25.04.2013
Louis
Wziąłem Harrego na barana i zacząłem iść w stronę hotelu, nie mieliśmy daleko a ulice były niemal że puste więc nie wywoływaliśmy żadnej sensacji. Całą drogę Harry pociągał nosem, pewnie miał minę przerażonego szczeniaka którego zabrali od matki. Wszedłem do hotelu budząc przy tym młodego recepcjonistę.
-Pomóc w czymś?-Zapytał wyrwany ze snu.
-Nie dziękuje, poradzimy sobie.-Wszedłem do windy.
-Możesz mnie już postawić.-Szepnął miękko.
-Nie nie, zaniosę cię do samego łóżka.-Nacisnąłem guzik z numerem osiem.
-Dobrze mój królewiczu.-Szepnął mi do ucha. Nie odpowiedziałem tylko rozbawiony wywróciłem oczami. Drzwi od windy się otworzyły, wyszedłem z niej i udałem się do pokoju.
-Wyjmij kartę z mojej kieszeni.-Powiedziałem stając przed drzwiami, Harry wsunął rękę do mojej kieszeni przeciągając moment wyjęcia jej jak najdłużej się dało. Po otworzeniu drzwi od razu zaniosłem Hazze na łóżko, wróciłem się żeby zamknąć drzwi a potem z powrotem do mojego chłopaka.
Zacząłem ściągać z niego ubrania a on patrzył się na mnie z głupkowatym uśmiechem. Gdy był już w samych bokserkach zacząłem rozbierać siebie.
-Ale ja nie lubią spać w bokserkach.-Powiedział.
-To je ściągnij.
-Nie mogę wszystko mnie boli.-Jęknął.
-No dobra.-Podszedłem do niego i zsunąłem z niego bieliznę.
-A ty?-Zapytał gdy położyłem się obok niego.
-A mi nie przeszkadzają bokserki.
-Ale mi przeszkadzają.-Ściągnąłem je i położyłem się obok niego, leżeliśmy tak wpatrując się w siebie, chyba naprawdę wszystko go musi boleć bo normalnie już by się do mnie dobierał.-Tak się zastanawiam.-Zaczął.
-Nad czym?
-Nad tym czy kiedykolwiek mi się to znudzi, twój widok.-Zaczął mnie gładzić po policzku.-Czasami myślę że kiedyś jak już będziesz stary i pomarszczony ja nadal będę na ciebie patrzył i myślał nad tym jaki jesteś piękny.
-Na pewno gdy już będę stary znajdziesz sobie jakiegoś młodego kochanka.-Zażartowałem.
-Nigdy.-Powiedział poważnie.-Nigdy nie znajdę sobie już kogoś takiego jak ty, bo takich już nie ma. Jesteś jedyny w swoim rodzaju.
-Kocham cię-Powiedziałem wplatając dłoń w jego loki.
-A dlaczego mnie kochasz?-Zapytał drżąc pod wpływem mojego dotyku.
-Ponieważ jesteś mój,-Zacząłem miękko.- ponieważ potrzebujesz miłości i gdy na mnie patrzysz czuję się jak bohater. Kocham cię ponieważ kiedy mnie dotykasz czuję się jak najbardziej męski z mężczyzn.-Przybliżyłem się do niego i złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku.
-Ja też cię kocham.
-A dlaczego ty mnie kochasz?-Zapytałem.
-Ponieważ kiedy cię dotykam sprawiam że czujesz się najbardziej męski z męskich.-Zaśmiałem się.- Ponieważ mógłbyś kochać kogoś innego jednak kochasz właśnie mnie.
-Właśnie ty.-Leżeliśmy tak długo, nie odzywając się do siebie było słychać tylko nasze oddechy. Po jakimś czasie zorientowałem się że słońce już zaczęło wschodzić.-Wiesz podobno jeśli można z kimś milczeć to można z nim robić wszystko.
-Śpiewamy razem w największym boysbendzie na świecie, jeśli jest coś bardziej szalonego od tego to z całą chęcią mogę to z tobą zrobić.
-Jest taka jedna rzecz.
-Tak jaka?
-Żyj ze mną.
Vicki
-Dzień dobry.-Powiedziałam radośnie gdy Niall otworzył oczy.
-Dzień dobry.-Odpowiedział wesoło.-Jak się spało mojej królewnie?
-Jak w bajce. Idziemy na śniadanie?-Zapytałam przeciągając się.
-Czekałem na to pytanie.-Roześmiałam się. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół do restauracji gdzie siedzieli już Liam z Zaynem i większość ekipy. Nałożyliśmy sobie jedzenia na talerz i dosiedliśmy się do nich. Po chwili doszedł Louis.
-A gdzie Harry?-Zapytałam.
-Źle się czuje i nie idzie dzisiaj na próbę.-Wytłumaczył szykując kanapki z szynką.
-To może ja zostanę dzisiaj z nim?-Zwróciłam się do Nialla.
-Jasne.-Odpowiedział mi ale bardziej zajęty był swoim śniadaniem niż tym co się wokół niego dzieje.
-Mogłabym zostawić z tobą Lux bo nie chcę jej zabierać na próbę?-Zapytała Lou.
-Jasne, w końcu każdy trening z opieki nad dziećmi mi się teraz przyda.-Powiedziałam gładząc się po brzuchu. Po śniadaniu poszłam z Lou żeby zabrać Lux i jej zabawki a potem poszłyśmy razem do Harrego.-Jesteś ubrany?!-Zapytałam krzycząc z progu pokoju.
-Spokojnie mam na sobie bokserki.-Odkrzyknął Harry.
-Ok leć.-Powiedziałam do Lux puszczając jej malutką rączkę, ona pobiegła prosto do Harrego. Ruszyłam za nią i stanęłam jak wryta po zobaczeniu twarzy Harrego.-O kur... O matko.-W ostatniej chwili się poprawiłam.-No już widzę jak się źle czujesz.-Powiedziałam kręcąc głową.-Co ci się stało?
-Drobny wypadek.-Odpowiedział biorąc małą na ręce.
-Mów.-Westchnęłam siadając na łóżko. Harry opowiedział mi wszystko co się wczoraj wydarzyło.-Musisz bardziej na siebie uważać.-Powiedziałam gdy już skończył.
-No wiem ale byłem pijany i wkurwiony, było mi wszystko jedno.
-A jakby ci się coś stało, gdzie ja znajdę sobie takiego drugiego najlepszego przyjaciela?
-Takiego już nie znajdziesz.-Powiedział wzruszając ramionami.
-Nawet nie mam zamiaru szukać.-Powiedziałam całując go w policzek. Lux na jego kolanach zaczęła się wiercić.-No już zazdrośnico, już go nie całuje.-Zaśmiałam się.-To co będziemy robić przez cały dzień?-Zapytałam loczka.
-Nie wiem, może poszlibyśmy do parku?
-Chcesz straszyć gołębie swoją twarzą?-Zaśmiałam się za co dostałam w ramię.-Ej mnie się nie bije!-Pisknęłam rozmasowywując bolące miejsce.
-No to zostaniemy tutaj.-Westchnął Harry.
-No chyba że zrobię ci makijaż.-Zaproponowałam.
-Ok.
-To zaraz wracam.-Zesunęłam się z łóżka i poszłam do swojego pokoju po kosmetyczkę, gdy wróciłam zastałam Harrego z Lux na podłodze a wokoło leżało pełno klocków lego.-Na pewno nie było mnie tylko parę minut?
-No co?-Zapytał odrywając wzrok od wierzy którą budował.
-Dobra nie ważne, siadaj.-Wskazałam na krzesło obok biurka. Harry usiadł a ja rozłożyłam swój sprzęt na biurku. Nałożyłam podkład i trochę go przypudrowałam.-Jaki kolor chcesz mieć na powiekach?-Zapytałam.-Różowy?-Uśmiechnęłam się słodko.
-A w ryj chcesz?
-Masz rację, szmaragd bardziej podkreślił by barwę twoich oczu.-Powiedziałam wybuchając śmiechem.
-Dobra uspokój się dziecko i chodź na ten spacer.
-Może najpierw się ubierz.-Zasugerowałam.
-Właśnie miałem taki zamiar.-Harry pokazał mi język i podszedł do szafy. Ubrał granatowe rurki, białą koszulkę i na to czarną bluzę z kapturem, ja ubrałam Lux i mogliśmy wyjść. Wyszliśmy z hotelu i szybko skierowaliśmy się do parku który znajdował się kilka metrów od hotelu. Tam znaleźliśmy mały plac zabaw, usiedliśmy z Lux w piaskownicy a że nie mieliśmy żadnych zabawek zaczęliśmy bawić się patykami.
-Pamiętasz jak bawiliśmy się u ciebie w ogródku?-Zapytałam rysując serduszka na piasku.
-Pamiętam, a jak budowaliśmy domek na drzewie.-Zaczęliśmy wspominać dzieciństwo śmiejąc się przy tym głośno.
-Harry powiedz mi kiedy to się stało?
-Kiedy co się stało?.-Wziął na kolana domagającą się uwagi Lux.
-Kiedy dorośliśmy?-Odrzuciłam patyk na bok i strzepnęłam piasek z bucików Lux.
-Ty dorosłaś w szpitalu.
-Tak?
-Tak, w szpitalu się zmieniłaś, wydoroślałaś.-Spojrzał na mnie odgarniając włosy z mojego czoła.-Tak bardzo cieszę się że nie umarłaś.
-Ja też się cieszę.-Powiedziałam drżącym głosem.-A ty kiedy wydoroślałeś?-Zapytałam pociągając nosem.
-Ja?-Zatrzymał na chwilę wzrok na główce Lux.-Ja dorosłem kiedy Louis był w szpitalu, znaczy kiedy zemdlał w moich ramionach.-Starłam łzę z jego policzka.-Gdy widzisz jak umiera twój najlepszy przyjaciel.-Nawiązał do znalezienia mnie z podciętymi żyłami w toalecie.-Czujesz jak zapada ci się twój cały świat, ale gdy widzisz jak umiera miłość twojego życia, czujesz jak życie uchodzi również z ciebie.-Przybliżyłam się do niego i mocno go przytuliłam.
-Już dobrze Harry, wszystko jest już dobrze.
Hej hej hej :D wreszcie coś napisałam, było ciężko ale jakoś udało mi się to napisać na tyle dobrze żebym mogła to opublikować. Mam nadzieje że wytrwaliście w tym czekaniu i nadal sprawdzacie czy czasami nie dodałam czegoś nowego. Następny rozdział postaram się dodać szybciej. Do następnego i kocham was xx