszy się z mojego prezentu choć nie jest nim malutka dzidzia. Po ulepieniu chyba setki pierogów babcia pozwoliła nam odpocząć. Alexis otworzyła laptopa i połączyła nas z Vicki.
-Hej.- Pomachała Is do kamerki.
-Siema!-Na ekranie pojawił się Niall który jak zwykle coś szamał.
-Nialler żałuj że cię tu nie ma, mamy tyle jedzenia.-Powiedział Harry.
-Tu też mam jedzenie.- Odpowiedział blondyn pokazując czipsa.
-Nooo stary, ale nie takie.- Tony podszedł do nas i usiadł obok mnie z Kubą na kolanach.
-Vika pakuj się, lecimy do Polski.-Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tony a co ty masz za maleństwo.-Zapytała Vicki.
-Słodki co nie, to jest Kuba ja jestem jego ulubionym wujkiem.
-Chciałbyś.-Powiedział Harry.- To ja jestem jego ulubionym wujkiem, bo też mam takie loczki jak on.
-No chyba nie.
-No chyba tak.
-No to niech któryś z ulubionych wujków zmieni mu pieluchę bo śmierdzi.-Powiedziała Lexi zatykając nos.
-Wygrałeś to ty jesteś ulubionym wujkiem.-Powiedział Harry.
-Ale to ty masz loczki.-Zaprotestował Tony podając loczkowi małego.
-Ale ciebie bardziej lubi.-Hazza zapierał się rękami i nogami.
-Uuggghhh zawsze ja.- Tony wziął małego i poszedł do sypialni Bonnie i Dawida.
-Poczekaj pomogę ci!-Harry pobiegł za nim.
-A jak on się trzyma?-Zapytała Vicki.
-Zawarliśmy pakt że nie będziemy rozmawiać o smutnych rzeczach przez cały tydzień więc na razie jest dobrze.-Wytłumaczyła Alex.
-To dobrze.-Powiedziała Vicki a po chwili wszedł Harry.
-Ej Vikson, jutro idziemy na pasterkę a ja nawet nie wiem co to jest.-Harry usiadł obok Alex.
-To fajnie Harry tylko się nie upij na tej pasterce.
-To jest w kościele ciołku.-Harry zrobił facepalm a reszta się zaśmiała.
-A jest u was śnieg?-Zapytał Niall.
-Jest i to pełno, wczoraj lepiliśmy takiego wielkiego bałwana.- Harry wstał żeby pokazać jak wielki był ten bałwan.
-Geniuszu nie widzę przez kamerkę.-Powiedziała Vicki.
-No to był taki duży jak ja z podniesionymi do góry rękami.
-Koniec przerwy.- Wydarła się Bonnie z kuchni.
-My już musimy lecieć dalej sprzątać, zadzwonimy jutro cześć.- Powiedziała Is i pomachała im na pożegnanie i my wszyscy też pomachaliśmy.
-Kochamy was!!!- Usłyszeliśmy jeszcze zanim połączenie zostało przerwane.
Lottie
Do późnej nocy siedziałam przy łóżku Louisa, ale się nie obudził, boże ile on wypił. Gdy byłam już mega zmęczona, położyłam się obok niego i zasnęłam. Na rano obudziła mnie dłoń przeczesująca moje włosy.
-Hej.- Powiedziałam gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Louisa.
-Co tu robisz króliczku?
-Nie mów do mnie króliczku, nie mam pięciu lat.- Powiedziałam pokazując mu język.
-A więc Charlloto, co tu robisz?- Teraz on pokazał mi język.
-Opiekuje się tobą.-Mówiliśmy do siebie przez ten cały czas szeptem ale po tym zdaniu głos Louisa pewnie się podniesie.
-Opiekujesz się mną?- A nie mówiłam, o ton wyżej.-Dlaczego?
-Nie chcę żebyś się znowu stoczył.
-Słucham? O czym ty mówisz?- Lou aż wstał z łóżka.
-Boo ja już wszystko wiem, powiedz mi co się tam wtedy stało, znam cię nigdy nie upadł byś tak nisko z powodu śmierci przyjaciela. Co cię dręczy, albo dręczyło, powiedz mi, proszę.- Oczy zaszły mi łzami, jego też już były wilgotne.
-Ja, ja mu wtedy na tej imprezie powiedziałem że go kocham, a on uciekł i wtedy zdarzył się ten wypadek.-Wiedziałam że musi siebie za to obwiniać, przytuliłam go mocno do siebie a on się rozpłakał.- To prze zemnie, gdybym nie był gejem to nigdy bym się w nim nie zakochał, a on by żył.
-Boo nie możesz tak mówić, to nie twoja wina.-Głaskałam go po głowie.
-Właśnie że moja, moja i mojego pieprzonego pedalstwa.
-Nigdy tak nie mów, to że jesteś gejem nie jest niczym złym. Pomyśl gdybyś nie był gejem to nigdy byś nie zakochał się w Harrym.
-Przynajmniej bym go nie skrzywdził.
-Nie skrzywdziłeś go.
-Skrzywdziłem, każdy już mi to powiedział, spójrzmy prawdzie w oczy. Jestem zwykłym samolubnym i bezuczuciowym chujem.-Chwyciłam jego głowę w swoje ręce i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nigdy tak nie mów. Nigdy więcej nie waż się już tak powiedzieć. Jesteś najwspanialszą osobą na świecie, jesteś moim starszym bratem, nigdy nie pozwól nikomu mówić że jesteś chujem.

1 komentarz: