20.12.2012
Alex
Dawno nie czułam się tak jak teraz, to tak jakby po wielu deszczowych i pochmurnych dniach w końcu wyszło słońce. Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam z Tete przyrodnią siostrą Harrego. Od tego śniadania w Nowym Jorku nie było dnia żebyśmy się nie widziały. Tete przeprowadziła się do Londynu z Barcelony gdzie mieszkała ze swoją matką. Studiowała medycynę na Universidad Autonoma de Barcelona czy jakoś tak, ale przerwała studia i wyjechała do Londynu, dokładnie nie wiem dlaczego wyjechała z Hiszpanii i rzuciła studia. Powiedziała tylko że to przez jednego takiego którego imienia już nie wymawia. Tete uwielbia malować i rysować, chce zostać kiedyś malarką, albo rysować komiksy, ale narazie dorabia sobie jako nauczycielka plastyki w podstawówce. Wynajęła mieszkanie, choć czy maleńka klidka na dziesiątym piętrze jakiegoś bloku można nazwać mieszkaniem? Jutro lecę z Tonym i Lucasem do Polski na święta więc przyszłam pożegnać się z Tete, a że byłam już spakowana to mogłam zostać na kawę.
-Co to właściwie jest?.- Zapytałam wskazując na jeden z obrazów które wisiały na ścianie. Mieszkanie Tete może nie było za duże ale za to przytulne, wszystko było tutaj jakby w nieładzie który idealnie się ze sobą komponował, ściany były pomalowane na biało a wszystkie meble i dodatki były kolorowe. Wszędzie wisiały kryształki które były tak porozwieszane że gdy świeciło słońce to na ścianach było widać tęczę.
-To jest portorykańska prostytutka w lesie.- Wytłumaczyła szatynka, obraz ten był abstrakcyjny więc tak właściwie to mogło być wszystko.
- Dlaczego akurat prostytutka?
- Bo taki jest tytuł tego obrazu. Ty naprawdę tego nie widzisz? - Zapytała zdziwiona na co ja pokiwałam tylko głową. - Spójrz na te kolory, czerwień, fiolet, czerń i kiczowaty róż. Co widzisz na pierwszym planie?
- Trójkąt. - Odpowiedziałam nie wiedząc jakie to ma znaczenie.
- Trójkąt ze szpicem wierzchołka w dół, symbol kobiecy, metafora łona.
- Wiec dlaczego ten obraz nie nazywa się "kobieta w lesie"?
- Pomimo tych żywych kolorów ten obraz jest smutny, pełen niepokoju. Nie widzisz tego?
- Trójkąt. - Odpowiedziałam nie wiedząc jakie to ma znaczenie.
- Trójkąt ze szpicem wierzchołka w dół, symbol kobiecy, metafora łona.
- Wiec dlaczego ten obraz nie nazywa się "kobieta w lesie"?
- Pomimo tych żywych kolorów ten obraz jest smutny, pełen niepokoju. Nie widzisz tego?
Siedziałyśmy bardzo blisko siebie. Przez wino które wypiłyśmy zrobiło mi się bardzo gorąco, a przez pasję z jaką Te opowiadała o obrazie i przez to jak patrzyła mi się w oczy, zrobiło mi się niezręcznie.
-A czemu ty mi jeszcze nie pokazałaś swoich rysunków?-Odezwałam się żeby przerwać ten moment krępującej ciszy.
-Nie wiem, po prostu to nie jest coś niezwykłego.-Powiedziała zawstydzona.
-No weź, na pewno są super.
-No dobra.- Tete wstała i podeszła do biurka po szkicownik. Podała mi go a jej policzki zarumieniły się. Otworzyłam go na pierwszej stronie i zaczęłam przeglądać. Już wiem dlaczego Tete tak się rumieniła podając mi szkicownik, prawie na każdym obrazku były akty i bardzo często powtarzał się jakiś chłopak, ale głównie były narysowane dziewczyny.
-To jest zajebiste, jak prawdziwi.-Zachwycałam się, a okazało się że to dopiero początek bo dalej były sceny seksu.- O ja cie, podnieciłam się.-Tete zaśmiała się.
-Cieszę się że ci się podobają.
-Podobają się to za mało, to jest jak playboy tylko ładniejsze.
-Przesadzasz. - Tete zarumieniła się jeszcze bardziej, spojrzałam jej głęboko w oczy, ma takie piękne zielone ślepia jak Harry. Jej czerwone usta były lekko otwarte i ja zapragnęłam je pocałować. A że często najpierw robię a potem myślę, sekundę później moje usta były przyciśnięte do jej ust. Tete była chyba tak samo zaskoczona jak ja ale oddała pocałunek, trwało to jednak tylko chwilę bo zaraz delikatnie ale jednak, odepchnęła mnie od siebie.
-Przepraszam! Ja już pójdę. Wesołych świąt.- Wstałam i szybko uciekłam z mieszkania zapominając swojego szala, na szczęście wzięłam kurtkę. Gdy dopadłam do windy byłam już cała we łzach, a do tego winda była zepsuta. Schodząc szybko po schodach nic nie widziałam, kilka razy się przewróciłam i przez co caczęłam płakać. Gdy wyszłam z budynku postanowiłam się ogarnąć, pewnie wyglądałam teraz jak siedem nieszczęść ale miałam to gdzieś. Przetarłam twarz rękami i ruszyłam w stronę domu. Boże co ja zrobiłam, co to w ogóle było? Nie podobają mi się dziewczyny, nigdy nie chciałam z żadną się całować jednak dzisiaj naprawdę chciałam zrobić to z Tete. Jednak nie czuje żebym coś do niej czuła, bo nie czuję. Więc dlaczego teraz płaczę?
" A może liczyłaś na to że do czegoś dojdzie?" powiedział głos w mojej głowie.
- Zamknij się.- Powiedziałam sama do siebie a jakiś facet który przechodził obok mnie spojrzał się dziwnie. No tak normalni ludzie nie mówią sami do siebie. Gdy doszłam do domu, byłam zmarznięta a do tego łzy nadal leciały z moich oczu, na domiar złego zapomniałam kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi a po chwili otworzyła mi Victoria.
" A może liczyłaś na to że do czegoś dojdzie?" powiedział głos w mojej głowie.
- Zamknij się.- Powiedziałam sama do siebie a jakiś facet który przechodził obok mnie spojrzał się dziwnie. No tak normalni ludzie nie mówią sami do siebie. Gdy doszłam do domu, byłam zmarznięta a do tego łzy nadal leciały z moich oczu, na domiar złego zapomniałam kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi a po chwili otworzyła mi Victoria.
-Co się stało?- Zapytała przejęta.
-Winda nie działa.- Wpadłam w jej ramiona i rozpłakałam się na dobre.
Vicki
Lexi zasnęła na kanapie, po długim nękaniu w końcu powiedziała mi dlaczego płakała. I rany , to było takie dziwne. Znam Alex jak nikt inny i nigdy bym nie pomyślała że zakocha się ona w dziewczynie. Chociaż czy ona się w niej zakochała? Pocałowała ją a ta ją odepchnęła. Nie znam Tete zbyt dobrze, wiem że jest miła i na pewno nigdy nie chciała by skrzywdzić Is ale czy nie mogła przerwać tego pocałunku w inny sposób? Boże czy wogóle Is jest lesbijką? Czemu wszystko musiało się zacząć pieprzyć i to akurat przed świętami. Siedziałam obok śpiącej Alex i przypatrywałam się jej raną na nadgarstkach, żeby tylko nic jej nie skusiło żeby sięgnąć po żyletkę. Włączyłam telewizor i usłyszałam że ktoś dobija się do drzwi, to pewnie Niall już wrócił z zakupów z Malikiem. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zapłakanego Harrego. Czy oni wszyscy mają dzisiaj dzień płaczu.
- Tobie też zepsuła się winda?
- Jaka kurwa winda, ja zerwałem z Lou.- Zamurowało mnie, nie mogłam znaleźć w głowie powodu dla którego Harry mógłby zerwać z Louisem.
- Och Skarbie- Harry stał w samej bluzie, wciągnęłam go szybko do domu i mocno go przytuliłam.-Już cii nie płacz.-Głaskałam go po plecach.- Będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze, nic już kurwa nie będzie dobrze.- Zaszlochał loczek.
- Chodź.- Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam na krześle, i wstawiłam wodę na herbatę. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. Harry wpatrywał się w swoje buty.
- To zaczęło się od tego że zaczęły się pojawiać te plotki że ja i Is jesteśmy razem.
- Lou był zazdrosny?
- No właśnie kurwa nie, zapytał mi się czy nie chcę czasami udawać że to moja dziewczyna żeby media przestały mówić o Larrym.-Powiedział Harry ze łzami w oczach.
- Co?!-Nie no ja go zabije.
- No właśnie to, ja zareagowałem tak samo jak ty. On zaczął się tłumaczyć, potem zaczęliśmy się kłócić. Ja mu wykrzyczałem że on się mnie wstydzi a on krzykną że nie wstydzi się mnie tylko bycia pierdolonym gejem. To mu powiedziałem że ja go do niczego nie zmuszałem i już nie musi być pierdolonym gejem.- Czajnik zaczął wyć ogłaszając że woda już się zagotowała, ale ja nie miałam teraz do tego głowy. - A potem przyszedłem tutaj, mogę u ciebie zostać na kilka dni?
- Jasne, możesz zostać jak długo chcesz.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki, a i mogła byś jechać po moje rzeczy, nie chcę go teraz widzieć.
-Jasne Curly.-Harry na moje słowa wybuchnął histerycznym płaczem, cholera jak mogłam zapomnieć że to Lou go tak nazywa.-Jezu, przepraszam, już Harry nie płacz proszę.-Przytuliłam go mocno do siebie.-Idź się teraz prześpi to dobrze ci zrobi.
- Okej.- Harry udał się do salonu a ja wyciągnęłam telefon i papierosy. Zapaliłam jednego i postanowiłam napisać do Louisa.
- Tobie też zepsuła się winda?
- Jaka kurwa winda, ja zerwałem z Lou.- Zamurowało mnie, nie mogłam znaleźć w głowie powodu dla którego Harry mógłby zerwać z Louisem.
- Och Skarbie- Harry stał w samej bluzie, wciągnęłam go szybko do domu i mocno go przytuliłam.-Już cii nie płacz.-Głaskałam go po plecach.- Będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze, nic już kurwa nie będzie dobrze.- Zaszlochał loczek.
- Chodź.- Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam na krześle, i wstawiłam wodę na herbatę. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. Harry wpatrywał się w swoje buty.
- To zaczęło się od tego że zaczęły się pojawiać te plotki że ja i Is jesteśmy razem.
- Lou był zazdrosny?
- No właśnie kurwa nie, zapytał mi się czy nie chcę czasami udawać że to moja dziewczyna żeby media przestały mówić o Larrym.-Powiedział Harry ze łzami w oczach.
- Co?!-Nie no ja go zabije.
- No właśnie to, ja zareagowałem tak samo jak ty. On zaczął się tłumaczyć, potem zaczęliśmy się kłócić. Ja mu wykrzyczałem że on się mnie wstydzi a on krzykną że nie wstydzi się mnie tylko bycia pierdolonym gejem. To mu powiedziałem że ja go do niczego nie zmuszałem i już nie musi być pierdolonym gejem.- Czajnik zaczął wyć ogłaszając że woda już się zagotowała, ale ja nie miałam teraz do tego głowy. - A potem przyszedłem tutaj, mogę u ciebie zostać na kilka dni?
- Jasne, możesz zostać jak długo chcesz.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki, a i mogła byś jechać po moje rzeczy, nie chcę go teraz widzieć.
-Jasne Curly.-Harry na moje słowa wybuchnął histerycznym płaczem, cholera jak mogłam zapomnieć że to Lou go tak nazywa.-Jezu, przepraszam, już Harry nie płacz proszę.-Przytuliłam go mocno do siebie.-Idź się teraz prześpi to dobrze ci zrobi.
- Okej.- Harry udał się do salonu a ja wyciągnęłam telefon i papierosy. Zapaliłam jednego i postanowiłam napisać do Louisa.
Do:Louis
Tomlinson ty skończony idioto.
Odpowiedzi już nie otrzymałam.
Tony
Gdy wróciliśmy z Lucasem do domu po ostatnich świątecznych zakupach przed jutrzejszym wylotem, okazało się że tego dnia wiele się wydarzyło. Lexi leżała smutna na kanapie a Harry obok niej z tą samą kwaśną miną. Vicki wytłómaczyła nam co im się stało. Sprawa Alex trochę nas zaniepokoiła jednak Vicki powiedziała że sytuacja jest już opanowana. U Harry'ego jednak nic noe było opanowane. Ich zerwanie mnie trochę zaskoczyło ale nie zdziwiło. To było jasne że Harry w takim układzie długo nie wytrzymie. Znam go już trochę i wiem że on nie lubi kłamać. Ja jednak nadal bardziej przejmowałem się stanem Lexi, Lucas też się przejmował. Wyszedłem na chwilę z Vick do kuchni.
- Co się stało z Is?-Zapytałem pół szeptem.
- Pocałowała Tete.- Powiedziała Vicki na pół wesoło, pół smutno.
- Pierdolisz?-O ja ciebie.- Ale to dlaczego ona jest smutna?
-A jak byś się czuł gdybyś pocałował jakiegoś faceta a on by cię odepchnął?
- Nie wiem.-Odpowiedziałem spuszczając wzrok na swoje buty. -Dobra Is zostaw mnie i Lucasowi. Teraz mam do ciebie prośbę.-Vicki odpaliła papierosa.
-Jaką?
- Pojedziesz po rzeczy Harrego.
- Dlaczego ja, nie może Niall, albo ty?- No super teraz jeszcze ja będę musiał załatwiać najtrudniejsze sprawy.
- Niall nie ma prawa jazdy, a ja jeśli bym teraz tam pojechała to dobrze wiesz że bym go rozszarpała, a poza tym czy Tomlinson nie przypomina ci innego chłopaka który wstydził się bycia gejem?-No i tu mnie ma.
- No dobra, mam wziąść wszystkie jego ciuchy?
- Nie, ale weź takie jakieś ciepłe, albo nie. Weź ich dużo, nie wiadomo kiedy oni do siebie wrócą.
- Ok.
Wyszedłem z kuchni i udałem się do salonu gdzie siedział mój chłopak.
-Daj mi kluczyki.-Wyszeptałem mu do ucha.
-Jedziesz gdzieś?-Zapytał Lucas.
-Po rzeczy Harrego.
-Ok, będę na ciebie czekał.-Lucas zrobił uwodzicielską minę a ja zachichotałem.
- Nie mogę się doczekać, pa.-Pocałowałem go w usta i wyszedłem na zewnątrz. Akurat zaczął padać śnieg. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu chłopaków. Gdy zajechałem nie paliło się żadne światło na dole, a to dziwne bo zazwyczaj tam wszyscy siedzą. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili otworzył mi Zayn.
-Siema.-Przywitał się ze mną i wpuścił mnie do środka.
- Cześć, jest Louis?
- Siedzi u Harrego w pokoju.-Westchnął brunet.- Przyszedłeś z nim pogadać czy?
- Przyszedłem po rzeczy Harrego, ale pogadam z nim.
-To dobrze, bo z nami nie chce gadać, a ty wiesz, bardziej go zrozumiesz.- Tłumaczył Zayn.
- Jasne, to pójdę do niego.
- Ok, powodzenia, wieże w ciebie.-Malik poklepał mnie po plecach i powiedział to jakby mówił do jakiegoś superbohatera z komiksu. I tak się teraz czułem, jak bohater pieprzonego gejowskiego komiksu. Zapukałem do pokoju ale nikt mi nie odpowiedział więc wszedłem. To co zastałem łamało serce. Louis leżał skulony na łóżku, ubrany w sweter Harrego, i chyba spał. To nawet lepiej, najpierw spakuje rzeczy a potem z nim pogadam. Podszedłem do szafy i zacząłem wykładać z niej ubrania do walizki którą przyniosłem ze sobą.
- Co ty robisz?-Zapytał Lou zaspanym głosem, usiadł na łóżku a jego oczy były czerwone od płaczu .-Dlaczego zabierasz jego rzeczy, dlaczego mi go zabierasz?-Wykrzyczał i rzucił się na mnie. Wpadł w szał, nie dziwie mu się. Lou był silniejszy odemnie ale był w szale więc łatwo było mi go unieszkodliwić.
- Lou słuchaj mnie, nie zabieram ci Harrego, on sam odszedł.-Po wypowiedzeniu tych słów Lou przestał się miotać, stanął i rozpłakał się. Przytuliłem go do siebie i mocno trzymałem.-Ciii, spokojnie.
- Jak mam być kurwa spokojny?- Zaczął uderzać pięściami w moją klatkę piersiową.-Ja go kocham, rozumiesz! Kocham go!- Przestał mnie bić.
- Usiądź.-Posadziłem go na łóżku i usiadłem obok.- Też kiedyś taki byłem.
- Jaki?-Zapytał Lou ocierając łzy.
- Bałem się, bałem i wstydziłem się bycia gejem. Sam przed sobą udawałem że jestem normalny, że wcale nie podobają mi się chłopacy. Nawet spotykałem się z dziewczynami, i wiesz co?
- Co?
- Byłem cholernie nieszczęśliwy. Swój pierwszy raz też miałem z dziewczyną, a wyobrażałem sobie wtedy jej brata. Co było łatwe bo jego zdjęcie stało na jej szafce nocnej.-Zaśmiałem się na to wspomnienie, Lou też cicho zachichotał.
- To jak się z tym pogodziłeś?
-Poznałem Lucasa.-Uśmiechnąłem się na myśl o moim narzeczonym- Znasz to uczucie gdy poznajesz jakąś osobę albo tylko mijasz ją na ulicy i nagle chcesz ją poznać? Chcesz wiedzieć jak ma na imię, czy ma rodzeństwo, czy nosi białe bokserki.-Lou uśmiechnął się i pokiwał głową.- Ja go właśnie takiego zobaczyłem, wychodził zapłakany ze szpitala, a ja wszystko co chciałem zrobić to tylko go przytulić i powiedzieć że będzie dobrze choć nawet nie wiedziałem dlaczego on płacze. Potem widywałem go codziennie, ale wstydziłem się do niego zagadać. Po miesiącu gdy Vicki mogła już wychodzić na spacery po ogrodzie, to on też tam był z Alex. Zapytałem się jej czy go zna a ona powiedziała że tak, że to jest brat jej koleżanki. Podeszliśmy, Vicki mnie przedstawiła a on się uśmiechnął, i wtedy już chciałem sprawiać żeby codziennie się uśmiechał, a imię Lucas wydawało mi się najpiękniejszcze na świecie. Potem dopiero po dwóch miesiącach zdecydowałem się go zaprosić na kawę. Tam gadaliśmy o sobie. Gdy doszliśmy do tematów związków, Lucas powiedział że obecnie nie ma chłopaka a ja na to że jeszcze nie miałem chłopaka, i tak mu się wygadałem że jestem gejem. Ale nie wstydziłem się tego, bo przy nim się nie wstydzę, on mi dodaje odwagi. Wiem że tobie jest trudniej się ujawnić bo jesteś sławny ale przecież jest Elton John, Adam Lambert, Ricky Martin, Barney Stinson.
- Chyba Neil Patrick Harris?
- Oj no ale wiesz o kogo chodzi.
- Co ja mam teraz zrobić?-Zapytał z westchnieniem.
- To co nakazuje ci serce.-Spakowałem do końca rzeczy Harrego i wyszedłem zostawiając Lou samego.
- Co się stało z Is?-Zapytałem pół szeptem.
- Pocałowała Tete.- Powiedziała Vicki na pół wesoło, pół smutno.
- Pierdolisz?-O ja ciebie.- Ale to dlaczego ona jest smutna?
-A jak byś się czuł gdybyś pocałował jakiegoś faceta a on by cię odepchnął?
- Nie wiem.-Odpowiedziałem spuszczając wzrok na swoje buty. -Dobra Is zostaw mnie i Lucasowi. Teraz mam do ciebie prośbę.-Vicki odpaliła papierosa.
-Jaką?
- Pojedziesz po rzeczy Harrego.
- Dlaczego ja, nie może Niall, albo ty?- No super teraz jeszcze ja będę musiał załatwiać najtrudniejsze sprawy.
- Niall nie ma prawa jazdy, a ja jeśli bym teraz tam pojechała to dobrze wiesz że bym go rozszarpała, a poza tym czy Tomlinson nie przypomina ci innego chłopaka który wstydził się bycia gejem?-No i tu mnie ma.
- No dobra, mam wziąść wszystkie jego ciuchy?
- Nie, ale weź takie jakieś ciepłe, albo nie. Weź ich dużo, nie wiadomo kiedy oni do siebie wrócą.
- Ok.
Wyszedłem z kuchni i udałem się do salonu gdzie siedział mój chłopak.
-Daj mi kluczyki.-Wyszeptałem mu do ucha.
-Jedziesz gdzieś?-Zapytał Lucas.
-Po rzeczy Harrego.
-Ok, będę na ciebie czekał.-Lucas zrobił uwodzicielską minę a ja zachichotałem.
- Nie mogę się doczekać, pa.-Pocałowałem go w usta i wyszedłem na zewnątrz. Akurat zaczął padać śnieg. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu chłopaków. Gdy zajechałem nie paliło się żadne światło na dole, a to dziwne bo zazwyczaj tam wszyscy siedzą. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili otworzył mi Zayn.
-Siema.-Przywitał się ze mną i wpuścił mnie do środka.
- Cześć, jest Louis?
- Siedzi u Harrego w pokoju.-Westchnął brunet.- Przyszedłeś z nim pogadać czy?
- Przyszedłem po rzeczy Harrego, ale pogadam z nim.
-To dobrze, bo z nami nie chce gadać, a ty wiesz, bardziej go zrozumiesz.- Tłumaczył Zayn.
- Jasne, to pójdę do niego.
- Ok, powodzenia, wieże w ciebie.-Malik poklepał mnie po plecach i powiedział to jakby mówił do jakiegoś superbohatera z komiksu. I tak się teraz czułem, jak bohater pieprzonego gejowskiego komiksu. Zapukałem do pokoju ale nikt mi nie odpowiedział więc wszedłem. To co zastałem łamało serce. Louis leżał skulony na łóżku, ubrany w sweter Harrego, i chyba spał. To nawet lepiej, najpierw spakuje rzeczy a potem z nim pogadam. Podszedłem do szafy i zacząłem wykładać z niej ubrania do walizki którą przyniosłem ze sobą.
- Co ty robisz?-Zapytał Lou zaspanym głosem, usiadł na łóżku a jego oczy były czerwone od płaczu .-Dlaczego zabierasz jego rzeczy, dlaczego mi go zabierasz?-Wykrzyczał i rzucił się na mnie. Wpadł w szał, nie dziwie mu się. Lou był silniejszy odemnie ale był w szale więc łatwo było mi go unieszkodliwić.
- Lou słuchaj mnie, nie zabieram ci Harrego, on sam odszedł.-Po wypowiedzeniu tych słów Lou przestał się miotać, stanął i rozpłakał się. Przytuliłem go do siebie i mocno trzymałem.-Ciii, spokojnie.
- Jak mam być kurwa spokojny?- Zaczął uderzać pięściami w moją klatkę piersiową.-Ja go kocham, rozumiesz! Kocham go!- Przestał mnie bić.
- Usiądź.-Posadziłem go na łóżku i usiadłem obok.- Też kiedyś taki byłem.
- Jaki?-Zapytał Lou ocierając łzy.
- Bałem się, bałem i wstydziłem się bycia gejem. Sam przed sobą udawałem że jestem normalny, że wcale nie podobają mi się chłopacy. Nawet spotykałem się z dziewczynami, i wiesz co?
- Co?
- Byłem cholernie nieszczęśliwy. Swój pierwszy raz też miałem z dziewczyną, a wyobrażałem sobie wtedy jej brata. Co było łatwe bo jego zdjęcie stało na jej szafce nocnej.-Zaśmiałem się na to wspomnienie, Lou też cicho zachichotał.
- To jak się z tym pogodziłeś?
-Poznałem Lucasa.-Uśmiechnąłem się na myśl o moim narzeczonym- Znasz to uczucie gdy poznajesz jakąś osobę albo tylko mijasz ją na ulicy i nagle chcesz ją poznać? Chcesz wiedzieć jak ma na imię, czy ma rodzeństwo, czy nosi białe bokserki.-Lou uśmiechnął się i pokiwał głową.- Ja go właśnie takiego zobaczyłem, wychodził zapłakany ze szpitala, a ja wszystko co chciałem zrobić to tylko go przytulić i powiedzieć że będzie dobrze choć nawet nie wiedziałem dlaczego on płacze. Potem widywałem go codziennie, ale wstydziłem się do niego zagadać. Po miesiącu gdy Vicki mogła już wychodzić na spacery po ogrodzie, to on też tam był z Alex. Zapytałem się jej czy go zna a ona powiedziała że tak, że to jest brat jej koleżanki. Podeszliśmy, Vicki mnie przedstawiła a on się uśmiechnął, i wtedy już chciałem sprawiać żeby codziennie się uśmiechał, a imię Lucas wydawało mi się najpiękniejszcze na świecie. Potem dopiero po dwóch miesiącach zdecydowałem się go zaprosić na kawę. Tam gadaliśmy o sobie. Gdy doszliśmy do tematów związków, Lucas powiedział że obecnie nie ma chłopaka a ja na to że jeszcze nie miałem chłopaka, i tak mu się wygadałem że jestem gejem. Ale nie wstydziłem się tego, bo przy nim się nie wstydzę, on mi dodaje odwagi. Wiem że tobie jest trudniej się ujawnić bo jesteś sławny ale przecież jest Elton John, Adam Lambert, Ricky Martin, Barney Stinson.
- Chyba Neil Patrick Harris?
- Oj no ale wiesz o kogo chodzi.
- Co ja mam teraz zrobić?-Zapytał z westchnieniem.
- To co nakazuje ci serce.-Spakowałem do końca rzeczy Harrego i wyszedłem zostawiając Lou samego.
21.12.2012
Tete
Wbiegając na lotnisko miałam tylko jeden cel, jak najszybciej dostać się do informacji.
- Przepraszam przy którym stanowisku odlatuję samolot do Polski.- Zapytałam panią z recepcji.
- Do jakiego miasta?-Zapytała kobieta stukając coś na klawiaturze.
- No do Polski.- Powiedziałam zirytowana.
- Wiem że do polski ale do jakiego miasta.
- Gdzieś nad morze.-Jezu zapomniałam jak to miasto się nazywało.
-Do Gdańska?
- Tak właśnie tam.-Wykrzyczałam uradowana.
- To przy wyjściu numer 6.
- Dziękuje. - Powiedziałam i pobiegłam dalej. Kobieta wykrzykiwała za mną coś że przecież żeby się dostać się dalej muszę kupić bilet i się odprawić ale ja miałam nadzieję jakoś to omonąć. Alex wylatywała za pół godziny a mi udało się ją złapać akurat gdy dtanęła w kolejce do odprawy, a ja musiałam z nią porozmawiać zanim wyleci. Stała obok jakiegoś chłopaka, miała spięte włosy i była ubrana w zimową puchatą kurtkę w której wyglądała uroczo.
- Alex.-Zawołałam podbiegając bliżej.
- Tete? Co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Is.
- Zapomniałaś szala.- Powiedziałam wyciągając rękę z szalem w jej stronę.
- Dzięki, ale nie musiałaś się fatygować.
- Ale chciałam.-Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-Muszę już iść, to pa.-Alex obróciła się i chciała już pójść dalej.
- Czekaj.-Chwyciłam ją za ramię i obróciłam ją w moją stronę.-Wtedy byłam w szoku a teraz sama nie wiem co robię.-Wyrzuciłam z siebie szybko i chwytając ją za szalik przyciągnęłam do siebie i pocałowałam ją.-Wesołych świąt.-Powiedziałam i odeszłam zostawiając zaszokowaną Alex w tyle.
- Przepraszam przy którym stanowisku odlatuję samolot do Polski.- Zapytałam panią z recepcji.
- Do jakiego miasta?-Zapytała kobieta stukając coś na klawiaturze.
- No do Polski.- Powiedziałam zirytowana.
- Wiem że do polski ale do jakiego miasta.
- Gdzieś nad morze.-Jezu zapomniałam jak to miasto się nazywało.
-Do Gdańska?
- Tak właśnie tam.-Wykrzyczałam uradowana.
- To przy wyjściu numer 6.
- Dziękuje. - Powiedziałam i pobiegłam dalej. Kobieta wykrzykiwała za mną coś że przecież żeby się dostać się dalej muszę kupić bilet i się odprawić ale ja miałam nadzieję jakoś to omonąć. Alex wylatywała za pół godziny a mi udało się ją złapać akurat gdy dtanęła w kolejce do odprawy, a ja musiałam z nią porozmawiać zanim wyleci. Stała obok jakiegoś chłopaka, miała spięte włosy i była ubrana w zimową puchatą kurtkę w której wyglądała uroczo.
- Alex.-Zawołałam podbiegając bliżej.
- Tete? Co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Is.
- Zapomniałaś szala.- Powiedziałam wyciągając rękę z szalem w jej stronę.
- Dzięki, ale nie musiałaś się fatygować.
- Ale chciałam.-Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-Muszę już iść, to pa.-Alex obróciła się i chciała już pójść dalej.
- Czekaj.-Chwyciłam ją za ramię i obróciłam ją w moją stronę.-Wtedy byłam w szoku a teraz sama nie wiem co robię.-Wyrzuciłam z siebie szybko i chwytając ją za szalik przyciągnęłam do siebie i pocałowałam ją.-Wesołych świąt.-Powiedziałam i odeszłam zostawiając zaszokowaną Alex w tyle.
Louis
Całą noc nie spałem, nie mogłem bez niego spać. Gdy w końcu zasnąłem nad ranem to obudził mnie Liam który przyszedł się pożegnać, bo już jedzie do swoich rodziców na święta. A co ze mną? Mieliśmy spędzić święta z moją rodziną, a teraz co miałem tam przyjechać sam? Gdy w końcu choć trochę ogarnąłem swoje myśli to doszedłem do wniosku że na sam początek muszę go przynajmniej przeprosić. Wstałem z łóżka, umyłem się i ubrałem a potem pojechałem do domu Vicki gdze obecnie przebywał Harry.
- Co ty tu robisz?-Zapytała chłodno Victoria.
- Przyszedłem porozmawiać z Harrym.
- Ale go tu niema.
- Wiem że jest u ciebie, proszę ja naprawdę muszę z nim porozmawiać, błagam- Mój głos zadrżał na końcu.
- Ale go tu naprawdę nie ma.-Zmieniła głos na trochę cieplejszy.-Wyjechał.
- Co? Gdzie wyjechał?-Spanikowałem w tym momencie.
-Nie mogę ci powiedzieć gdzie teraz jest, bo gdybyś miał wiedzieć gdzie on jest to by on wcale nie wyjeżdżał.
- To co ja mam teraz zrobić?- Do moich oczu napłynęły łzy, Vicki wyglądała jakby się jej żal mnie zrobiło choć nadal była na mnie wściekła.
- Posłuchaj mnie. Pójdziesz teraz do domu i to wszystko przemyślisz, a gdy już to zrobisz to przemyślisz to jeszcze raz. Będziesz tak robił aż Hazza nie wróci, a gdy wróci będziesz go przepraszał na kolanach i błagał żeby dał ci jeszcze jedną szansę. A tą szansę wykorzystasz tak żeby był szczęśliwy. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem.-Vicki przytuliła mnie do siebie i wyszeptała do ucha.
- Wierze w ciebie.- Pożegnałem się z nią i wsiadłem z powrotem do samochodu, nie wiedziałem co mam teraz zrobić, ale muszę go odzyskać to jest mój jedyny cel.
- Co ty tu robisz?-Zapytała chłodno Victoria.
- Przyszedłem porozmawiać z Harrym.
- Ale go tu niema.
- Wiem że jest u ciebie, proszę ja naprawdę muszę z nim porozmawiać, błagam- Mój głos zadrżał na końcu.
- Ale go tu naprawdę nie ma.-Zmieniła głos na trochę cieplejszy.-Wyjechał.
- Co? Gdzie wyjechał?-Spanikowałem w tym momencie.
-Nie mogę ci powiedzieć gdzie teraz jest, bo gdybyś miał wiedzieć gdzie on jest to by on wcale nie wyjeżdżał.
- To co ja mam teraz zrobić?- Do moich oczu napłynęły łzy, Vicki wyglądała jakby się jej żal mnie zrobiło choć nadal była na mnie wściekła.
- Posłuchaj mnie. Pójdziesz teraz do domu i to wszystko przemyślisz, a gdy już to zrobisz to przemyślisz to jeszcze raz. Będziesz tak robił aż Hazza nie wróci, a gdy wróci będziesz go przepraszał na kolanach i błagał żeby dał ci jeszcze jedną szansę. A tą szansę wykorzystasz tak żeby był szczęśliwy. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem.-Vicki przytuliła mnie do siebie i wyszeptała do ucha.
- Wierze w ciebie.- Pożegnałem się z nią i wsiadłem z powrotem do samochodu, nie wiedziałem co mam teraz zrobić, ale muszę go odzyskać to jest mój jedyny cel.
Ten obraz .. haha.. ♥ Podoba mi się.. ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga causethisloveisonlygettingstronger.blogspot.com
Mam do ciebie maleńką prośbę. Mogłabyś wstawić na swojego bloga ten oto obrazek : http://pics.tinypic.pl/i/00223/k0nb3bc6zqou.png i zalinkować go adresem mojego bloga (wyżej podany) obiecuję zrobić dla ciebie to samo. Z góry dzięki, xx Natii. ♥
haha motyw z windą zaciągnięty z filmu "Lejdis" tak mi się wydaję :D ale i tak jest zajebiście :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń