niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział Pierwszy: Powrót Alex.


 24.11.2012
Alex
Stałam na plaży żegnając się z Polską, dziś jest ostatni dzień który tu spędzam, za trzy godziny mam samolot do Londynu, w sumie to zawsze czułam się bardziej Brytyjką niż Polką ale te dwa lata które tutaj spędziłam pomogły mi wrócić do siebie.
Plaża jest pusta ale nie ma się co dziwić nie dość że jest zimno to jest dopiero 6 rano, no tak ja zawsze znajduję sobie dziwne pory na spacer.
Stałam tak jeszcze przez chwile wpatrując się w morze po czym starłam łzy i poszłam w stronę domu. Gdy wróciła wszyscy jeszcze spali oprócz babci która siedziała w kuchni pijąc herbatę.
-Cześć babciu.- przywitałam się całując ją w policzek.
-O już jesteś Oleńko.- Babcia nadal nazywa mnie Ola, mówi że w tej mojej Anglii mogę być Alex ale dla niej jestem Ola.
-Tak byłam się przejść po plaży, ostatni raz zobaczyć wschód słońca.- Nalałam sobie do szklanki mleka, polskiego mleka, chyba naprawdę będę mocno tęsknić skoro zauważam już takie różnice.
-No chyba jeszcze tu wrócisz?
-No jasne że wrócę, będziesz mnie musiała znosić choć jeden miesiąc w roku.- Babcia zaśmiała się.
-Przecież wiesz że uwielbiam gdy tu jesteś.
-Wiem babciu- wstawiłam szklankę do zlewu.-Idę się wykąpać.
Poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i zatrzymałam wzrok dłużej na swojej lewej ręce. Przejechałam dłonią po moich bliznach, dziwne nie czułam już nic względem nich, po prostu były jakąś częścią mnie i mojej przeszłości.
Umyłam się i chwilę jeszcze stałam pod ciepłym strumieniem, zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Wytarłam się porządnie i zawinęłam w ręcznik. Poszłam do swojego pokoju gdzie miałam już uszykowane ciuchy na drogę. Wybrałam czarne rurki, i gruby sweter w kolorze zgniłej zieleni
Wysuszyłam swoje włosy, dobrze że są naturalnie proste i nie muszę ich codziennie prostować. Zrobiłam prosty makijaż i byłam już gotowa do drogi. Spojrzałam na zegarek i okazało się że jest już 7. Spakowałam resztę rzeczy do walizki i poszłam z nią do salonu.
-Już gotowa.- Zapytał mój kuzyn Dawid który miał mnie zawieść na lotnisko.
-Tak już możemy jechać.- Pożegnałam się z wujkiem, ciotką i z babcią.
-Pozdrów Łukaszka i powiedz mu żeby przyjechał mi tu w końcu przedstawić tego jego chłopaka.- powiedziała babcia po czym wyściskała mnie.
-Na pewno przekażę.- Jeszcze raz wszystkich wyściskałam i wyszłam z Dawidem do samochodu. Całą drogę przegadaliśmy wspominając wszystko co robiliśmy przez te dwa lata, na prawdę zbliżyliśmy się do siebie przez te dwa lata.
Dawid zawsze był moim ulubionym kuzynem, ale zawsze miałam go za lekko ducha i chłopca z którym nie można pogadać na poważnie, ale myliłam się. Gdy przyjechałam tu potrafiłam gadać z nim godzinami, czasami przegadaliśmy całą noc rozmawiając o moich problemach, i to chyba on najbardziej pomógł mi pozbyć się tych wszystkich demonów z mojej przeszłości.
Na lotnisku żegnaliśmy się jeszcze długo, obiecując sobie że będziemy dzwonić do siebie codziennie.
Gdy siedziałam już w samolocie zastanawiałam się jak to teraz będzie. Wrócę do Londynu i co?
Lucas ma już swoje życie, ojciec jest w Nowym Jorku. Matka gdzieś w Japonii.
A ja, co ja mam ze sobą zrobić. Nie wiem co chcę robić w życiu, nie mam planów na siebie a całe życie nie będę się mogła utrzymywać z kasy ojca. Po dwóch godzinach byłam już na miejscu.
Vicki
-Kiedy ona w końcu przyleci.- Staliśmy z Lucasem już godzinę na tym lotnisku.
-Mówiłem żeby tak wcześnie nie jechać, gdybyśmy przyjechali dopiero teraz to też by było dobrze.- Powiedział Lucas na chwilę odrywając się od swojego telefonu.
-A co jeśli by wylądowała a nas by jeszcze nie było.
-Vicki ona nie jest tu pierwszy raz, wie jak poruszać się po Londynie.
-Ale nie było jej tu dwa lata.
-Ale jesteśmy już i jak Lexi wyląduje to się nie zgubi bo zabierzemy ją prosto do domu.
-Ej patrz to chyba ona.- Zobaczyliśmy ją gdy odbierała bagaż z taśmy. W końcu wyglądała zdrowo, nie tak jak dwa lata temu w szpitalu, włosy jej odrosły, twarz nabrała rumieńców, i przytyła trochę już nie wyglądała jak śmierć.-Alex!- podbiegliśmy do niej, Lucas chwycił ją w ramiona mocno przytulając do siebie.
-Zgniatasz mnie.-Pisnęła Alex w jego pierś.
-Przepraszam.-Odpowiedział ale nadal jej nie puścił.-Tak za tobą tęskniłem, ale urosłaś, a jaka opalona jesteś, i włosy ci odrosły.-Lucas zachwycał się siostrą. W końcu ją puścił i teraz była moja kolej żeby się z nią przywitać.
-Lexi.- Ze łzami w oczach rzuciłam się na nią, tak bardzo za nią tęskniłam. Lexi była jedyną z którą rozmawiałam w psychiatryku, no może dlatego że jako jedyna poza mną nie opowiadała o różowych słoniach, o wielkim spisku wielkich korporacji albo o tym że jest siostrą Królowej. Trwałyśmy tak chwile w uścisku nie odzywając się ani słowem.- Ślicznie wyglądasz.
-Ty też, urosłaś i w ogóle, cycki ci urosły.- Zaśmiałam się na słowa Lex.
-Hahah dzięki.
-To co jedziemy do domu?-Zapytał Lucas biorąc bagaż Alex. Ruszyliśmy w stronę samochodu, a już po godzinie byliśmy w domu.
Harry
-Czy to nie przesada z tymi balonami.-Zapytała Eleanor przynosząc z kuchni szklanki.
-Vicki powiedziała że ma być ładnie.- Odpowiedziałem stojąc na drabinie.
-Ale to ma być przyjęcie dla osiemnastolatki nie dla pięciolatki.- Wtrącił się Niall który wyjada przekąski z miski.
-Dlatego przyniosłem to.- Powiedział Louis wchodząc do salonu ze skrzynką wódki.- Zayn przyjechał już z piwem?
-Nie za dużo tego alkoholu?-Zapytała El rozkładając naczynia na stole.
-Alex to Polka więc może nawet zabraknąć, Niall weź już przestań wyżerać te czipsy!- Lou przegonił go od stołu.
-Niech mi ktoś pomoże z tym piwem..- Krzyknął Zayn wchodząc do domu.
-Ja ci pomogę bo ktoś tu na mnie krzyczy.- Niall wyszedł do niego spoglądając na Lou z miną zbitego psa.
-Ktoś tu się na ciebie obraził miśku.- Powiedziałem podchodząc do Lou i pocałowałem go w usta.
-Jeszcze przyjdzie i będzie błagał o wybaczenie.-Odpowiedział przytulając mnie do siebie.
-Ta już kurwa klękam przed twoim majestatem panie!-Krzyknął Nialler z korytarza.
-Już są!- Tony zbiegł z góry i dopadł do drzwi.
Wszyscy wyszliśmy przed dom, oprócz mnie i Tonego jeszcze nikt nikt nigdy nie widział Lex. Gdy odwiedzaliśmy Vicki w klinice trochę się z Lex zaprzyjaźniliśmy, Tony poznał Lucasa. Bardzo polubiłem Alex, głównie za to że pomogła wytrwać Vicki wśród świrów.
-Alex!-Podbiegłem do niej gdy wysiadła z samochodu.-Wypiękniałaś.-Przytuliłem ją mocno do siebie.
-A ty przypakowałeś, no pokaż te muskuły.- Lex zaczęła mnie szczypać.
-Weź się Alex.-Powiedziałem a ona się zaśmiał.-Chodź poznać resztę, zanim powiesz coś o moich zajebistych włosach.
Lucas
Impreza trwała już parę godzin, wszyscy byli już trochę podpici. Siedziałem na fotelu ze swoim piwem w ręce i przypatrywałem się Alex. Jak bardzo się zmieniła przez te dwa lata, urosła, wyzdrowiała i teraz w końcu widziałem radość w jej oczach.
Ostatni raz taką wesołą widziałem ją gdy miała dwanaście lat, to były jej ostanie szczęśliwe dni, jak mogłem wtedy nie zauważyć że coś się z nią dzieje. Is zawsze była trochę pulchniejsza ale jako dziecku jej to nie przeszkadzało, kłopoty się zaczęły gdy zaczęła dorastać, ale ważyła już sto kilo i trochę trudno było jej schudnąć.
W końcu zaczęło jej się udawać i ja myślałem że to przez jakąś dietę, że zaczęła uprawiać sporty, szkoda tylko że nie zauważyłem że zaczęła się okaleczać i głodzić. A rodzice, oni nawet nie wiedzieli że coś jest nie tak. Matka siedziała cały czas w Azji i do domu przyjeżdżała raz na rok, a ojciec tylko krążył pomiędzy Londynem a Nowym Jorkiem .
A Is zaczęła ćpać czego też niestety nie zauważyłem. A pewnej sobotniej nocy gdy byłem ze znajomymi w klubie dostałem od niej smsa że bardzo mnie kocha ale nie może już tak dalej. Gdy dotarłem do domu znalazłem ją w jej łóżku, leżała skulona i była taka drobna, było jej widać każdą kość. Obok niej leżała strzykawka i kartka z napisem przepraszam.
-O czym myślisz.- Zapytał Tony siadając mi na kolanach.
-O Is.
-Jest wspaniała, co nie? Pomimo tego wszystkiego doszła do siebie.- Po policzku spłynęła mi łza, zagryzłem wargi i zamknąłem oczy żeby tylko nie wybuchnąć płaczem.- Ej skarbie, Lucas spójrz na mnie.- Otworzyłem oczy a Tony przyłożył swoje czoło do mojego.- Słuchaj mnie, to nie jest twoja wina, tak się stało i już, byłeś przy niej przez całą terapię i dzięki temu ona wyszła z tego, dzięki temu udało się jej pozbierać.- Pocałował mnie delikatnie w usta.- Dzięki temu poznałem ciebie.- Wyszeptał tak cicho że prawie go nie usłyszałem.
-Kocham cię.- Wpiłem się w jego usta ale szybko przerwałem pocałunek.-Chodź.- Wstaliśmy z fotela i ruszyliśmy do naszej sypialni. Wpadliśmy do pokoju nie mogąc się od siebie oderwać, Tony zaczął zdejmować moją koszulkę ale go powstrzymałem.- Czekaj, usiądź chcę ci coś powiedzieć.- Usiadł na łóżku a ja podszedłem do szafki i wygrzebałem z niej malutkie pudełeczko po czym przykucnąłem przy nim i chwyciłem go za ręce.- Nie tak to sobie wyobrażałem, zawsze planowałem sobie inaczej ten moment ale ta chwila wydaje mi się idealna.-Wziąłem głęboki oddech.- Tony, wyjdziesz za mnie?- drżącą dłonią otworzyłem pudełeczko wyciągając z niego pierścionek. Tony patrzył się na mnie ze łzami w oczach po czym drżącym głosem powiedział.
- Oh Lu, oczywiście że tak!



2 komentarze:

  1. Omg jakie zajebiste, pisz dalej proszę i informuj mnie o nowych rozdziałach jeśli możesz ( twitter : @ZPiwowar ) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne że będę cię informować, a nawet nie wiesz jak mnie ucieszył twój komentarz :D

      Usuń